Reklama

Gaz

Niemcy głównym odbiorcą LNG z USA? Deal Trumpa i Merkel niekorzystny dla Polski

Fot.: commons.wikimedia.org
Fot.: commons.wikimedia.org

Kanclerz Niemiec ogłosiła, że UE zainteresowana jest obustronnym porozumieniem z USA. W jego ramach Waszyngton miałby znieść cła na import europejskich metali, w zamian za szersze otwarcie rynku UE na produkty z USA, w tym LNG. Miesiąc wcześniej USA zaproponowały inną cenę za zniesienie ceł – zablokowanie Nord Stream 2. Paradoksalnie jednak w obu wariantach to Niemcy będą mogli ogłosić zwycięstwo… W przeciwieństwie do Polski.

Kanclerz Angela Merkel 17 maja na szczycie Unia Europejska - Bałkany Zachodnie w Sofii zasygnalizowała, że Unia Europejska byłaby skłonna porozumieć się z USA w kwestii zniesienia ceł na import stali i aluminium w zamian za szersze otwarcie europejskiego rynku na produkty z USA.

„Mamy wspólną pozycję. Chcemy permanentnego wyłączenia (Unii Europejskiej z ceł na import stali i aluminium – red.) i wtedy będziemy mogli rozmawiać o tym jak wzajemnie znieść ograniczenia w handlu – powiedziała niemiecka kanclerz.

Choć słowa Merkel z pozoru nie brzmią obiecująco, to ważny jest tutaj proces. Od kiedy prezydent Donald Trump w marcu wprowadził cła powołując się na względy bezpieczeństwa narodowego, Unia Europejska należała do grona największych krytyków tej decyzji, zapowiadając między innymi cła odwetowe na dżinsy czy burbon. Produkty do oclenia wybierano tak, by najmocniej uderzyć w republikańskich senatorów. Tym razem obserwujemy wyraźny krok w stronę porozumienia z USA, sygnalizowany w imieniu całej UE.

Źródła dostaw stali do USA w 2016 roku; Źródło: The Observatory of Economic Complexity
Źródła dostaw stali do USA w 2016 roku; Źródło: The Observatory of Economic Complexity

Nic dziwnego, że to właśnie Niemcy wyszły z taką inicjatywą. To właśnie z kraju nad Łabą pochodzi lwia część importowanej przez USA stali. Również z Niemcami Amerykanie mają znacząco ujemny bilans handlowy. To wreszcie do USA trafia aż 15% całego niemieckiego eksportu samochodów, kluczowego dla gospodarki naszego zachodniego partnera. Właśnie wprowadzeniem ceł na import europejskich samochodów zagroził zaś Trump, jeśli UE zrealizowałaby swoje groźby i weszła w stan wojny handlowej z USA.

Angeli Merkel zależy na tym, żeby do wybuchu takiej wojny, szalenie szkodliwej dla niemieckiej gospodarki, nie doszło. Najprawdopodobniej z resztą udało się jej opracować plan wyjścia z tego konfliktu. Warianty są dwa. W każdym z nich Niemcy są na wygranej pozycji.

Bilans amerykańsko-niemieckich obrotów handlowych. Niebieską linią zaznaczono eksport USA do Niemiec, na czerwono import z Niemiec; Źródło: The Observatory of Economic Complexity
Bilans amerykańsko-niemieckich obrotów handlowych. Niebieską linią zaznaczono eksport USA do Niemiec, na czerwono import z Niemiec; Źródło: The Observatory of Economic Complexity

Front rosyjski

Wariant podstawowy zakłada realizację projektu Nord Stream 2 mimo sprzeciwu innych państw europejskich i USA. Dzięki niemu Niemcy będą mogli zrealizować plan stania się hubem gazowym, rozdzielającym rosyjski gaz na całą Europę, w tym i na Ukrainę. Największymi przeciwnikami takiego rozwiązania są Ukraina, USA, Polska i państwa bałtyckie. Każde z nich ma swoje powody, jednak kluczowa z niemieckiego punktu widzenia jest opinia USA i Ukrainy.

Z tego względu niemiecka dyplomacja podjęła starania na rzecz neutralizacji ich potencjalnego oporu. Na przestrzeni ostatnich kilku dni doszło do niemieckiej ofensywy dyplomatycznej na froncie wschodnim, w wyniku której zarysował się plan zmiękczający stanowisko Ukrainy.

W ramach rozmów 14 maja z premierem Ukrainy Wołodymyrem Hrojsmanem oraz dnia następnego z rosyjskim ministrem energii Aleksandrem Nowakiem, niemiecki minister gospodarki Peter Altmeier lobbował za „kompromisową” formułą. W jej ramach Ukraina miałaby wycofać swój sprzeciw wobec Nord Stream 2 w zamian za gwarancje, że tranzyt gazu przez jej terytorium nie zostałby wstrzymany. Temat Nord Stream 2 był również omawiany w trakcie spotkania Angeli Merkel i Władimira Putina w rosyjskim Soczi 18 maja.

Ewentualne wycofanie sprzeciwu Ukrainy wobec Nord Stream 2 de facto wytrąciłoby Waszyngtonowi główny argument w ich walce wobec gazociągu, jakim jest obrona Ukrainy przed konsekwencjami wstrzymania tranzytu gazu przez jej terytorium.

Niewątpliwie „plan Altmeiera” jest jednak mało prawdopodobny. Ukraińcy doskonale pamiętają ile warte są podobnego rodzaju gwarancje międzynarodowe. To wszak między innymi Rosja (wraz z USA i WB) była gwarantem integralności terytorialnej Ukrainy w ramach memorandum budapesztańskiego.

Front amerykański

Nie wszystko może jednak pójść po myśli Berlina. 17 maja The Wall Streat Journal opublikował informacje, zgodnie z którymi miesiąc wcześniej Donald Trump zaproponował Angeli Merkel zniesienie ceł na europejskie metale w zamian za rezygnację Niemiec z budowy Nord Stream 2.

Rozwiązanie takie byłoby niewątpliwie korzystne dla USA, którym zależy na wypchnięciu Gazpromu z europejskiego rynku i zajęciu tej luki przez amerykańskie LNG. Pozostaje jedynie pytanie jakie korzyści miałyby mieć z tego Niemcy? Najbardziej prawdopodobnym wydaje się być scenariusz, w którym amerykańskie LNG popłynęłoby do niemieckich portów. Pozwoliłoby to Niemcom osiągnąć podobny status hubu gazowego jak w przypadku realizacji Nord Stream 2.

Oczywistym przegranym takiego rozwiązania byłaby Polska i cała Europa Środkowa. Transport gazu do niemieckich gazoportów byłby szybszy i tańszy niż do Świnoujścia, czy nawet planowanego Krk w Chorwacji. Najprawdopodobniej jednak potencjalne zyski dla Niemiec nie były na tyle atrakcyjne, by nie podbić stawki.

Front amerykańsko-rosyjski

Trzeci wariant, najbardziej korzystny dla Niemiec, wciąż korzystny dla USA i relatywnie nienajgorszy dla Ukrainy polegałby on na kombinacji wszystkich opisanych wyżej mechanizmów.

Najważniejszym elementem układanki byłaby neutralizacja oporu wobec Nord Stream 2. W tym celu prowadzone są rozmowy Altmeiera z Rosją i Ukrainą i między innymi dlatego do Soczi wybrała się Merkel. Neutralizacja oporu ukraińskiego, choć mało prawdopodobna, pozwoliłaby na wytrącenie argumentów Amerykanom. Sprzeciw Polski i państw bałtyckich w tej grze dla Niemiec nie ma większego znaczenia.

Drugim elementem jest powiązanie otwarcia rynku europejskiego dla amerykańskiego LNG z problemem ceł na europejską stal i aluminium. Zgodnie z informacjami podanymi przez agencję Reutera, w zamian za zniesienie ceł Merkel zaproponowała otwarcie UE na amerykańskie produkty przemysłu ciężkiego, w tym motoryzacyjnego oraz, co najważniejsze, na amerykańskie LNG.

Równocześnie rosyjskie media, powołując się na źródła w Brukseli, podały, że przedmiotem porozumienia byłby nie tylko import LNG, ale również rozbudowa infrastruktury do jego odbioru w Europie. Patrząc na geografię obecnie funkcjonujących gazoportów można się spodziewać, że największa rozbudowa nastąpiłaby właśnie w Niemczech, które są pod tym względem daleko w tyle za Hiszpanią czy Francją, nie posiadając ani jednego terminala LNG. 

Apetyt na LNG w Niemczech zaczyna natomiast rosnąć. W marcu 2018 roku z powodzeniem zakończona została procedura Open Season dla pierwszego niemieckiego terminalu LNG w Brunsbuettel.

Wielcy przegrani?

Polska wypada w tej wielkiej grze co najmniej szaro. Nie dość, że jesteśmy tylko obserwatorami, to jeszcze możemy w najbliższym czasie przegrać całą stawkę. Jeśli plan Merkel wejdzie w życie, to nie tylko powstanie gazociąg Nord Stream 2, ale również część LNG, które mogłoby trafić do terminali na promowanej przez Polskę osi północ-południe (Świnoujście, Krk, Gdańsk), ostatecznie popłynie do niemieckiego czy też francuskiego systemu gazowego. W rezultacie może się okazać, że plany o polskim hubie gazowym spalą na panewce.

Nie można jednak też wykluczyć innych wariantów rozgrywki niemiecko-amerykańskiej z LNG i Nord Stream 2 w tle. Wypowiedź Altmaiera po spotkaniu Merkel z Putinem świadczyć by mogła, że Berlin wybrał jednak wariant rosyjski. Tak czy inaczej, Warszawa może się tej grze jedynie przyglądać.

           

Reklama

Komentarze

    Reklama