Reklama

Ropa

Kulisy porozumienia OPEC+. Jak Trump uratował naftową umowę wszechczasów [KOMENTARZ]

Fot. Flickr/White House
Fot. Flickr/White House

Późnym wieczorem 12 kwietnia kraje OPEC+ ostatecznie doszły do porozumienia w kwestii kwot cięć produkcji. Umowa wisiała na włosku – Meksyk nie zgodził się na swój przydział. Cały historyczny deal miał uratować prezydent USA.

Ceny ropy spadły prawie o połowę od początku marca w związku ze spowolnieniem popytu na rynku z powodu wybuchu koronawirusa, a także braku porozumienia w ramach OPEC+.

6 marca kraje sojuszu nie mogły zgodzić się ani na zmianę parametrów porozumień dotyczących ograniczenia wydobycia ropy, ani na ich rozszerzenie. W rezultacie od 1 kwietnia zniesiono ograniczenia produkcji w krajach członkowskich byłego sojuszu.

Media po niepowodzeniu negocjacji OPEC + zaczęły pisać o rozpoczęciu wojny cenowej producentów. Reuters poinformował, że Arabia Saudyjska próbuje wyprzeć rosyjską ropę z głównych rynków, oferując zamiast tego swoją własną po niższej cenie. W tym samym czasie królestwo oficjalnie ogłosiło wzrost produkcji ropy z kwietnia do 12,3 miliona baryłek dziennie, czyli o 300 tysięcy baryłek dziennie więcej niż dotychczasowy rekord.

Spadki na rynkach trwają w najlepsze, wojna canowa powoli zaczyna zagrażać sektorowi łupkowemu w USA. Prezydent Stanów Zjednoczonych nawołuje kraje OPEC do porozumienia, rozmawia z Władimirem Putinem oraz Mohammedem bin Salmanem, na początku kwietnia mówi: „wierzę, że saudyjsko-rosyjska wojna cenowa zakończy się w ciągu kilki dni”.

Pojawiają się informacje o zwołaniu spotkania OPEC+ i nowym porozumieniu. Na 6 kwietnia wyznaczono termin wideokonferencji. Do niej nie dochodzi, bo dwa dni wcześniej ma miejsce pyskówka pomiędzy Rijadem a Moskwa, w której oba kraje oskarżają się o wywołanie wojny cenowej.

Spotkanie zostaje przełożone na 9 kwietnia. Prawie wszystko zostało dopięte, ale na pokładzie pojawia się buntownik – Meksyk. Kraj tortilli i mariachi nie godzi się na swoją kwotę cięć, czyli 400 tys. baryłek dziennie. Rosja i Arabia Saudyjska biorą na siebie cięcia o ponad 2,5 mln baryłek dziennie obie, reszta proporcjonalnie zmniejsza produkcję o 23%. Łącznie światowa podaż miała spaść o 10 mln bpd, czyli o 10%. 

Umowa wisi na włosku, Meksyk jest uparty. Kolejne fiasko rozmów OPEC spowodowałoby jeszcze większy chaos, spadki i kontynuację wojny cenowej. Do gry wchodzi w tym momencie Donald Trump. Zapewnia sąsiada, w osobie prezydenta Meksyku, że Stany Zjednoczone wezmą „na siebie” te 300 tys. baryłek dziennie, na które Meksyk nie chce się zgodzić. Deal został uratowany, choć deklaracje przywódcy USA nie zawierają żadnych szczegółów. Wcześniej nie zgodził się on na jakiekolwiek gwarancje o obniżeniu produkcji w swoim kraju twierdząc, że wraz z malejącym popytem będzie to zachodzić w sposób naturalny.

Reklama

Komentarze

    Reklama