Reklama

Klimat

Trzęsienie ziemi w korporacjach. Wszystko podporządkowane walce ze zmianami klimatu [KOMENTARZ]

Fot. Canva
Fot. Canva

Początek lat 20. XXI wieku będzie najprawdopodobniej zapamiętany jako punkt zwrotny, w którym największe światowe korporacje realnie dostosują swoją działalność do walki ze zmianami klimatycznymi. Trend ten zrewolucjonizuje filozofię inwestowania, codziennych operacji oraz doboru kadr. 

O zmianach klimatycznych słyszymy od dekad i przez większość tego czasu pozostawały one domeną naukowców, ewentualnie aktywistów. Później zawędrowały do ośrodków opinii publicznej, a stamtąd już prostą drogą pod strzechy. 

Koncerny przeciw nauce 

Jednocześnie w tle trwała brutalna walka – wielkim koncernom zarabiającym miliardy na wydobyciu, dystrybucji czy spalaniu paliw kopalnych zależało na tym, aby poddać w wątpliwość fakt, że średnia temperatura na naszej planecie się zwiększa. Kampania ta, przybierające różne formy, odnosiła niemałe sukcesy. Do dziś niemal w każdym społeczeństwie znajduje się grupa ludzi, którzy kwestionują dane naukowe pod którym podpisuje się ponad 95% naukowców badających klimat na Ziemi.

I choć wielkie koncerny paliwowe i energetyczne, których emisje przyczyniają się do ocieplania naszej planety, już dosyć dawno przyjęły do wiadomości, że zmiany klimatyczne zachodzą, a nawet zapowiedziały reformy w swojej działalności, dalej hojnie sponsorują ośrodki i osoby, które poddają to w wątpliwość. Całkiem niedawno, bo przed wyborami do Kongresu w Stanach Zjednoczonych w 2020 roku kandydaci, którzy zawsze blokowali legislacje mające na celu zmniejszenie emisji, otrzymali rekordowe fundusze od korporacji.

„Bloomberg Green zbadał darowizny na cele polityczne od firm z S&P 100 i dużych amerykańskich firm przyczyniających się do zmian klimatu zidentyfikowanych przez Climate Action 100+, które mają na celu pomóc im w obniżeniu emisji. Za każdego dolara, jaki te korporacje przekazały jednemu z najbardziej przyjaznych dla klimatu członków Kongresu w tym cyklu wyborczym, dawały 1,84 dolara – prawie dwa razy więcej – zagorzałym obstrukcjonistom proaktywnej polityki klimatycznej” – pisze Bloomberg.

Możemy się cieszyć z kolejnych zapowiedzi paliwowych koncernów o inwestycjach w czystą energię czy też ogłaszaniu dat neutralności klimatycznej, ale należy pamiętać, że w większości strumień pieniędzy ciągle kierowany jest gdzie indziej niż strumień deklaracji. 

Wciąż jednak mamy więcej powodów do optymizmu. Mimo potężnych nakładów pieniężnych, świadomość zmian klimatycznych i potrzebnych działań jest coraz większa i wnika w kolejne sektory gospodarki, instytucje i po prostu w społeczeństwa. W badaniu Pew Research z 2020 roku wynikło, że 70% Amerykanów domaga się od władz aktywnej walki z ociepleniem klimatu. Również w raporcie Energetyka2020 Polacy wykazali bardzo wysokie poparcie dla odnawialnych źródeł energii. Aż 90% respondentów poparło przejście na czyste źródła energii w związku z dążeniem UE do neutralności klimatycznej. 

Zwrot spojrzenia na klimat społeczeństwie, czyli wśród wyborców, muszą nieść za sobą zmiany w opinii polityków. Można dostrzec, że tradycyjnie sceptyczne wobec aktywnej polityki klimatycznej partie prawicowe dokonują przeskoku na zielone pozycje.

Przez dekady, pomimo zwiększającej się świadomości, świat finansów prowadził "business as usual". Nawet jeśli menadżerowie funduszów czy prezesi banków przyjmowali do wiadomości ocieplenie klimatu, to dla ich portfolio priorytetem był zysk, a taki zapewniały inwestycje w kopaliny.    

Aż do teraz. 2021 rok może być pierwszym, w którym największe na świecie banki zainwestują więcej pieniędzy w czystą energię niż w brudną. 

Liczby nie kłamią 

W ciągu ponad pięciu lat, odkąd świat zgodził się na walkę ze wzrostem średnich temperatur w ramach porozumienia paryskiego, banki przeznaczyły ponad 3,6 biliona dolarów na projekty związane z paliwami kopalnymi - prawie trzy razy więcej niż suma obligacji i kredytów wspierających zielone projekty. Wydaje się, że ta trwała dysproporcja sprzyjająca producentom ropy, gazu i węgla może się wreszcie skończyć, bowiem 2021 rok najprawdopodobniej będzie punktem zwrotnym.

Zielone obligacje i pożyczki z globalnego sektora bankowego przekraczają do tej pory (połowa maja) w tym roku wartość finansowania paliw kopalnych, co jest sytuacją bez precedensu. Dane Bloomberga obejmujące prawie 140 instytucji finansowych na całym świecie pokazują, że co najmniej 203 miliardy dolarów popłynęły w obligacjach i pożyczkach dla projektów odnawialnych i innych przedsięwzięć przyjaznych dla klimatu do 14 maja, w porównaniu z 189 miliardami dolarów dla firm skoncentrowanych na węglowodorach. 

Nie wiemy, jak sytuacja będzie wyglądać na koniec roku, ale trend jest wyraźny i bezprecedensowy. W świecie finansów zachodzi realna zmiana, to już nie są puste deklaracje, ale działania, które można przedstawić na liczbach, danych.

Oczywiste jest również, że wspomniane instytucje finansowe posiadają brudne aktywa, skupowane nie tylko przez ostatnie lata, ale i dekady. Aktywa te ciążą bankom i funduszom, powstają pierwsze pomysły przesuwania ich do dedykowanych instytucji, które zgromadzą je w celu wygaszenia. Czy to nam czegoś nie przypomina? Tak, to kopia rozwiązań niemieckich i polskich w zakresie odchodzenia od węgla. Powstaje dedykowana jednostka, która uwalnia spółki państwowe od węgla, przejmując kopalnie. W Niemczech było to RAG-Stiftung, w Polsce taką rolę będzie pełnić Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego. 

Ma to faktycznie wiele sensu. Spółki notowane publicznie zyskają w oczach inwestorów w momencie, gdy ich posiadaniu nie będzie już „zatrutych” węglowych aktywów.  Na Wall Street tę inicjatywą promuje Citigroup oraz Trafigura.

Reklama
Reklama

Wojny klimatyczne

Inną odsłoną realnych zmian w korporacjach i jednocześnie dowodem na nie jest historia, która niedawno wydarzyła się w jednym z największych koncernów paliwowych na świecie, czyli ExxonMobil. 

Engine No. 1, niewielki fundusz inwestycyjny, który określa się jako aktywnie zaangażowany w walkę ze zmianami klimatu i kierujący się takimi kategoriami przy lokowaniu środków, posiada zaledwie 0,2% Exxona i nawet w sytuacji, gdy najwięksi udziałowcy posiadają po kilka procent (Vanguard ok. 8%, State Street ok. 6%, BlackRock ok. 5%), nie są to udziały, dzięki którym można wpływać na obsadę stanowisk w spółce czy kierunek jej polityki. Po kilkumiesięcznej wojnie, podczas której władze Exxona oraz Engine No.1 wymieniały uprzejmości za pomocą mediów społecznościowych oraz tradycyjnych, niemożliwe stało się możliwe - Dawid pokonał Goliata.

"Nie dajcie się zwieść istniejącemu od kilku miesięcy funduszowi hedgingowemu, Engine no. 1, który chce, aby wasza firma realizowała niejasny i nieokreślony plan - który naszym zdaniem zagrozi naszej przyszłości i waszej dywidendzie" – napisał w kwietniu Exxon do akcjonariuszy. 

„Historyczna strata Exxona w wysokości 22,4 miliardów dolarów w zeszłym roku, spadek ratingu kredytowego i dalsze poleganie na paliwach kopalnych doprowadziły do oszałamiającego upadku niegdyś kultowej amerykańskiej firmy" – odpowiedział Engine no.1.

Ku zdumieniu korporacyjnego świata, Exxon przegrał. Engine No. 1 zdołał przekonać kilku większych akcjonariuszy tj. BlackRock do zagłosowania za ich dwiema kandydaturami do rady nadzorczej. Trzeba przyznać, że akurat ExxonMobil niespecjalnie wykazywał ambicje zmniejszenia emisji czy inwestycji w czystą energię. Władze spółki otrzymały dotkliwy cios przez zaniedbania w tej sferze. 

Tipping point 

 Wspomniani dwaj członkowie RN nie są bynajmniej aktywistami ekologicznymi czy też naukowcami. To doświadczeni w branży naftowej menadżerowie, ale gotowi na reformy w kierunku zmniejszenia emisji. Niewykluczone, że jednak do podobnych organów decyzyjnych będą trafiać właśnie badacze biegli w kwestiach klimatycznych, którzy będą recenzować działalność spółek w tej sferze. W niektórych korporacjach powstają stanowiska w zarządach o nazwie CCO – „chief climate oficer” lub CSO - „chief sustainability oficer”. Takie funkcje posiadają już AIG, Ralph Lauren, Citigroup, LafargeHolcim, PepsiCo czy też Orange. 

Na pewno byłoby to korzystne w perspektywie wyceny giełdowej. Wróćmy do badań – jeśli prawie ¾ społeczeństwa zależy na walce z ociepleniem, to przecież nie będzie miało to tylko przełożenia na wybory polityczne ale również na wybory portfelowe. Ci ludzie to również inwestorzy, akcjonariusze, którzy nie będą chcieli wspierać brudnych inwestycji.

Rzecz jasna, ktoś może powiedzieć, że mowa jest o wielkich zachodnich koncernach, rynku amerykańskim czy zachodnioeuropejskim. Tak jak w przypadku wielu innych procesów, i ten dojdzie również do naszego regionu i kraju. Być może z lekkim opóźnieniem, ale sieci powiązań z globalnymi rynkami kluczowych graczy w naszej gospodarce sprawią, że te trendy, a później wymagania, będą dotyczyć naszych rodzimych spółek.

W literaturze dotyczącej zmian społecznych funkcjonuje pojęcie „tipping point”, który można przetłumaczyć jako „punkt zwrotny”. W skrócie chodzi o to, że najpierw zmiany pomimo wysiłków są powolne, ale gdy odpowiednia ilość wysiłku zostanie nagromadzona i przekroczy pewien krytyczny poziom, to wówczas bardzo szybko wylewa się i zmiana zachodzi błyskawicznie. Wydaje się, że początek lat 20. XXI wieku to właśnie taki prawdziwy „tipping point” w walce z ociepleniem klimatu.

Reklama

Komentarze

    Reklama