Reklama

Gaz

Braknie chętnych na rosyjskie spółki energetyczne?

  • Fot. st. chor. szt. mar. Arkadiusz Dwulatek

Rosyjscy oligarchowie są najbardziej prawdopodobnymi nabywcami aktywów w największych państwowych spółkach. Nie można wykluczyć zainteresowania inwestorów zagranicznych, ale będzie ono ograniczone z uwagi na sankcje zachodnie oraz negatywne doświadczenia prywatnych przedsiębiorców, których Kreml kiedyś pozbawił aktywów w drodze nagłych akcji nacjonalizacyjnych.

Główną przyczyną prywatyzacji są potrzeby budżetu. W ustawie budżetowej na 2016 rok założono wysokie przychody z eksportu ropy po cenie 50 dol. za baryłkę oraz stosunkowo niski deficyt na poziomie 3 proc. PKB. Przy obecnych spadkach utrzymanie optymistycznych założeń wydaje się niemożliwe, ale rząd nie chce przeprowadzać żadnych zmian w ustawie do marca.

Wszyscy obserwatorzy zauważają, że spadki cen ropy naftowej w połączeniu z zachodnimi sankcjami doprowadziły do obniżenia kapitalizacji rosyjskich spółek naftowych i gazowych do najniższych wartości. Na giełdach zagranicznych ropa stała się tańsza od mleka.

Potężny Gazprom dysponujący największymi na świecie złożami surowców górniczych oraz gazu ziemnego oraz najbardziej rozbudowaną siecią przesyłową jest dziś wart około 40 mld dolarów. Nieporównywalnie mniejsze włoski przedsiębiorstwo gazowe SNAM jest warte 17 mld dolarów. Basznieft wyceniany jest na około 300 mld rubli, a Rosnieft na 36 mld dolarów.

W takiej sytuacji nie dziwi zamiar sprywatyzowania tracących na wartości spółek.  Ale Kreml stawia warunki. Prezydent Putin oświadczył już, że z oferty nie będą mogły skorzystać rosyjskie spółki z kontami ulokowanymi w rajach podatkowych, a banki państwowe nie udzielą pożyczek potencjalnym inwestorom. Ale przedsiębiorcom z zagranicy też nie będzie łatwo – zachodnie sankcje znacznie utrudniają inwestowanie w Rosji.

Analitycy zapytani przez agencję informacyjną Interfax o komentarz zauważyli istotne różnice w aktualnych planach prywatyzacyjnych w porównaniu do podobnych inicjatyw Kremla z lat 2010-2011. Wtedy prywatyzację chciano rozłożyć na 3-5 lat i oczekiwano, że uzyskane z niej przychody pozwolą pokryć 10-15 proc. deficytu budżetowego. Dziś mówi się o okresie 1-2 lat i przychodach odpowiadających od 30 do nawet 50 proc. deficytu.  Minister finansów Anton Siluanow liczy na bilion rubli z prywatyzacji (albo 1 proc. PKB) przeprowadzonej  w tym oraz następnym roku. W ustawie budżetowej przewidziano jednak tylko 33 miliardy rubli (416,19 mln dol.) przychodów z prywatyzacji.  Według cytowanych przez Reutersa przedstawicieli rządu plan może jednak przynieść aż 500-800 miliardów rubli.

Lista aktywów do zbycia skróciła się z 20 podmiotów do 7.  Znajdują się na niej m.in. Rosnieft, Basznieft, firma armatorska Sowkomfłot, Koleje Rosyjskie, wydobywca diamentów Alros oraz bank VTB.  Większość z nich, z wyjątkiem Kolei Rosyjskich oraz Sowkomfłotu, jest już notowana na giełdzie, co upraszcza proces oceny technicznej i sprzedaży. Zdaniem analityków znacznie zwiększa to szanse na wcielenie planu w życie.

Według Andrieja Poliszczuka z Raiffeisen Banku akcjami Rosnieftu i Basznieftu może być zainteresowany Surgutnieftiegaz należący do oligarchy Władimira Bogdanowa. W grę mogą wchodzić też inwestorzy z Chin i Indii. 

Według nieoficjalnych źródeł ok. 4 procent Rosnieftu może zostać sprzedanych na giełdzie. To jednak mało prawdopodobne -szef Rosnieftu Igor Sieczin wielokrotnie powtarzał, że nie widzi sensu sprzedawać akcji poniżej ceny z IPO (Initial Public Offering – pierwsza oferta publiczna – przyp. red.) tj. 8 dolarów za akcję. Tymczasem na giełdzie spółka traci na wartości, a jedną akcję wycenia się na 3,38 dol.. Co do Basznieftu, to zdaniem Poliszczuka jego akcje mają szanse zostać sprzedane po cenie nieco powyżej wartości rynkowej.

Niektórzy powątpiewają w sprzedaż kluczowych aktywów w kompleksie paliwowo-energetycznym. „Sytuacja rosyjskiego budżetu jest ciężka, ale nie krytyczna. To nie jest czas na wyprzedaż rodzinnych sreber” – powiedział przedstawiciel jednego z największych banków w anonimowym komentarzu dla agencji Interfax.

Zdaniem Andrieja Szemetowa, wiceszefa moskiewskiej giełdy, to Sowkomfłot i Alros okażą się najbardziej łakomymi kąskami dla zagranicznych inwestorów. Sytuacja ekonomiczna Alrosa powoli poprawia się ze względu na wzrastający popyt na diamenty, natomiast Sowkomfłot aż 80 proc. generuje poza Rosją, co minimalizuje ryzyka związane z autorytarnymi praktykami Kremla.

Zobacz także: Nord Stream II: Ukraina złożyła oficjalną skargę do KE

Zobacz także: Gazprom przygotowuje się do spadków cen ropy

Reklama

Komentarze

    Reklama