Reklama

Gaz

Rosyjskie media: rozmowy z Ukrainą o tranzycie gazu bez rezultatu

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Pierwsza runda rozmów między Rosją i Ukrainą na temat tranzytu gazu po 2019 roku, która odbyła się we wtorek w Berlinie przy pośrednictwie Komisji Europejskiej i Niemiec, nie przyniosła rezultatów - ocenia w środę rosyjski dziennik „Wiedomosti”.

Kolejne spotkanie odbędzie się jesienią.

Były to pierwsze rozmowy na szczeblu ministerialnym o okresie po 2019 roku, a więc po wygaśnięciu obecnego kontraktu na tranzyt rosyjskiego gazu do krajów UE. Stronami kontraktu są koncerny dwóch państw: rosyjski Gazprom i ukraiński Naftohaz.

Minister energetyki Rosji Aleksandr Nowak wskazał w Berlinie, że gwarancją wykorzystania ukraińskiej trasy przesyłu gazu po roku 2019 może być wzrost eksportu rosyjskiego surowca do krajów europejskich o około 10-15 proc. "Dyskutowano o tej dodatkowej ilości gazu jako o jednym z możliwych źródeł zapełnienia" gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy - powiedział Nowak.

Teraz - jak relacjonuje dziennik "Kommiersant" - kolejna runda rozmów odbędzie się w październiku po oszacowaniu przez UE swych długoterminowych potrzeb importu surowca. Od oceny, jakie dodatkowe ilości gazu będą potrzebne UE w ciągu najbliższych 10 lat, "bezpośrednio zależy zapotrzebowanie Gazpromu na tranzyt ukraiński" - twierdzi "Kommiersant".

Według ministerstwa energetyki Rosji dostawy Gazpromu do krajów zachodnich mogą wzrosnąć o 17-25 mld metrów sześciennych gazu rocznie. "Ocena wzrostu popytu o 25 mld metrów sześciennych, a także rozpatrywany termin dziesięciu lat są zgodne z ramami nowego kontraktu tranzytowego, który źródła w branży uznawały za najbardziej akceptowalny dla Gazpromu" - podał w środę "Kommiersant".

Rosyjska prasa zwraca uwagę, że Nowak mówił w Berlinie o postawionym przez Rosję głównym warunku podpisania nowego kontraktu na tranzyt: Rosja chce uregulowania sporów pomiędzy Gazpromem i Naftohazem toczących się obecnie przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie.

Na szczycie prezydentów USA i Rosji, Donalda Trumpa i Władimira Putina, który odbył się w poniedziałek w Helsinkach, Putin mówił, że jego kraj jest gotowy utrzymać tranzyt przez Ukrainę, jeśli spór przed sądem w Sztokholmie zostanie rozwiązany. Tym samym, Rosja po raz pierwszy publicznie uzależniła losy nowego kontraktu tranzytowego od rozstrzygnięcia przed arbitrażem sporu dotyczącego poprzednich, zawartych w 2009 roku i wkrótce wygasających umów.

Rosyjskie ministerstwo energetyki uważa, że "konstruktywnym sposobem" uregulowania sporu mogłoby być zawarcie polubownego rozstrzygnięcia. Z kolei strona ukraińska uważa, że nie jest to możliwe. "Właśnie dlatego znaleźliśmy się w sądzie arbitrażowym, że nie zdołaliśmy osiągnąć porozumienia polubownego" - powiedział cytowany przez "Wiedomosti" szef Naftohazu Andrij Kobolew.

Jak zauważają "Wiedomosti", również Gazprom wypowiedział się w sposób kategoryczny. Szef rosyjskiego koncernu Aleksiej Miller powiedział, że trójstronne konsultacje w Berlinie "nie mają statusu konsultacji pomiędzy firmami". Gazprom będzie czekał na decyzje instancji apelacyjnej, a za główny warunek przedłużenia kontraktu na tranzyt gazu uważa "przywrócenie równowagi interesów i symetryczności odpowiedzialności stron na mocy obowiązujących kontraktów" - relacjonują "Wiedomosti".

Jak podał w środę portal RBK, powołując się na wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej ds. unii energetycznej Marosza Szefczovicza, w Berlinie strona rosyjska i ukraińska przyznały, że potrzebny będzie nowy typ kontraktów, który zgodny będzie z prawem UE. Według RBK wymagać będzie to zmian w prawie ukraińskim, a także powołania niezależnej firmy-operatora zajmującego się tranzytem gazu, która będzie realizowała nowy kontrakt.

Dziennik "Kommiersant" relacjonuje, że rosyjski minister energetyki dał do zrozumienia, że strona rosyjska nie sprzeciwia się temu, by nowy kontrakt na tranzyt opierał się na prawie UE.

jw/PAP

Reklama

Komentarze

    Reklama