Reklama

Ropa

Arabia Saudyjska zaczyna grać va banque w naftowej rosyjskiej ruletce [KOMENTARZ]

Fot. Flickr/ben alexander
Fot. Flickr/ben alexander

Po fiasku negocjacyjnym grupy OPEC i Rosji, Arabia Saudyjska zapowiedziała zwiększenie produkcji do maksimum, czyli 12 milionów baryłek dziennie, co spowodowało w poniedziałek ogromne spadki cen na rynkach. Mamy środę, a Saudowie mówią już o 13 milionach.

Od co najmniej miesiąca państwa z grupy OPEC głowiły się nad tym, jak poradzić sobie z malejącym popytem na ropę spowodowanym epidemią koronawirusa. Miało się to odbyć jak zwykle – poprzez cięcie produkcji. Wydawało się, że podczas spotkania ministerialnego w Wiedniu dojdzie do porozumienia. Jeszcze w czwartek pojawiały się informacje o tym, że kartel ustalił obniżenie podaży o 1,5 mln baryłek dziennie.

Trzęsienie ziemi

W poniedziałek nastąpiło prawdziwe trzęsienie ziemi. Do ugody nie doszło, negocjacje zostały zerwane, wszystkie poprzednie ustalenia w ramach OPEC wraz z 1 kwietnia tracą ważność. Arabia Saudyjska wypuszcza informacje, że uruchamia wszelkie rezerwy, aby maksymalnie zwiększyć produkcję własną do 12 milionów baryłek dziennie.

To było bezpośrednim katalizatorem paniki na rynkach – cena baryłki spadła o 30% do najniższego poziomu od 1991 roku. Zapowiedzi Rijadu to wypowiedzenie wojny cenowej Rosji. Moskwa zareagowała natychmiast obwieszczając, że jest w stanie zwiększyć produkcję ropy o 300 tys. baryłek dziennie dobijając do 11,6 mln.

Okazało się, że to dopiero początek, prawdziwe działa nie zostały nawet wytoczone. Wtorek przyniósł podbicie stawki przez Saudów – ogłosili, że będą produkować rekordowe 12,3 mln baryłek dziennie. Minister energii Rosji Aleksander Novak odwinął się mówiąc, że Moskwa jest w stanie zwiększyć produkcję nawet o pół miliona baryłek do 11,8 mln na dzień.

Irak: wróćmy do stołu

Pojawiły się też głosy nawołujące do ostudzenia atmosfery. Czwarty największy na świecie producent, Irak, nawoływał we poniedziałek do powrotu do stołu negocjacyjnego i ustabilizowanie rynku. „Irak prowadzi obecnie negocjacje z zainteresowanymi stronami w celu osiągnięcia nowego porozumienia, które ustabilizuje rynek ropy i położy kres spadkowi cen ropy. Poprzednie porozumienie o ograniczeniu wydobycia wygasa z końcem marca, zamierzamy wykorzystać ten czas, aby wezwać kraje członkowskie OPEC i państwa trzecie w organizacji, aby osiągnąć porozumienie, które przywróci równowagę na światowym rynku naftowym” - powiedział agencji Ria Nowostii Asem Jihad, rzecznik irackiego ministerstwa ropy.

Zapewnił on jednocześnie, że Bagdad nie zamierza zwiększać podaży w obecnej sytuacji. 

Arabia Saudyjska ewidentnie zlekceważyła namowy sąsiada z północy, gdyż w środę ogłosiła zwiększenie produkcji aż do 13 mln (!) baryłek dziennie, mimo że największy zanotowany dzienny wolumen produkcji państwowego giganta Aramco to „zaledwie” 11,09 mln w listopadzie 2018 roku. 

„Potrzeba sześć miesięcy inwestycji w infrastrukturę Aramco, aby osiągnąć poziom choćby 11,5 mln baryłek dziennie (…) Saudowie będą uzupełniać tą dzienną produkcje swoimi rezerwami” – mówią analitycy cytowani przez „S&P Global Platts”.

Wielka smuta

Jednocześnie Rosja zapowiedziała, że jest gotowa do dalszych negocjacji. Widmo wyniszczającej wojny cenowej z pewnością nie jest Moskwie na rękę biorąc pod uwagę fakt, że ceny gazu również szorują dno. Państwo Władimira Putina osiąga przecież największe dochody właśnie ze sprzedaży węglowodorów. Dodatkowo bolączką dla Kremla jest zatopienie przez Stany Zjednoczone sztandarowego energetycznego projektu Nord Stream 2. Waszyngton nałożył w grudniu sankcje na ten projekt, które uniemożliwiają jego dokończenie. 

Saudowie chcą zalać świat ropą z promocyjną ceną, aby zdobyć większy udział w rynku. Kolejne zapowiedzi o zwiększeniu produkcji będą tylko ciągnąć cenę ropy w dół. Mogą też pociągnąć w dół rosyjską gospodarkę a nawet wywołać globalny kryzys ekonomiczny. Stawka jest wysoka, Rijad postanowił zagrać va banque.

Reklama

Komentarze

    Reklama