Reklama

Analizy i komentarze

Niemiecki teatr lalek. W rolach głównych atom i gaz [KOMENTARZ]

Autor. Unsplash

W Niemczech trwa debata, czy ostatnie trzy działające elektrownie jądrowe powinny zostać wyłączone pomimo kryzysowej sytuacji na rynku energii. Równocześnie decyzja o wsparciu systemu siłowniami węglowymi znalazła się w ogniu krytyki ze strony mediów i opinii publicznej, jako zupełnie rozmijąca się z niemiecką narracją o ochronie środowiska.

Reklama

Głos w sprawie zabrał obecny przewodniczący Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Friedrich Merz. Na łamach gazety Deutschlandfunk Lider CDU przyznał, że nie rozumie decyzji niemieckiego rządu i uważa, że rozsądnym rozwiązaniem byłoby utrzymanie dłuższego okresu eksploatacji trzech pozostałych elektrowni jądrowych, aby nadal bezpiecznie zaopatrywać kraj w energię.

Reklama

„To bez sensu wyłączać elektrownie jądrowe, które wytwarzają energię elektryczną i zastępowywać je gazowymi, które mają takie same zadanie" – powiedział Merz.

Opowiada się również za tym, aby zaoferować więcej gospodarstwom domowym o niższych dochodach, szczególnie dotkniętym w obecnej sytuacji. „Jak oznajmił minister gospodarki, wszyscy będziemy musieli zapłacić te rachunki" – powiedział lider CDU. Warto zauważyć, że mimo wysokiej inflacji i rosnących kosztów energii, Merz wypowiedział się przeciwko rozszerzeniu świadczeń socjalnych w Niemczech.

Reklama

Czytaj też

Niewątpliwe jest to słyszalny głos w niemieckiej polityce. W obecnej sytuacji nie powinno się rezygnować z żadnej możliwej opcji bez wyraźnej konieczności, ponieważ stawką jest zapewnienie państwu bezpieczeństwa energetycznego i działającej stabilnie, bez przeszkód gospodarki. Lider CDU, świadomy zagrożeń jakie czekają państwo w momencie długotrwałego zatrzymania dostaw rosyjskiego gazu, zwrócił się do rządu o przedstawienie konkretnych działań w na wypadek poważnych niedoborów „błękitnego paliwa".

Opozycja siedzi w pierwszym rzędzie

Niemiecka opozycja oskarżyła władze o inscenizację umowy gazowej z Katarem. Jak zauważył Jens Spahn, wiceszef CDU, marcowy wyjazd ministra Roberta Hackeba był bardzo dobrze zorganizowany, ale niestety nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Zasadniczo nic się nie udało osiągnąć, ponieważ obecnie umowa z Katarczykami jest zawieszona z powodu odmiennych stanowisk. Niemcy nie chcą zgodzić się na katarskie warunki podpisywania kontraktów na co najmniej 20 lat. Z drugiej strony Katar narzuca takie warunki, które nie pozwolą Berlinowi na przekierowanie gazu do innych regionów Europy. Jak podkreśla Spahn, sezon grzewczy w Niemczech rozpoczyna się za 100 dni i od tego czasu wielu mieszkańców zacznie z niedowierzaniem oglądać rachunki za energię.

Podróż do Kataru była dobrze zorganizowana i zaaranżowana. Tylko, że najwyraźniej jak dotąd okazała się bezskuteczna. Rząd federalny nie może lub nie chce powiedzieć, czy choć jeden metr sześcienny gazu będzie pochodził z Kataru tej zimy.
napisał Jens Spahn na swoim Twitterze.

Sytuacja energetyczna w Niemczech nie jest w pełni opanowana. Oficjalnie z powodu prac konserwatorskich i trudności z dostarczeniem restaurowanej turbiny z Kanady, Rosjanie w lipcu mogą nawet całkowicie wstrzymać dostawy gazu przez Nord Stream 1. Niemieccy komentatorzy sceny politycznej są przekonani, że rząd w ostatnich miesiącach działał bez planu, oddany przypadkowi z myślą „jakoś to będzie". Od tej pory padło kilka oficjalnych deklaracji m.in. o budowie terminali LNG do końca roku, a Kanclerz Scholz poleciał do Senegalu by negocjować warunki wspólnego zagospodarowania złóż gazu. Plan dywersyfikacji dostaw jest na tyle skuteczny, na ile skuteczne są rozmowy z partnerami biznesowymi, a te nie idą ostatnio po myśli niemieckiego rządu.

Czytaj też

Ekonomistka i komentatorka energetyczna Claudia Kemfert tłumaczy, że do 1. października magazyny gazu w Niemczech powinny być zapełnione co najmniej w 80% (choć teraz jest to zaledwie 60%), i to powinno pozwolić na przetrwanie zimy. Pomóc ostatnie rozporządzenie Rady Unii Europejskiej, nakazujące magazynowanie gazu przed zimną właśnie do tego poziomu.

Brak perspektyw dla niemieckiego atomu zmusza firmy energetyczne do porzucania tego rozwiązania i to pomimo trwającego kryzysu energetycznego. Łatwo odnieść wrażenie, że antyatomowe lobby przeszło z poziomu pozornie ekonomicznego na płaszczyznę ideową, byle tylko nie dopuścić ponownie energetyki jądrowej do systemu energetycznego, choć ponad połowa niemieckich mieszkańców opowiada się za dalszą pracą reaktorów w obecnej sytuacji.

Niemiecki rząd pokłada duże nadzieje w porozumieniu z Katarem wierząc, że kraj ten odegra kluczową rolę w derusyfikacji sektora energetycznego. Pytanie brzmi, czy zdążą do nadchodzącej zimy. To nie jest dobry czas na ideologiczne przepychanki, to czas na działanie.

Reklama

Komentarze

    Reklama