Reklama

Portal o energetyce

Kto kupi gaz przesyłany nowymi nitkami Gazociągu Północnego?

  • photo
    photo

Od momentu ogłoszenia planów dotyczących rozbudowy gazociągu Nord Stream nie milkną dyskusje na temat ekonomiczno–politycznego uzasadnienia projektu oraz potencjalnych odbiorców rosyjskiego gazu, który będzie przesyłany za jego sprawą. Część ekspertów powątpiewa w rentowność całego przedsięwzięcia, inni natomiast uważają, że dzięki wykorzystaniu istniejącego już gazociągu OPAL oraz hubu w Baumgarten, Rosjanie otrzymają szansę na znaczące zwiększenie wolumenu surowca przesyłanego do Europy z pominięciem Ukrainy.

Profesor Claudia Kemfert z Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką uważa, że decyzja o budowie dodatkowych odcinków Gazociągu Północnego została podjęta niemal wyłącznie w oparciu o kryteria ilościowe - podwojenie przepustowości Nord Stream jest bowiem niezbędne, aby doprowadzić do całkowitego wykluczenia Ukrainy z tranzytu rosyjskiego gazu. Z tej perspektywy ,,Nord Stream 2.0” ma pełnić funkcję uzupełniającą wobec gazociągu Turkish Stream. Prof. Kemfert skonstatowała, że szanse na powodzenie projektu są w dużym stopniu uzależnione od gotowości Rosji do przestrzegania unijnych dyrektyw oraz regulacji dotyczących wewnętrznego rynku energii.

Problem z takim podejściem polega na tym, że w gruncie rzeczy nikt nie wie dokładnie na jakim poziomie będzie kształtowało się europejskie zapotrzebowanie na ,,błękitne paliwo” po roku 2020. Gazprom twierdzi, że ma ono tendencję wyraźnie rosnącą i w ciągu najbliższych dwóch dekad wzrośnie o 90 – 100 mld m3. Warto jednak pamiętać, że istnieją alternatywne prognozy, które zakładają np. gwałtowny rozwój technologii związanych z Odnawialnymi Źródłami Energii, prowadzący do ograniczenia stosowania węglowodorów.

Ekonomicznego uzasadnienia projektu broni Alexander Rahr, historyk i politolog specjalizujący się w zagadnieniach związanych z Europą Wschodnią oraz Eurazją: ,,Przyjrzyjmy się uczestnikom przedsięwzięcia: E.ON-owi, Shell-owi i austriackiemu OMV (…) Zagraniczni inwestorzy nie zainwestują miliardów euro w niestabilny projekt.” Jego zdaniem problemy z Komisją Europejską są możliwe, ale nie wystąpią: ,,Rosja będzie dostarczać gaz do granicy Unii Europejskiej i do widzenia - mówi Rahr. ,,Unia będzie mogła zrobić z tym gazem co zechce” – kończy.

Wbrew oczekiwaniom, podpisanie porozumienia pomiędzy czterema potężnymi spółkami, tj. Gazpromem, Shellem, OMV oraz E.ON-em, spotkało się ze stosunkowo chłodnym przyjęciem ze strony niemieckich polityków i dziennikarzy. Bardzo szybko pojawiły się komentarze ostrzegające przed nadmiernym uzależnieniem od rosyjskiego gazu i wzywające do budowania niezależności energetycznej Niemiec. Wartym odnotowania jest fakt, że dystansujące wypowiedzi płyną nie tylko ze środowisk tradycyjnie nastawionych sceptycznie wobec monopolu Gazpromu na europejskim rynku, ale również z frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim – głównie za sprawą jej wiceprzewodniczącej Rebeki Harms.

Przedstawiciel niemieckiego Ministerstwa Energetyki poinformował, że oczywiście przeanalizowano decyzję o faktycznej rozbudowie Nord Stream, ale równocześnie instytucje państwowe nie powinny komentować posunięć biznesowych. Nie jest jednak tajemnicą, że RFN prowadzi politykę zmierzającą do stopniowego ograniczenia stosowania węglowodorów i zastępowania ich alternatywnymi źródłami energii.

Podsumowując – w obliczu spadków cen ropy naftowej i gazu, a także rozpoczętej już realizacji projektu Turkish Stream, decyzja Gazpromu o rozbudowie Gazociągu Północnego jest posunięciem dość nieoczekiwanym i zagadkowym. Dodatkowo, mając na uwadze kiepskie notowania Rosjan w KE oraz coraz mocniejsze dążenia UE do dywersyfikacji dostaw ,,błękitnego paliwa”, wydaje się ona również ryzykowna z ekonomicznego punktu widzenia.

(JK)

Reklama

Komentarze

    Reklama