Reklama

Gaz

Brytyjski deputowany: Nord Stream 2 to element rozmontowywania Zachodu

Fot. Tom Tugendhat / Facebook
Fot. Tom Tugendhat / Facebook

Brytyjski deputowany, szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin Tom Tugendhat napisał w piątek w komentarzu w „Financial Times”, że choć gazociąg Nord Stream 2 jest elementem „rozmontowywania Zachodu” przez Rosję, Niemcy w tej sprawie mogą nie mieć dużego wyboru.

Planowany gazociąg Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec, któremu sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina, a także Stany Zjednoczone, "może wydawać się bardzo dobrym sposobem na uniknięcie uwikłania (w proces przesyłu gazu) wschodnioeuropejskich państw" - ocenia deputowany Partii Konserwatywnej. Jednak Nord Stream 2 "jest czymś więcej: Moskwa postrzega go jako część zamierzonego i starannego procesu rozmontowywania Zachodu" - zauważa Tugendhat.

"Dziś rosyjski gaz płynie przez Polskę, Węgry, Czechy, Słowację i Ukrainę do odbiorców w Niemczech. To wiąże Rosję z bezpieczeństwem Niemiec, ponieważ obie strony potrzebują stabilności. Ale zmiany, o których mowa (Nord Stream 2 - PAP), odcięłyby państwa wschodnie, czyniąc je bardziej podatnymi na odstrzelenie ich bez ostrzeżenia jedno za drugim bez szkody dla zysków działających w branży gazowej oligarchów" - czytamy.

Szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin w swoim komentarzu podkreśla jednak, że kanclerz Niemiec Angela "Merkel nie jest naiwna" w ocenie działań Moskwy. "Wie też, że jeśli Niemcy pozostaną same, będą mogły łatwiej zostać uciszone groźbami podniesienia cen czy nawet odcięciem dostaw przez Nord Stream 2", gdyby chciały zareagować na jakieś kroki ze strony Rosji - pisze Tugendhat. "To postawiłoby przyszłego kanclerza przed trudną decyzją: ryzyka natychmiastowej wojny energetycznej z Moskwą lub działań w celu uniemożliwienia Rosji odbudowy sieci państw wasalnych, którą utraciła, gdy rozpadł się Układ Warszawski" - przewiduje brytyjski deputowany.

"Ale kraje te są dla Niemiec ważne. Są integralną częścią ich obronnej i gospodarczej orbity. Bez nich Niemcy pozostają państwem przygranicznym, a nie sercem kontynentu" - zauważa polityk.

Zadając pytanie o przyczynę, dla której Niemcy - opowiadające się za Nord Stream 2 - pozwalają na "odcięcie się od swojego zaplecza", Tugendhat przytacza m.in. "od dawna istniejące i romantyczne przywiązanie w Niemczech, szczególnie w kręgach lewicowych, do Rosji" oraz fakt, że "na handlu z Rosją korzysta niemiecki przemysł".

"Ale być może najbardziej oczywistym powodem (dla którego Niemcom zależy na Nord Stream 2 - PAP) jest fakt, że bez energii jądrowej, której wytwarzania rząd Merkel zaprzestał po katastrofie w japońskiej Fukushimie, Niemcy nie mają dużego wyboru. Cele dotyczące zmian klimatycznych wykluczają wszystkie (źródła energetyczne) oprócz gazu, a jego najbliższe duże pola są pod kontrolą Kremla. A do użycia alternatywnych dróg brakuje infrastruktury" - ocenia w "FT" Tugendhat.

(PAP/jk)

Reklama

Komentarze

    Reklama