Reklama

Górnictwo

Niemcy nie zrealizują swoich celów redukcji emisji CO2 wyznaczonych na 2020 rok

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

W 2010 roku Niemcy zdecydowały o redukcji emisji CO2 o 40% do roku 2020 w stosunku do roku bazowego 1990. Osiągniecie tego celu wymaga realizacji celów cząstkowych, takich jak redukcja konsumpcji energii pierwotnej o 20% (rok bazowy 2008), energii elektrycznej o 10% (rok bazowy 2008), popytu na ciepło w budynkach o 20% (rok bazowy 2008), energii w transporcie o 10% (rok bazowy 2005) do roku 2020. Przyjęto również wskaźniki dotyczące udziału OZE  w energii finalnej na poziomie 18%, energii elektrycznej 35%, ogrzewaniu 14% i transporcie 10% również do 2020 roku.

Rząd niemiecki zwleka z przedstawieniem aktualnych danych za 2017 r. oraz propozycji rozwiązania tego problemu. Możemy bazować na danych z 2016 roku, które pokazują, iż nie jest możliwie do 2020 roku zrealizowanie wszystkich celów, a w związku z powyższym zakładany poziom redukcji emisji o 40% nie jest możliwy do osiągniecia. Wskazują na to osiągnięte poziomy redukcyjne w stosunku do celów. I tak różnica między celami, a zakładanymi poziomami redukcji wynosi w przypadku emisji CO2 12,7%, konsumpcji energii pierwotnej 13,5%, konsumpcji energii elektrycznej 6,8%, popycie na ciepło w budynkach 3,7%, a energii w transporcie 11,3%, udziału OZE w transporcie 4,8%. Raczej zostaną osiągnięte cele dotyczące udziału OZE w energii finalnej 3,4% do celu, udziału OZE w produkcji energii elektrycznej 3,5% od celu oraz w ogrzewaniu 1%. Ich realizacja, a nawet przekroczenie nie spowodują osiągniecia zakładanego celu redukcyjnego na poziomie 40%.

Osiągniecie zakładanego poziomu redukcji byłoby możliwe w przypadku znacznej intensyfikacji działań redukcyjnych, a w tym zakresie brak sygnałów oraz nowego kryzysu ekonomicznego podobnego do tego z 2008 roku. Bo to właśnie kryzys spowodował, iż w 2009 roku wielkość emisji CO2 w Niemczech spadla o 6,9%.  Zajście oby tych zdarzeń na raz do 2020 roku jest mało prawdopodobne.

Sumując Niemcy nie zrealizują swojego celu redukcyjnego CO2 do roku 2020r., a różnica z przeprowadzonych symulacji przez ISECS wskazuje, iż będzie wynosić 9,8%. To dość dużo. Tym samym cel na 2050 r. zredukowania emisji między 80-95% jest zagrożony.

Ten fakt rodzi szereg konsekwencji politycznych: regionalnych, czyli europejskich oraz globalnych dotyczących przeszłości porozumienia z Paryża. Ma to szczególne znaczenie dla Polski, która będzie w tym roku gościć COP w Katowicach oraz dla naszej polityki energetycznej.

Po pierwsze, widoczny jest problem w redukcji emisji CO2 w transporcie. Z tej perspektywy projekt elektromobilnosci uznany za priorytet przez rząd dobrze wpisuje się w poszukiwanie sposób redukcji emisji pochodzących z tego obszaru. Tym bardziej warto ten projekt realizować.

Po drugie, niezrealizowanie celów emisyjnych przez Niemcy wskazuje, iż nawet najsilniejsze państwo Unii Europejskiej mających najtańsze możliwości finansowania inwestycji nie jest w stanie tak szybko redukować emisji. Ta kwestia powinna być przedmiotem analizy przez instytucje europejskiej zarówno z perspektywy celów europejskiej polityki klimatyczno-energetycznej, ale również z perspektywy narzędzi ich implementacji.

Po trzecie, Niemcy jako główny europejski i światowy orędownik wprowadzania bardzo restrykcyjnych poziomów redukcyjnych w ramach INDC (Intended Nationally Determined Contributions) traca na wiarygodności, ponieważ same jako lider nie są w stanie zrealizować zakładanych celów.  

Sumując, perspektywa utrzymania obecnego kierunku polityki klimatycznej w Unii Europejskiej staje pod znakiem zapytania. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, iż nawet jeśli uznamy, iż globalny system jest prawidłowy i efektywny, w co wątpię (patrz szerzej tutaj) to nawet dobra wola nie prowadzi do zmniejszenia prawdopodobieństwa wzrostu temperatury na Ziemi o 2 stopnie.

Reklama

Komentarze

    Reklama