Reklama

Analizy i komentarze

Niemcy nad gazową przepaścią. Możliwe są nawet zimowe blackouty [ANALIZA]

Autor. Canva/Energetyka24

Niemcy szykują się na pogłębienie kryzysu gazowego. Analizowane są różne scenariusze, ale wszystko wskazuje na to, że najbliższa zima upłynie w RFN pod znakiem racjonowania błękitnego paliwa – a być może nawet i blackoutów.

Reklama

Upadek

Reklama

W ciągu ostatnich trzech miesięcy Rosja złamała szereg zasad, które dotychczas uznawała za święte prawa handlu gazem. Po pierwsze: zaingerowała politycznie w umowy cywilnoprawne, burząc iluzję rynkowości swoich eksportów gazowych. Po drugie: zerwała kontrakty długoterminowe, reklamowane przez Gazprom jako bezpieczne przystanie dla wszystkich chcących stabilnych dostaw błękitnego paliwa. Po trzecie: ograniczyła przesył gazu do Niemiec, swego największego i najwierniejszego klienta, który przez lata bronił energetycznych związków z Rosjanami.

Dla Niemców był to prawdziwy szok. Kraj ten od marca funkcjonował na tzw. pierwszym poziomie bezpieczeństwa w trzystopniowej skali; w czerwcu – kiedy przesył przez gazociąg Nord Stream spadł o 60% - wprowadzono poziom drugi. Trzeci może pojawić się w okresie zimowym, kiedy zapotrzebowanie na gaz jest największe. Będzie to oznaczało, że niemiecka gospodarka wymaga poważnych ingerencji państwa i jego instytucji, by utrzymać bezpieczeństwo energetyczne.

Reklama

Szanse na poważne zaburzenia dostaw gazu są istotne. Kiedy 11 lipca Rosjanie całkowicie wstrzymali przesył przez gazociąg Nord Stream, tłumacząc to potrzebą serwisowania rury przez 10 dni, w Berlinie odezwały się głosy, że gazociąg nie ruszy już nigdy. Kasandryczne wizje usprawiedliwia fakt, że dla Niemiec, kraju strukturalnie uzależnionego od rosyjskiego gazu, długotrwałe odcięcie dostaw z Rosji byłoby gospodarczą i polityczną katastrofą.

Stawka większa niż życie

Od 24 lutego Niemcy istotnie ograniczyli dostawy rosyjskiego gazu. Udział Gazpromu w strukturze dostaw spadł z 55 do 35%. Było jednak o tyle łatwe, że redukcja odbywała się w sezonie wiosennym i letnim, czyli w czasie, gdy zapotrzebowanie gospodarki na gaz jest niskie. Wkrótce to się zmieni – nadciąga zima.

Czytaj też

Niemieckie zapotrzebowanie na gaz wyniosło w 2021 roku 100 mld metrów sześciennych, czyli 5 razy więcej niż polskie. Kluczowymi konsumentami tego surowca są: przemysł, ciepłownictwo i elektroenergetyka. Zaczynając od ostatniego segmentu, należy zaznaczyć, że w Niemczech gaz ziemny odpowiada za generację ok. 10% wytwarzanej tam energii elektrycznej. RFN dysponuje 30 gigawatami mocy w elektrowniach zasilanych tym surowcem. Kluczowy okres dla energetyki gazowej to miesiące od listopada do stycznia, kiedy udział węgla wzrasta do ok. 12%. Choć takie portale jak Clean Energy Wire wskazują, że jednostki gazowe nie są niezbędne dla bezpieczeństwa systemu elektroenergetycznego, to jednak warto zauważyć, iż nadchodząca zima będzie wyjątkowa – po raz pierwszy Niemcy będą funkcjonowały bez działających elektrowni jądrowych, które zapewniają obecnie ok. 6% miksu wytwórczego (choć jeszcze w 2021 roku było to ok. 12%). RFN uważa, że jest w stanie odłączyć swoją energetykę gazową bez uszczerbku dla bezpieczeństwa – zwiększona zostanie generacja w elektrowniach węglowych (które już teraz wchodzą do dodatkowej pracy w systemie jako zapas). Jednakże można zastanawiać się, co będzie, jeśli tegoroczna zima okaże się długa i mroźna oraz obfitująca w zjawisko tzw.Dunkelflaute, czyli okresy bezwietrzne i pochmurne, a więc mordercze dla generacji energii z pogodozależnych źródeł odnawialnych. W takich sytuacjach każda megawatogodzina jest na wagę złota – i trudno tu mówić o hiperboli. Jednostki gazowe mogą być języczkiem u wagi całego systemu elektroenergetycznego. Czy zatem Niemcy czeka blackout lub brownout (a więc: niekontrolowane lub kontrolowane odłączenie od dostaw energii elektrycznej)? Nie można tego wykluczyć.

Bardziej prawdopodobny jest jednak blackout w ciepłownictwie, sektorze silnie rozbudowanym i równie mocno uzależnionym od błękitnego paliwa. Według serwisu Clean Energy Wire, aż połowa z 43 milionów niemieckich gospodarstw domowych ogrzewana jest gazem. Jeśli doszłoby do spadku podaży, to systemy urządzeń grzewczych automatycznie wstrzymałyby ich pracę, chroniąc jednostki przed awarią. Tymczasem ponowne uruchomienie wymaga udziału wyspecjalizowanego personelu. Przy założeniu, że problem z dostępem do surowca przybrałby skalę landową lub nawet ogólnokrajową, sieci ciepłownicze zostałyby na pewien czas sparaliżowane.

Nie lepiej rysuje się sytuacja przemysłu. Jak podaje Agencja Reutera, w najczarniejszym scenariuszu, zakładającym całkowite wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec w II połowie 2022 roku, niemieckie PKB skurczy się o 12,7%.  Na problemach z zaopatrzeniem w gaz najbardziej ucierpią sektory: chemiczny oraz stalowy. Problemy będą miały również huty szkła oraz producenci papieru. Niektóre spółki już teraz przygotowują się na zaburzenia dostaw. Główny producent stali w Niemczech, koncern Thyssenkrupp, tworzy już możliwe scenariusze zaburzeń i ich wpływ na działalność zakładów. Podobne działania podejmuje również chemiczny gigant BASF. Koncern Aluminium Deutschland ostrzega, że redukcja dostaw o 30% wymusi wstrzymanie połowy produkcji. Rezultatem zaburzeń w dostawach gazu mogą być problemy z dostępem do takich dóbr, jak nawozy, farmaceutyki czy kosmetyki.

Tylko dla orłów

Niemieckie struktury państwowe starają się minimalizować ryzyko i wdrażać mechanizmy zaradcze. Wicekanclerz Robert Habeck poinformował już rodaków, że bierze krótsze prysznice, by oszczędzać energię, zachęcając przy okazji Niemców do pójścia w jego ślady. Niektórzy jednak nie będą mieli wyboru – w RFN dochodzi już bowiem do regionalnych ograniczeń w dostępie do ciepłej wody. Tak stało się np. w mieście Dippoldiswalde, gdzie spółdzielnia mieszkaniowa zapowiedziała racjonowanie ciepłej wody mieszkańcom. Będzie ona dostępna w określonych przedziałach czasowych w ciągu doby. Heski powiat Lahn-Dill odciął dostawy ciepłej wody do szkół i siłowni. Dusseldorf zamyka większe pływalnie, natomiast Berlin obniża temperaturę wody na swoich basenach. Z kolei przedsiębiorstwo Vonovia, trudniące się wynajmem mieszkań na skalę hurtową, zapowiedziało, że ograniczy temperaturę w swoich nieruchomościach do poziomu 17 stopni Celsjusza w godzinach 23:00-6:00. Kolonia, czwarte pod względem wielkości niemieckie miasto, redukuje oświetlenie miejskie po godzinie 23:00.

Pod znakiem zapytania stoją niemieckie rezerwy błękitnego paliwa. Obecnie magazyny gazu w RFN są zapełnione w ok. 65%. Według planów rządu federalnego, powinny zostać zapełnione w 80% w październiku i w 90% w listopadzie. Ale plany to jedno, a możliwości – to drugie. Przedłużenie przerwy w funkcjonowaniu gazociągu Nord Stream lub inne zaburzenia w podaży gazu mogą skutecznie zniweczyć te zamiary.

Energetycznym przygotowaniem Niemiec na nadchodzącą zimę zajmuje się w dużej mierze Federalna Agencja Sieci (BNetzA). Jak podaje portal Clean Energy Wire, trzy z siedmiu przygotowanych przez ten podmiot scenariuszy zakładają deficyt gazu w okresie zimowym. W takim przypadku wdrożona będzie reglamentacja, która w pierwszej kolejności obejmie odbiorców związanych tzw. „kontraktami przerywanymi" oraz przemysł. Agencja zamierza robić wszystko, byleby tylko oddalić zagrożenie niedoborem energii od gospodarstw domowych i infrastruktury krytycznej (np. szpitali).

Niemcy wpadli w gazową pułapkę, którą sami zastawili. Lata bezrefleksyjnej i bezalternatywnej polityki energetycznej, ukierunkowanej na coraz głębszą współpracę gazową z Rosją doprowadziły do tego, że Berlin znalazł się na łasce Kremla. A ta, jak się okazało, na pstrym koniu jeździ.

Jednakże Polacy mają ograniczone powody doschadenfreude. Tak się bowiem składa, że polska gospodarka i system elektroenergetyczny są bardzo ściśle połączone z niemieckimi. Szczególnie niebezpieczna może być ta druga zależność – Polska traktuje Niemcy jako swój rezerwuar mocy zainstalowanych. RFN ratowała polski system np. w grudniu 2021 roku, kiedy operator miał problem ze skompletowaniem rezerwy. Jeśli tej zimy scenariusz się powtórzy, to Niemcy mogą nie być w stanie przyjść nam z pomocą. Wtedy niemieckie problemy energetyczne łatwo rozleją się na Polskę.

Reklama

Komentarze

    Reklama