Reklama

Ropa

Ataki na saudyjskie rafinerie nastąpiły najprawdopodobniej z terytorium Iranu

Irański pocisk manewrujący Howeizeh. Fot. TASNIM News/CC BY SA 4.0.
Irański pocisk manewrujący Howeizeh. Fot. TASNIM News/CC BY SA 4.0.

Eksperci z Arabii Saudyjskiej i USA ustalili, że ataki na saudyjskie rafinerie „z bardzo dużym prawdopodobieństwem” przeprowadzono z bazy w Iranie przy granicy z Irakiem - poinformowała stacja CNN, powołując się na źródło zbliżone do dochodzenia w sprawie incydentu.

Do ataku wykorzystano pociski manewrujące oraz drony, które przed osiągnięciem celu na niskiej wysokości przeleciały na południowym Irakiem i przez przestrzeń powietrzną Kuwejtu - przekazała osoba, na  którą we wtorek wieczorem powołała się amerykańska stacja telewizyjna.

Kuwejt w poniedziałek ogłosił, że wszczął dochodzenie w sprawie doniesień, że nad krajem widziano drony lub pociski na krótko przed tym, jak trafione zostały saudyjskie instalacje naftowe.

Według źródła CNN dzięki obranej trajektorii pociski nie leciały nad Zatoką Perską, gdzie rozmieszczone są najsilniejsze środki obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej USA i Arabii Saudyjskiej.

Do tej pory ani Waszyngton, ani Rijad nie opublikowały dowodów, które potwierdzałyby, skąd dokonano sobotnich ataków na saudyjskie rafinerie. Rządy obu państw publicznie podważyły jednak wersję o tym, że ataki przeprowadzono z terytorium Jemenu, jak twierdzili zaangażowani w tamtejszy konflikt zbrojny rebelianci Huti. Źródło CNN zaznaczyło, że "nie ma absolutnie żadnej przesłanki, która wskazywałaby, że pociski zostały wystrzelone z południa, a już zwłaszcza z miejsca tak odległego jak Jemen".

Źródło przekazało CNN, że amerykańscy eksperci ds. systemów broni przybyli do Arabii Saudyjskiej, by pomóc w śledztwie prowadzonym przez tamtejsze władze oraz by ustalić, jak wiele pocisków uderzyło w obie rafinerie oraz jakiej były konstrukcji. Ma to pomóc w określeniu pochodzenia użytej w nich technologii i jej przynależności do któregoś z krajów. Zadanie to może okazać się łatwiejsze, niż sądzono, ponieważ nie wszystkie pociski dosięgły celów i ich szczątki znaleziono na pustyni.

Inne źródło, na które powołuje się telewizja, a które rozmawiało z saudyjskimi władzami, poinformowało, że przynajmniej część wykorzystanych w ataku pocisków znana jest pod nazwą Kuds-1.

Huti zaprezentowali tę broń na targach w lipcu. Według niektórych ekspertów pociski te wykorzystano w czerwcowym ataku na lotnisko w Absze na zachodzie Arabii Saudyjskiej; rannych zostało wówczas 26 osób.

Zdaniem ekspertów Kuds-1 prawdopodobnie oparty jest na irańskiej konstrukcji i przypomina pocisk manewrujący produkcji irańskiej - Sumar. Specjaliści ds. uzbrojenia twierdzą, że Huti niemal na pewno nie mieli wiedzy technicznej, pozwalającej na samodzielne prace nad ta bronią. Ponadto zasięg Kurds-1 jest zbyt mały, a silnik pocisku zbyt paliwożerny, by ten mógł pokonać aż 1,3 tys. km między Jemenem a zaatakowanymi w sobotę rafineriami w Arabii Saudyjskiej.

Sobotnie ataki na dwie instalacje saudyjskiego koncernu Aramco, położone na wschodzie Arabii Saudyjskiej, spowodowały wstrzymanie produkcji 5,7 mln baryłek ropy dziennie, czyli ok. 50 proc. całkowitej produkcji Aramco (5 proc. globalnej podaży). We wtorek władze w Rijadzie zapowiedziały, że krajowa produkcja ropy zostanie przywrócona do poprzedniego poziomu do końca września.

Również w środę Francja poinformowała, że na prośbę Arabii Saudyjskiej wyśle do tego kraju swoich ekspertów, aby wesprzeć dochodzenie w sprawie pochodzenia i przebiegu sobotnich ataków.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama