Reklama

Atom

Polska w cieniu uszkodzonego reaktora jądrowego. „Nowa rosyjska ofensywa dezinformacyjna” [ANALIZA]

  • Fot. Energetyka24

Polskie władze wyraziły na Forum Ekonomicznym w Krynicy poparcie dla projektu budowy elektrowni atomowej, która miałaby powstać do 2029 r. Jest on sprzeczny z rosyjskimi interesami energetycznymi. Tymczasem w przestrzeni informacyjnej pojawiły się doniesienia o wykorzystaniu w obwodzie kaliningradzkim reaktora jądrowego, który może być uszkodzony oraz zagrożeniu „radioaktywną chmurą” znad Belgii.   

Odmrożenie projektu budowy elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim?

Rosyjski Atomprojekt, spółka zależna Rosatomu, ogłosiła konkurs na wykonanie prac projektowo-badawczych dotyczących ulokowania bloków Bałtyckiej Elektrowni Atomowej w rejonie niemanskim obwodu kaliningradzkiego – informuje branżowy serwis Neftegaz.ru.

Projekt wspomnianej siłowni jądrowej budzi duże kontrowersje. Jej budowę zamrożono w 2013 r. po tym jak Polska i kraje bałtyckie nie wyraziły zainteresowania importem prądu, który miał być w niej wytwarzany. Rozważano wtedy m.in. budowę łącznika elektroenergetycznego pomiędzy województwem warmińsko-mazurskim i obwodem kaliningradzkim w okolicach Mamonowa. Wielu komentatorów podkreślało w owym czasie, że Bałtycka Elektrownia Atomowa mogłaby stać się narzędziem nacisku politycznego i obniżyła skłonność do budowy nowych źródeł mocy na obszarach deficytowych w energię.  

Elektrownia atomowa kopalnią Bitcoinów? 

Mimo, że w obecnej konfiguracji politycznej w Polsce i na Litwie nie ma sprzyjających warunków do wznowienia rozmów z Rosjanami na temat importu energii z obwodu kaliningradzkiego, temat tamtejszej siłowni powraca. Warto zastanowić się w jakim celu? Pytanie to jest tym bardziej zasadne, że zmianie nie uległa również trudna sytuacja związana z finansowaniem rosyjskiego projektu. Inwestorów na jego potrzeby poszukiwano na Zachodzie – jednak bezskutecznie. Dziś w Runecie próbuje się jedynie wywrzeć wrażenie, że coś w tym zakresie ulega zmianie. Zapewne stąd pojawiające się informacje o tym, że Bałtycka Elektrownia Atomowa może zarabiać na siebie… kopaniem kryptowaluty o nazwie Bitcoin (BTC). W jej ramach miałoby powstać specjalne centrum informatyczne dedykowane temu zadaniu.

Jak mówi ekspert IT Fundacji Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji Maciej Ostasz nie wiemy jak głęboko w infrastrukturę elektrowni taki obiekt byłby włączony, czy miałby się on znajdować na jej terenie dla minimalizacji kosztów przesyłowych energii i czy to elektrownia miałaby dostarczać prąd  do owej kopalni. Aby spełniać wymogi bezpieczeństwa należałoby całkowicie odseparować infrastrukturę teleinformatyczną, gdyż  centrum sterowania nie może mieć połączenia z Internetem. To jednak tylko początek wątpliwości, stawiający pod znakiem zapytania sensowność takich deklaracji.

Jak podkreśla Ostasz: „Brać trzeba pod uwagę trzy ważne czynniki. Pierwszy z nich to cena BTC i algorytm, którego trudność rośnie wraz z ceną. Drugi to potrzebna moc obliczeniowa co wiąże się ze zużyciem energii. Tu nasuwa się kolejne pytanie w jakiej technologii miałby odbywać się mining, czy mają być używane urządzenia wydobywcze oparte na energooszczędnych układach scalonych Application-specific Integrated Circuit (ASIC) – dedykowanych do konkretnych operacji, lecz kosztochłonnych na etapie samego programowania czy ma być to superkomputer czy też wykorzystanie klasycznych maszyn opartych o platformę PC? Przy obecnej cenie Bitcoina, tworzenie własnej kopalni to bardzo duży wydatek finansowy, w tej sytuacji mogący dogonić wartość budowy elektrowni. Konsumpcja prądu przy tak dużej inwestycji, może spowodować wykorzystanie mocy elektrowni nawet do 2/3 produkowanego prądu. Zwrot budowy całego obiektu może, ale nie musi się zwrócić. To zależy od tego jak szybko będzie rosły centy kryptowalut, bo zapewne BTC będzie jedną z kilku opcji wydobywczych oraz w jakim czasie to się zwróci. Przy takiej inwestycji zapewne nie krócej niż 10-15 lat”. 

Uszkodzony reaktor jądrowy i radioaktywna chmura znad Belgii

Informacje Neftegaz.ru o konkursie ogłoszonym przez Atomprojekt, które sugerują zmianę sytuacji projektu Rosatomu w obwodzie kaliningradzkim, warto połączyć z jeszcze dwoma wydarzeniami. Być może korelacja jaka zachodzi pomiędzy nimi pozwoli odpowiedzieć na pytanie dlaczego znów nagłaśnia się projekt, mimo, że obiektywnie jego trudna sytuacja (w tym finansowa) nie uległa zmianie.

Pierwsze ciekawe doniesienia przytoczyła agencja Belnovosti informując, że reaktor jądrowy, który zsunął się z dźwigu na terenie budowanej przez Rosatom elektrowni atomowej w Ostrowcu, ma zostać wykorzystany w Bałtyckiej Elektrowni Atomowej (materiał na ten temat można znaleźć również na stronie Biełsatu). Strona białoruska zażądała wymiany sprzętu w związku z incydentem, a rosyjski potentat przystał na to, jednak jak widać postanowił zminimalizować koszty w dość kontrowersyjny sposób.   

Druga ciekawa informacja dotyczy łańcuszka smsowego jaki krążył po Polsce 3 września. Informował on „o radioaktywnej chmurze, która zmierza w stronę Polski”. Miała ona być efektem „awarii elektrowni atomowej w Belgii”. Dezinformację kolportowano przy okazji rozpowszechnianej w polskich mediach depeszy Polskiej Agencji Prasowej o rozdawaniu tabletek z jodem na terenie Niemiec w związku z „obawami dotyczącymi awarii elektrowni atomowej w Belgii”. Polskie służby nie odnotowały żadnego zagrożenia, nie potwierdziły się również informacje na temat problemów siłowni jądrowej w Belgii. Działania na terenie Niemiec mógłby stanowić natomiast element kampanii dezatomizacji tego kraju wdrażanej przez rząd Angeli Merkel.

Co łączy informacje o wznowieniu projektu Bałtyckiej Elektrowni Atomowej w obwodzie kaliningradzkim, chęci zamontowania w niej „upuszczonego” reaktora z Białorusi i łańcuszka sms-owego krążącego po Polsce?

25 sierpnia Energetyka24 informowała, że projekt budowy elektrowni atomowej nabrał nad Wisłą sporej dynamiki medialnej. Duża ilość publikacji pojawiała się równolegle do wizyty studyjnej jaką polscy dziennikarze z Energetyka24, Biznes Alert i Polskiej Agencji Prasowej złożyli w sierpniu Japonii. Dosłownie kilka dni po jej zakończeniu w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Rzeczpospolitej opublikowano teksty koncentrujące się na chińskiej aktywności w ramach projektu jądrowego rozważanego przez Ministerstwo Energii. Tymczasem podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział budowę elektrowni jądrowej w Polsce do 2029 r., a wicepremier Mateusz Morawiecki w rozmowie z Energetyka24 podczas tej samej imprezy przedstawił się jako zwolennik taniej energetyki nuklearnej. Do tej pory media sugerowały, że pomiędzy resortami jest konflikt. 

Zobacz także: Wicepremier Morawiecki dla Energetyka24: Jestem zwolennikiem taniej energetyki jądrowej

Rosyjska reakcja w przestrzeni informacyjnej na polskie plany atomowe 

Najwyraźniej na powyższe wydarzenia w Polsce zaczynają reagować Rosjanie, dla których projekt polskiej elektrowni atomowej jest szkodliwy i stawia pod znakiem zapytania ich plany eksportowe. Pierwszym elementem strategii rosyjskiej wydaje się być realizacja strategii dezinformacyjnej osłabiającej poparcie społeczne dla energetyki atomowej, co jest sporym wyzwaniem ponieważ jest ono wśród Polaków duże. 

Tego typu zabiegi są stałym modelem działania rosyjskiej machiny propagandowej. Do przestrzeni informacyjnej państwa wpuszczane są różnymi kanałami sprzeczne dane lub fikcyjne doniesienia mające wywoływać określone emocje. Działania infoagresora na poziomie emocjonalnym to jednak tylko jedna z płaszczyzn. Istnieje bardzo wiele korzyści z tworzenia szumu informacyjnego: budowanie wątpliwości w różnych grupach docelowych odbiorców informacji, wzmacnianie przekazów i narracji zgodnych z interesami Rosji (zwłaszcza spiskowych, ekologicznych, militarnych, geopolitycznych) czy wspierania źródłami/fikcyjnymi faktami z sieci poszczególnych środowisk prorosyjskich, w tym małych mediów czy pseudo-agencji/generatorów informacji w Polsce, ale i za granicą. W dalszej kolejności zwiększa się szanse na przeniknięcie takich tematów do mainstreamu, czyli do szerszej świadomości społecznej, a tym samym można będzie podejmować konkretne działania mające oddziaływać na konkretne środowiska, zwłaszcza klasę polityczną. Dzięki tego typu aktywnościom można także identyfikować słabe lub w inny sposób wrażliwe punkty ekosystemu informacyjnego danego kraju, mobilizować boty i trolle w sieciach społecznościowych oraz aktywizować liderów opinii. 

Sfera energetyczna należy do jednego z najbardziej priorytetowych obszarów rosyjskiej aktywności na arenie międzynarodowej. Wykorzystanie instrumentarium z obszaru wojny informacyjnej i psychologicznej nie może dziwić. Inna jest w takich sytuacjach również skala prowadzonych operacji informacyjnych. Przykład Bałtyckiej Elektrowni Atomowej to działania propagandowe i dezinformacyjne skierowane do odbiorców w Polsce, krajach bałtyckich ale i innych państwach europejskich. Dotychczasowe wydarzenia związane z siłownią jądrową w obwodzie kaliningradzkim, ale i działaniami Warszawy na arenie międzynarodowej, które nie pokrywają się z interesami Kremla wyraźnie pokazują, iż Rosja jasno identyfikuje swoje priorytety i nie będzie pozostawać obojętna na polskie dążenia do dywersyfikacji energetycznej. Tym bardziej ważne wydaje się podjęcie zróżnicowanych działań na poziomie wewnętrznym, regionalnym, ale i unijnym, wspierających przeciwdziałanie rosyjskim działaniom z obszaru propagandy i dezinformacji oraz ochronę własnej przestrzeni informacyjnej. 

Adam Lelonek, Piotr Maciążek

Zobacz także: Pozdrowienia z Jasieniewa. Polski program jądrowy aktywizuje rosyjskich szpiegów [ANALIZA]

 

Reklama

Komentarze

    Reklama