Reklama

Ropa

Od "prowokacji warszawskiej" po „estońską grę" FSB - Kreml realizuje scenariusz resetu z Zachodem

  • Fot. Maciej Szopa/Defence24

Coraz poważniejsze problemy finansowe Kremla wymuszają na nim ostrzejszą politykę podatkową wobec koncernów naftowych stanowiących najbardziej rentowną część rosyjskiej gospodarki. Takie ruchy potęgują jednak problemy inwestycyjne wspomnianych firm i w dalszej perspektywie wpłyną na redukcję wydobycia ropy w Rosji, a więc także kondycję finansową budżetu centralnego. To błędne koło dlatego Moskwa rozpoczęła działania zamierzające do uregulowania swoich relacji z Zachodem, a w efekcie zniesienia sankcji. Wśród nich warto zwrócić uwagę na: ponowne sięgnięcie po liberalną retorykę przez premiera Dmitrija Miedwiediewa, przemówienie prezydenta Władimira Putina w ONZ, uwolnienie oficera estońskich służb specjalnych Estona Kohvera i awanturę jaką rozpętał w Polsce swoją wypowiedzią ambasador FR Siergiej Andriejew.

Rosja zaczyna "zjadać własny ogon"

W związku z pogłębiającymi się problemami gospodarczymi jakie Rosja przeżywa z powodu utrzymujących się niskich cen ropy i sankcji zachodnich władze podejmują kolejne próby doraźnego zasypywania rosnącego deficytu budżetowego. Stąd pojawiające się w ostatnich dniach pomysły zwiększenia obciążeń podatkowych dla rodzimego przemysłu naftowego. Ministerstwo Finansów FR zaproponowało bowiem, by podatek od wydobycia surowców mineralnych obliczać na podstawie kursu dolara do rubla z końca 2014 r. Dzięki temu budżet centralny wchłonąłby 600 mld rubli z „bonusu dewaluacyjnego” wiążącego się ze spadającym kursem rosyjskiej waluty.

W piątek (25 września) kursy giełdowe spółek takich jak Rosnieft, Basznieft, Tatnieft, Surgutnieftiegaz czy Transnieft wzmocniły się na wieść o tym, że premier Dmitrij Miedwiediew nie zamierza podejmować działań w obszarze podatkowym uderzających w sektor naftowy. Najwyraźniej lobbing przedsiębiorstw i stojących za nimi prominentnych członków elity rządzącej przeważył. Mimo to rząd zapewne zdecyduje się jednak na zmiany w obrębie ceł eksportowych by zyskać przynajmniej 190-200 mld rubli (pozostałych kwot poszuka w branży gazowej i metalurgicznej). Zgodnie z wprowadzonym pod koniec ubiegłego roku „manewrem podatkowym” miały one stopniowo maleć rekompensując wzrost podatku od wydobycia surowców mineralnych. Jednak najprawdopodobniej w latach 2016-17 nie będą one redukowane według planu co da budżetowi dodatkowe dochody.

Rosja zaczyna „zjadać własny ogon”. Pogłębiający się deficyt budżetowy wymusza na rządzie działania zmierzające do zaostrzenia reżimu podatkowego w sposób pośredni i bezpośredni. Ponieważ wśród rosyjskich przedsiębiorstw to branża naftowa wypracowuje największy zysk stanowi ona naturalny rezerwuar, do którego można sięgnąć w razie potrzeby. Każdorazowe skorzystanie z takich zasobów będzie się jednak odbijać na inwestycjach prowadzonych przez wspomniane przedsiębiorstwa, a w efekcie na wydobyciu ropy i rosyjskim budżecie.

Sytuacja wydaje się więc dla Kremla beznadziejna. Prawdopodobnie dlatego rozpoczął on grę obliczoną na reset w relacjach z Zachodem. Niskie ceny ropy będą utrzymywały się jeszcze przez dłuższy czas, ale zniesienie sankcji w perspektywie kilku miesięcy jest możliwe. Odblokowałoby to kredytowanie rosyjskich spółek i umożliwiło ponowne uzyskanie dostępu do know-how koniecznego w kontekście kluczowych inwestycji.

Rosyjska gra na reset z Zachodem

Prawdopodobnie z tego powodów Kreml znów sięga po Dmitrija Miedwiediewa. Jeszcze pół roku temu w Rosji nie było właściwie dnia bez spekulacji o jego dymisji i roli „kozła ofiarnego” jaką będzie musiał pełnić w związku z fatalną sytuacją gospodarczą. Wizje te nie ziściły się. Zamiast tego światło dzienne ujrzały zdjęcia Miedwiediewa i Putina podczas wspólnego spotkania przy herbacie. W ostatnich dniach rosyjska prasa szeroko komentuje artykuł "Dimy" w "Rosyjskiej Gazecie". Polityk wraca w nim do znanych z okresu swojej prezydentury kwestii liberalnych reform (sic!), wspólnej przestrzeni gospodarczej Rosji i UE oraz sugestii dotyczących tego, że "sankcje zostaną w końcu zniesione a Zachód i Federacja są skazane na ścisłą współpracę gospodarczą".

Podobne nuty wybrzmiewały we wczorajszym (28 września) przemówieniu Władimira Putina w ONZ. Prezydent Rosji wykreował w nim kuszącą wobec UE wizję rozwiązania problemów uchodźców „u źródła” poprzez działania w Syrii. Pokazał także, że dysponuje odpowiednimi środkami wojskowymi by podjąć takie działania (i to poza obszarem byłego ZSRS!). Ponadto zaprezentował się w roli lidera ewentualnej koalicji wymierzonej w Państwo Islamskie. Innymi słowy zarysowana została atrakcyjna platforma porozumienia z Zachodem, za pomocą której Moskwa próbuje przełamać izolację w jakiej znalazła się po aneksji Krymu. Oczywiście przemowa Putina była ukierunkowana także na osiągnięcie celów pobocznych (wzmocnienie Asada, odwrócenie uwagi od Ukrainy, wzmocnienie pozycji wewnętrznej poprzez ukazanie Arabskiej Wiosny jako rewolucji wywołanej przez Zachód i niosącej chaos oraz zniszczenie), jednak to właśnie oferta politycznej odwilży wybrzmiewała najmocniej ze słów prezydenta Rosji.

Nieprzypadkowo bezpośrednie działania władz rosyjskich uzupełnia cała paleta inspirowanych przez nie pomniejszych wydarzeń, których wspólnym mianownikiem ma być poprawa relacji z Zachodem i  to w taki sposób by proces ten doprowadził do zniesienia sankcji.

W takich kategoriach można odczytywać np. wymianę, dzięki której wolność odzyskał oficer estońskich służb specjalnych Eston Kohver. Został on porwany przez przedstawicieli rosyjskiego wywiadu 5 września 2014 roku, a więc w dniu przyjęcia przez kraje NATO ustaleń szczytu w Newport, wzmacniających zdolność obronną Sojuszu. 19 sierpnia (dzień przed świętem niepodległości Estonii) zapadł natomiast wyrok w jego sprawie. Rosjanie skazali go na 15 lat więzienia. Dlaczego został uwolniony akurat teraz? Odwilż polityczna projektowana na Kremlu wydaje się atrakcyjną odpowiedzią.

W podobny sposób należy rozumieć awanturę jaką Kreml celowo wywołał w Polsce. Począwszy od 17 września (data nieprzypadkowa podobnie jak w sprawie Kohvera) rosyjscy dyplomaci zgodnie z otrzymanymi instrukcjami rozpoczęli operację obliczoną na gwałtowne zaostrzenie relacji z Polską. Moskwa najprawdopodobniej liczyła na to, że „prowokacja warszawska” tj. stwierdzenie ambasadora Siergieja Andriejewa na antenie popularnej stacji TVN24, że II Rzeczpospolita była współodpowiedzialna za wybuch II Wojny Światowej, będzie skutkowała jego wydaleniem. Ruch ten posłużyłby Rosjanom do przedstawienia polskich władz w Europie jako „rusofobicznych” i awanturniczych (tzw. „wojna z pomnikami” w tym z monumentem gen. Czerniachowskiego w Pieniężnie) co mogłoby skutkować izolowaniem stanowiska polskiego w UE w sprawie sankcji. 

Ostatnim bardzo widocznym zjawiskiem stanowiącym element rosyjskiej gry na reset z Zachodem jest aktywizacja środowisk sprzyjających Moskwie w UE. Sztandarowym przykładem jest tu wypowiedź wicekanclerza RFN (z ramienia SPD - co nie jest bez znaczenia), Sigmara Gabriela, który zasugerował, że sankcje nałożone na Rosję należy stopniowo znosić ponieważ Zachód potrzebuje jej pomocy w Syrii. Słowa te padły niemal w tym samym czasie, w którym Władimir Putin przemawiał w ONZ...

Zachód gotowy do odwilży?

W świetle przedstawionych powyżej faktów nie ulega wątpliwości, że Kreml wdraża określoną strategię mającą doprowadzić do normalizacji jego relacji gospodarczych z krajami zachodnimi (głównie okreslonymi partnerami w Europie). Kluczowym pytaniem jest to czy UE (w mniejszym stopniu USA, które są słabiej powiązane ekonomicznie z Rosją) odpowie pozytywnie na te sygnały. Niestety wiele wskazuje na to, że decyzja w kluczowych stolicach Wspólnoty już zapadła, a Moskwa dostarczyła jedynie wygodnego pretekstu do politycznej volty. Przeciwnicy odwilży zostaną natomiast zneutralizowani.

Zobacz także: Estoński oficer porwany przez FSB uwolniony. Element „resetu” z Zachodem?

Zobacz także: Wicekanclerz Niemiec: Naszym celem powinno być stopniowe znoszenie sankcji

 

 

 

 

 

 

Reklama

Komentarze

    Reklama