Reklama

Portal o energetyce

"Orlen w rękach Rosjan"? Nieuzasadniona krytyka nowego kontraktu z Rosnieftem

  • Start rakiety Chang Zheng-2D. Fot. Cristóbal Alvarado Minic/Wikipedia
    Start rakiety Chang Zheng-2D. Fot. Cristóbal Alvarado Minic/Wikipedia

Wśród części komentatorów pojawiła się negatywna opinia na temat umowy jaką PKN Orlen zawarł z Rosnieftem w sprawie dostaw ropy naftowej dla kontrolowanego przez płocki koncern czeskiego Unipetrolu. Czy jest ona uzasadniona?



Fundamentem negatywnej oceny nowego kontraktu zawartego przez Rosnieft i PKN Orlen jest rzekome zaprzepaszczenie dywersyfikacji dostaw ropy naftowej przez płocki koncern. Pogląd taki nie ma jednak uzasadnienia w energetycznej rzeczywistości. W chwili obecnej  wszystkie rynki regionu korzystają z rosyjskiego "czarnego złota". Nie da się tej zależności zmienić z dnia na dzień, choć akurat nad Wisłą robi się wiele by to zmienić (budowa Naftoportu przez PERN).


W kontekście powyższej sytuacji priorytetem Polski (i należących do skarbu państwa spółek) jest przede wszystkim utrzymanie satysfakcjonującego poziomu rosyjskich dostaw przez ropociąg "Przyjaźń". Alternatywą dla niego jest bowiem wybudowany przez Władimira Putina kompleks w Ust Łudze, który ma pełnić w sektorze naftowym analogiczną rolę do gazowego Nord Streamu (omijać kraje tranzytowe). Z tej perspektywy kontrakt zawarty przez Orlen i Rosnieft na początku br. mógł budzić pewne wątpliwości ponieważ znajdowała się w nim klauzula możliwości realizacji dostaw alternatywną trasą (drogą morską).  Natomiast aktualna umowa na dostawy rosyjskiej ropy dla Unipetrolu, który kontroluje płocki koncern powinna być oceniana pozytywnie z dwóch powodów. Po pierwsze będzie odbywała się systemem "Przyjaźń", po drugie pozwala rugowanemu przez czeski rząd Orlenowi złapać oddech. 

Czytaj także: Chiński kontrakt Rosnieftu: dostawy ropy do Europy zagrożone?

Warto zwrócić uwagę na to,  że polski koncern ma problem ze zbyt wysokimi opłatami za przesył surowca do swoich czeskich rafinerii. Oficjalnie jest to związane z wygasającą pod koniec czerwca tymczasową umową z operatorem ropociągów Mero i twardymi negocjacjami w tej sprawie. De facto to efekt celowych działań ministra przemysłu i handlu w rządzie Petra Nečasa- Martina Kuby. Jego inicjatywy od dłuższego czasu koncentrowały się na konsolidacji pozostających w rękach państwa firm naftowych (Mero i Čepro) i osłabianiu Orlenu. W chwili obecnej jest on na dodatek poważnym kandydatem na premiera. To pokłosie wielkiej afery, która wstrząsnęła naszym południowym sąsiadem i zmusiła do dymisji dotychczasowego szefa rządu.

Piotr A. Maciążek

 
Reklama

Komentarze

    Reklama