Reklama

Portal o energetyce

Ukraina na krawędzi. "To będzie bardzo trudna zima" [ANALIZA]

Fot.: Kremlin.ru
Fot.: Kremlin.ru

Niesprzyjające uwarunkowania zewnętrzne i brak myślenia strategicznego w szeregach ukraińskiej władzy sprawiły, że Ukraina weszła w sezon grzewczy wrażliwsza na wstrząsy niż zazwyczaj. Szanse na przejście sezonu opałowego bez większych zakłóceń nie są niskie. Jednak słabości środków zapobiegawczych stosowanych przez Kijów potęgowane przez problemy systemowe powodują, że Ukraina do wiosny będzie na krawędzi kryzysu.

„Dwója" z zarządzania

Dla Ukrainy każdy sezon opałowy to wyzwanie. W tym roku z racji sytuacji na międzynarodowych rynkach energetycznych, a także trudności kreowanych przez Federację Rosyjską przejście przez sezon grzewczy będzie obarczone większym ryzykiem. Pierwszą tego przyczyną są niskie zapasy węgla energetycznego na elektrowniach cieplnych i elektrociepłowniach. Zgodnie z danymi Ministerstwa Energetyki Ukrainy według stanu na 21 grudnia zapasy te są dwukrotnie niższe od wyznaczonych w Prognozowanym Bilansie Energii Elektrycznej Zjednoczonego Systemu Energetycznego - dokumentu określającego m. in. poziom niezbędnych zapasów. Np. 24 grudnia ze względu na brak węgla pracę wstrzymało 16 bloków elektrowni i elektrociepłowni (nie licząc tych, które nie funkcjonowały z innych przyczyn).

Wysokie ceny na węgiel energetyczny na rynkach światowych sprawiają, że włodarze elektrowni węglowych kilkakrotnie się zastanowią, zanim zdecydują o uzupełnieniu deficytu importowanym surowcem. Do tego na początku listopada rosyjskie koleje poinformowały o braku możliwości transportu węgla na Ukrainę, w tym węgla tranzytem z Kazachstanu. Premier Ukrainy Denys Szmyhal poinformował, że surowiec trafi na Ukrainę drogą morską, ale to dodatkowe koszty i czas.

Są jeszcze co najmniej dwa czynniki obrazujące niską jakość zarządzania energetyką przez obecne władze. Kolejnej przyczyny złego przygotowania do sezonu opałowego (deficytu węgla energetycznego) należy doszukiwać się jeszcze w 2020 roku oraz w poprzednim sezonie opałowym. Po pierwsze, władze nie zechciały zrealizować pomysłów poprzedniej minister energetyki Olhi Busławeć, która proponowała zainwestować 2 mld UAH w wydobycie krajowe węgla. Gdyby jej idee zostały zmaterializowane, to w 2021 roku Ukraina miałaby dodatkowe 600 tys. ton węgla, a w przyszłym roku 1,5 mln ton. Zapewniłoby to „poduszkę" bezpieczeństwa i zaoszczędziło środki finansowe potrzebne obecnie na drogi import.

Po drugie, Enerhoatom - operator elektrowni jądrowych, nie dotrzymał terminów kampanii remontowej przed poprzednim sezonem grzewczym. Spowodowało to, że zamiast tradycyjnie pracujących maksymalnie 13 z 15 bloków jądrowych, ubiegłej zimy pracowało tylko 10, co zwiększało obciążenie elektrowni cieplnych i wodnych. Cieplne zużyły znacznie więcej węgla niż planowały, a wodne wykorzystywały ze swych zbiorników (głównie elektrownie w Krzemieńczuku i Kachowska) sporo więcej wody niż zazwyczaj.

Do tego dochodzą działania władz mocno deformujące konkurencję na rynku energii elektrycznej, co zabija gotowość do inwestowania w wydobycie własne węgla i utrudnia planowanie. Rzutuje to na ograniczenia w tworzeniu długoterminowej wizji działalności uczestników rynku. Przejawem braku stabilnego planu działań były też np. gwałtowne ruchy kadrowe w listopadzie (rotacje na najwyższym szczeblu w państwowych przedsiębiorstwach „Kupiec Gwarantowany" i „Operator Rynku" oraz na stanowisku wiceministra energetyki) w momencie tak krytycznym dla przejścia sezonu, co dodatkowo świadczą o braku jasnej wizji i sporej nerwowości. Obiektywne przyczyny dla trudności (kłopoty systemowe odkładane od lat, sytuacja na rynkach energetycznych w Europie) elektrowni cieplnych i elektrociepłowni w obecnym sezonie opałowym są zatem pogłębiane przez nieodpowiedzialne zarządzanie sektorem energetyki.

Gazowa (prawie) rezerwa

W listopadzie z ukraińskich magazynów podziemnych wytłoczono 2,67 mld m3. 1 grudnia zapasy stanowiły 16,1 mld m3., a według stanu na 22 grudnia skurczyły się do 14,6 mld m3, co daje średnią 70 mln m3 na dobę. Na tle obniżki temperatury w trzeciej dekadzie grudnia, dobowe wytłaczanie wzrosło do ponad 100 mln m3 na dobę. Zatem, w kolejnych tygodniach i miesiącach zimowych ta średnia raczej ulegnie zwiększeniu, tym bardziej, że dotychczasowe wskaźniki osiągnięto przy stosunkowo ciepłych temperaturach w listopadzie i pierwszej połowie grudnia. Mimo tego, zwraca uwagę niski poziom wytłaczania gazu w grudniu (prawdopodobnie będzie niższy niż w listopadzie) wywołany wstrzymaniem prac zakładów przemysłowych oraz wyhamowaniem procesu odbierania surowca przez europejskie firmy przechowujące gaz na Ukrainie w trybie składu celnego. Jest to czynnik amortyzujący zagrożenia dla wyczerpania zapasów surowca przed końcem sezonu.

Ołeksij Chabatiuk - specjalista ds. energetyki ze sporym stażem pracy w ukraińskich spółkach i instytucjach sektora, w komentarzu dla Energatyka24.com zastrzega, że problemy z gazem mogą stać się realne, jeśli na początku lutego zapasy skurczą się do około 10-11 mld m3, a temperatura powietrza w lutym i marcu nie będzie łaskawa. Wówczas otworzy się okno możliwości dla oddziaływania na GTS Ukrainy dla Gazpromu. Luty i marzec - końcówka sezonu opałowego, to tradycyjnie wrażliwe miesiące dla systemu ukraińskiego. Jeśli Gazprom wstrzyma fizyczny przesył przez Ukrainę (kontakt tranzytowy zobowiązuje go do opłaty za 110 mln m3 gazu na dobę - 40 mld m3 rocznie, ale nie do przesyłu), to GTS będzie mieć spore problemy z zapewnieniem odpowiednio wysokiego ciśnienia w rurach, co znacznie skomplikuje dostawy surowca do regionów południowo-wschodnich (magazyny gazu znajdują przede wszystkim w zachodniej części kraju). W ocenie Chabatiuka wystarczy tydzień znacznego ograniczenia lub całkowitego wstrzymania przesyłu przez Rosjan, by takie kłopoty wystąpiły.

Hennadij Riabcew - dyrektor programów specjalnych w Centrum Naukowo-Technicznym Psycheja z Kijowa, jest w tym zakresie optymistą. Fachowiec uważa, że Gazprom nie zdecyduje się na taki krok, bo nie zechce tracić szanse na poprawę swej kondycji finansowej, którą stwarza mu możliwość realizacji gazu w Europie.

Władze zapewniają, że w związku z wysokimi cenami na gaz, zakłady przemysłowe i tak ograniczają konsumpcję, zwłaszcza w miesiącach zimowych, co spowolni wyczerpywanie się magazynów. Według ocen innego eksperta - Leonida Unihowskiego, zapasów gazu wystarczy do końca sezonu grzewczego dla potrzeb społeczeństwa i sektora komunalnego, a krótkotrwałe przerwy w dostawach mogą dotyczyć odbiorców przemysłowych w styczniu-marcu. Fachowiec uważa, że Ukraina musi wykupić ok. 2 mld m3 gazu ze swoich magazynów należącego do firm europejskich i przebywającego tam w trybie składu celnego lub zakupić takie ilości zagranicą, jeśli będą dostępne. Jednak szacunki te dotyczą sytuacji, gdy nie ma potrzeby zwiększania popytu na gaz z uwagi na deficyt węgla, a jak wspomniano powyżej - taką możliwość rząd uruchomił.

Mamy, zatem sytuację, w której gaz ziemny rozpatrywany przez resort energetyki jako jeden z czynników amortyzujący deficyt węgla energetycznego, może łatwo przekształcić się z atutu w problem w dotrwaniu do końca sezonu grzewczego. Dodatkowo, zdaniem Unihowskiego znacznie trudniej wyglądają perspektywy sezonu grzewczego 2022/23, zwłaszcza w świetle wysokiego prawdopodobieństwa, że w kwietniu 2022 roku w magazynach może pozostać tylko tzw. gaz buforowy (około 5 mld m3) i Ukraina będzie musiała do początku kolejnego sezonu wtłoczyć około 13-14 mld m3.

Co na to władze?

Władze uspokajają regularnie informując, że choć problemy z zapasami mają miejsce, to sytuacja jest pod pełną kontrolą. Tłumaczą, że szereg działań rządu, spółek Skarbu Państwa oraz prywatnych uczestników rynku pozwoli zamortyzować trudności i uniknąć blackoutu. Czynniki państwowe stosują podejście obejmujące kilka kierunków „ratunkowych". Pierwszym jest gorączkowe poszukiwanie węgla energetycznego na rynkach międzynarodowych. Państwowy koncern Centrenerho (trzy elektrownie) potrzebuje 1,6 mln ton do końca sezonu. Z nich 800 tys. to węgiel z kopalń państwowych, a 900 tys. ton import, z których 420 tys. już zakontraktowano (i częściowo dostarczono), a negocjacje dotyczące 510 tys. ton trwają. Przy czym Centrenerho ma trudności z zapewnieniem płynności finansowej.

Donbasenerho (elektrownia w Słowiańsku) potrzebuje 650 tys. ton w proporcji 70% - import, 30% - własny surowiec. Przy czym większość zaplanowanego importu miała pochodzić z Rosji lub z Kazachstanu (dostarczanego przez Rosję, która zablokowała tranzyt).

DTEK deklaruje stabilne źródło węgla (1,1-1,2 mln ton towarowego surowca miesięcznie) z własnych kopalń oraz łącznie 479 tys. ton z importu już zakontraktowanego od listopada do stycznia. Mimo, że kompania deklaruje gotowość do zaspokojenia popytu na węgiel, kontynuuje negocjacje z kontrahentami z zagranicy.

Riabcew podkreśla, że choć zapasy węgla są rzeczywiście niskie, to ich uzupełnienie na rynkach zewnętrznych jest kwestią czasu i nie warto wzniecać paniki w tym zakresie. Należy jednak pamiętać, że zakupy na rynkach międzynarodowych to także duże obciążenie finansowe potęgujące skomplikowane relacje finansowe między uczestnikami rynku energii elektrycznej.

Drugim ruchem mającym ratować sytuację jest uruchomienie importu energii elektrycznej z Białorusi. Choć ilości tej energii nie są duże, to służą do bilansowania systemu, który w związku z deficytem mocy manewrujących ma z tym tradycyjnie spore trudności, zwłaszcza w miesiącach zimowych. Przy tej okazji należy zwrócić uwagę na ryzyko polityczne. Białoruś, która coraz bardziej demonstruje dryf w kierunku Kremla, może w momencie szczytowego zapotrzebowania zaprzestać eksportu na Ukrainę, co skomplikowałoby operatorowi systemu przesyłowego Ukrainy Ukrenerho zapewnienie jego stabilnej pracy. Kijów planował zresztą w listopadzie rozpocząć import energii z FR, ale otrzymał odmowę.

Trzecim rozwiązaniem jest praca na pełną moc elektrowni jądrowych. Obecnie z 15 bloków pracuje 14, a w okresie spodziewanych największych mrozów w styczniu i lutym ma funkcjonować wszystkich 15. Przypomnijmy, że jest to energia bazowa, która nie podlega manewrowaniu, a nagłe zaprzestanie pracy choćby jednego z bloków np. w wyniku awarii będzie w takim układzie trudna do powetowania.

Kolejnym zabiegiem jest otwarcie możliwości elektrowniom węglowym pracy na gazie ziemnym. 15 grudnia rząd podjął decyzję o umożliwieniu elektrowniom węglowym mającym możliwość spalania gazu zamiast węgla - pracę na błękitnym paliwie. Jednak to rodzi pytanie o to, czy pod koniec sezonu opałowego Ukraina nie zderzy się z deficytem gazu ziemnego, którego ceny na rynkach europejskich w ostatnim czasie oszalały (o tym nieco niżej).

Ponadto według wyliczeń Ołeksija Chabatiuka zaproponowane przez regulatora elektrowniom taryfy na energię z gazu powodują, że albo włodarze elektrowni będą dopłacać do produkcji prądu z gazu, albo dopłacać im będzie Naftohaz. Według nieoficjalnej informacji w roli dotującego ma być Naftohaz. Tak czy inaczej te wymuszone zmiany odbiją się na cenach energii, co pociągnie za sobą wzrost cen na inne towary, a także deformują i tak niedoskonałe mechanizmy rynkowe.

Po piąte, władze dokonują tych zabiegów jednocześnie dbając o grubość portfeli „przeciętnych" Ukraińców - usiłują poprzez ręczne zarządzanie rynkiem zapobiec wzrostowi cen, co prowadzi do konfliktów z jego uczestnikami. Jednym z teatrów takiego sporu są relacje prezydenta z najbogatszym obywatelem Ukrainy - Rinatem Achmetowem. Jego koncern DTEK kontroluje ok. 75% elektrowni węglowych i ponad 20% elektrowni pracujących na OZE oraz ponad połowę sieci dystrybucji energii elektrycznej.

Najprawdopodobniej właśnie w ramach sporu z oligarchą ministerstwo energetyki zapowiedziało zainicjowanie przyjęcia ustawy o tymczasowych administracjach na obiektach infrastruktury krytycznej, w tym obiektach energetyki. Riabcew ocenia projekt ustawy skrajnie negatywnie nie tylko pod kątem samej filozofii takiego kroku, ale również jakości tekstu, która jest bardzo niska. Sugeruje to, że ma to być bardziej sygnał do Achmetowa, który powinien go docelowo zdyscyplinować. Zaistnienie jednak sytuacji konfliktowej z zajmującym pozycję monopolistyczną graczem jakim jest DTEK może się skończyć destabilizacją rynku i pracy ZSE (nt. konfliktu z oligarchą w jednym z kolejnych tekstów).

Ogółem, zatem sytuacja nie jest krytyczna i obrane działania zapobiegawcze mają szansę na powodzenie. Zwraca jednak uwagę, że większość z ww. zabiegów ma wątłe fundamenty i wątpliwości co do gwarancji ich wdrożenia są wyższe niż w przypadku ubiegłych sezonów grzewczych. Innymi słowy warianty awaryjne nie są rezerwą, która pozwala spać spokojnie. Zwłaszcza w świetle wciąż wysokiej awaryjności energetycznej infrastruktury Ukrainy - bloków elektrowni czy sieci przesyłowych i dystrybucji.

ENTSO-E

W ostatnich latach Ukraina dokonała sporych i stosunkowo skutecznych wysiłków w ramach integracji ZSE do ENTSO-E. Przypomnimy, że obecnie tylko niewielka część systemu elektroenergetycznego Ukrainy (tzw. wyspa bursztyńska na Zachodzie kraju) jest zintegrowana z ENTSO-E. Reszta pracuje w zsynchronizowany sposób z systemem BRELL (systemy energetyczne krajów bałtyckich, Białorusi i Rosji). Jednym z finalnych akordów synchronizacji z ENTSO-E mają być testy pracy w odizolowanym trybie (w tym bez bieżących, bilansujących przesyłów „z" bądź „do" Rosji czy Białorusi). Testy te są zaplanowane na najchłodniejsze dni w styczniu bądź lutym i maja potrwać 3-4 dni. Ich druga odsłona ma się odbyć latem w czasie największych upałów. Na podstawie wyników pracy ZSE w trybie odizolowanym ENTSO-E ma podjąć ostateczną decyzję o gotowości technicznej ZSE do synchronizacji z ENTSO-E. Testy w okresie zimowym kreują dodatkowe potrzeby w węglu energetycznym w wysokości co najmniej 300 tys. ton.

Kijów stoi przed trudnym wyborem dotyczącym testów. Ryzyko związane z brakiem wystarczającej ilości zapasów i możliwych prowokacji ze strony Rosji i Białorusi w trakcie prowadzenia testowania, mogłoby doprowadzić nie tylko do negatywnych wyników testu, ale i skomplikowania stabilnej pracy ZSE. Drugi scenariusz wygląda jeszcze gorzej. Ołeksij Chabatiuk mówi, że w Kijowie rozważa się wariant, w którym po odbyciu przez ZSE kilkudniowych testów w trybie odizolowanym, Moskwa nie zechce podłączyć z powrotem ZSE do swojego systemu. Skomplikowałoby to wówczas znacząco przejście do końca sezonu grzewczego i oznaczałoby niemal na pewno ograniczanie dostaw prądu nad Dnieprem. Odłożenie testów nie będzie jakimś dramatem, bo (zakładając, że latem testowanie się odbędzie) de facto opóźnienie wyniesie pół roku. Wiele, zatem wskazuje na to, że władze zrezygnują z zimowych testów i przełożą je na kolejny sezon opałowy.

Wnioski

Ukraina weszła w obecny sezon opałowy gorzej przygotowana niż w latach ubiegłych, a kluczowym wskaźnikiem to odzwierciedlającym są zaniżone zapasy węgla energetycznego. Ich poziom nie jest jednak krytycznie niski i może zostać stosunkowo łatwo uzupełniony.

Znacznie gorzej, że środki zapobiegawcze, które uruchomił Kijów są wątpliwe. Zastępowanie węgla gazem może wywołać deficyt błękitnego paliwa, który mogą pogłębić działania FR, import energii elektrycznej z Białorusi jest wrażliwy na decyzje polityczne Moskwy i Mińska, a praca wszystkich bloków EJ sprawia, że w przypadku koniecznego odłączenia choćby jednego z nich, znalezienie alternatywy będzie ciężkie. Do tego dochodzi populistyczna linia władz, która prowokuje wzrost napięć w relacjach z ważnymi graczami na rynkach. Brak dbałości i odpowiedzialności w zarządzaniu energetyką doprowadził do ograniczenia pola manewru na wypadek materializacji negatywnych scenariuszy, których realizacja będzie krytyczna dla przejścia sezonu.

Obecny sezon opałowy uwypukla bolączki systemowe polityki energetycznej Ukrainy. Populizm i zaniechanie inwestycji konserwujące archaiczne mechanizmy funkcjonowania energetyki są czynnikami potęgującymi wrażliwość sektora na wstrząsy. Niepokojącym w świetle słabego przygotowania do sezonu grzewczego jest wciąż wysoki stan awaryjności energetycznej infrastruktury Ukrainy - bloków elektrowni czy sieci przesyłowych i dystrybucji. Przestarzała i w dużym stopniu zużyta infrastruktura może się okazać słabym punktem w niemisternie utkanym planie ukraińskich władz i zostanie poddana nie lada testowi.

Choć szanse na przetrwanie sezonu opałowego przez Ukrainę bez masowych odłączeń prądu czy ciepła nie są niskie, za wysoce prawdopodobne należy uznać odłożenie testów pracy ZSE w trybie odizolowanym niezbędnych do synchronizacji z ENTSO-E.

Reklama

Komentarze

    Reklama