Władimir Putin oczekuje gwarancji Komisji Europejskiej, że realizacja projektu Turkish Stream nie zostanie zakłócona „decyzją polityczną” - wynika z wywiadu, którego rosyjski prezydent udzielił serbskim mediom.
„Przy zatwierdzaniu trasy rosyjskich dostaw gazu zostanie wzięte pod uwagę stanowisko Komisji Europejskiej. Uważamy, że Państwa członkowskie UE, zainteresowane otrzymywaniem rosyjskiego gazu, powinny otrzymać zapewnienie ze strony UE, że plany rozwijania Turkish Stream nie zostaną udaremnione arbitralną decyzją polityczną Brukseli” - powiedział Putin. Chodzi tu oczywiście o tę część rurociągu, która miałaby zaopatrywać w surowiec m.in. Bułgarię, Węgry i Słowację.
Rosyjski prezydent nadmienił, że prace związane z budową połączenia przebiegają zgodnie z harmonogramem, zaś pierwsza nitka gazociągu ma zostać oddana do użytku jeszcze w 2019 roku. Los drugiej nitki nie jest jeszcze przesądzony. Warto jednak nadmienić, że w końcówce ubiegłego roku Bułgartransgaz ogłosił przetarg na realizację bułgarskiej części magistrali, która pomoże w rozprowadzeniu rosyjskiego gazu po południu Europy.
Z powodu kryzysu Turcja ograniczyła zakupy gazu w Rosji. Bez klientów na te kilka mld m3 (prawdopodobnie 5) cały projekt będzie spektakularną klapą więc szuka frajerów. Problem w tym, że indeksowany ropą rosyjski gaz stał się bardzo drogi i do czasu aż Brent nie spadnie na stałe do 50 nic z tego. Każda, ale to każda alternatywa z LNG włącznie obecnie jest tańsza niż rosyjski gaz z kontraktów.
Putin raczej powiedział, że bez tych gwarancji Rosja nie zaangażuje się w budowę europejskiej części tego gazociągu. Oni doprowadzą rurę do granicy Turecko-Greckiej a co dalej z tym UE zrobi to jej sprawa. Sprytnie wrzucił piłkę do Naszego ogródka.