Reklama

Klimat

Czy zmiany klimatu oznaczają zagładę ludzkości? „Nie ma na to dowodów” [ANALIZA]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Postępujące globalne ocieplenie często skłania aktywistów oraz komentatorów do snucia wizji nieodległej zagłady ludzkości. Te prognozy mogą jednak znacznie odbiegać od prawdy – ale nie oznacza to, że ze zmianą klimatu nie trzeba walczyć.

„Jeśli nie podejmiemy natychmiast odpowiednich działań, w krótkim czasie doprowadzimy do zniszczenia wszystkiego, co dla nas najcenniejsze: ekosystemów, w których żyjemy, naszej cywilizacji, naszych społeczności, oraz przyszłości naszych dzieci i kolejnych pokoleń. Badania naukowe nie pozostawiają wątpliwości. Jesteśmy świadkami gwałtownego ocieplania klimatu oraz szóstego masowego wymierania. Jeśli nie podejmiemy niezwłocznie radykalnych, zdecydowanych kroków, nasz gatunek również czeka zagłada” – piszą w swej deklaracji ideowej aktywiści z Extinction Rebellion Polska.

Podobne ostrzeżenia słychać ze strony wielu innych działaczy i komentatorów zajmujących się sprawą globalnego ocieplenia. O jego katastrofalnych skutkach w postaci m.in. upadku ekosystemów oraz masowych wymierań mówiła m.in. Greta Thunberg. Wielokrotnie w tym kontekście przytacza się konkretne daty – m.in. rok 2030 i 2050.

Prognozy tego rodzaju ostro skrytykował piszący dla Forbesa Michael Shellenberger, publicysta zajmujący się kwestiami ochrony klimatu. „Po pierwsze, żadne wiarygodne ciało naukowe nie stwierdziło, że zmiany klimatu zagrażają upadkiem cywilizacji czy wyginięciem rodzaju ludzkiego (…). Nie jest tak, że klimat nie ma znaczenia, po prostu jego wpływ jest przyćmiony innymi wskaźnikami” – napisał.

Shellenberger w swoim artykule wylicza, że zmiana klimatu i jej następstwa mają ograniczony wpływ na bezpieczeństwo ludzi na świecie. Dodaje jednak, że nie jest to wytłumaczenie dla zaniechania działań na rzecz powstrzymania globalnego ocieplenia. „Zmiana klimatu może być niebezpieczna dla miliona gatunków na całej planecie, z czego połowa to ssaki (…). Ale nie jest tak, że kładziemy na szali nasze własne istnienie ze względu na wymieranie (…). Maniakalne skupienie się na klimacie odciągnie naszą uwagę od innych zagrożeń (…).” – dodaje. „Jest mnóstwo przestrzeni między apokalipsą klimatyczną oraz zaprzeczaniem antropogenicznej zmianie klimatu” – podkreśla Shellenberger.

O poglądy na kwestię możliwej zagłady klimatycznej serwis Energetyka24 zapytał aktywistów z Greenpeace Polska, którzy w swym programie postulują konieczność gwałtownej redukcji emisji gazów cieplarnianych w ciągu najbliższych 10 lat. „Zgodnie z aktualną wiedzą naukową możemy w odpowiedzialny sposób powiedzieć, że jeśli świat do 2030 roku nie ograniczy w zdecydowany sposób emisji gazów cieplarnianych, to w XXI wieku ludzkość czekają bardzo poważne konsekwencje; począwszy od większych problemów z produkcją rolną, przez częstsze, zabójcze fale upałów, po problemy z dostępem do wody. Już dzisiaj - przy 1 stopniu ocieplenia klimatu w stosunku do ery przedprzemysłowej - możemy mówić o globalnym kryzysie klimatycznym. W Polsce doświadczamy tego poprzez coroczne susze, dłuższe i częstsze fale upałów, prawie bezśnieżne zimy czy huraganowe wiatry. Specjalny raport IPCC z 2018 roku (IPCC SR15) wskazuje, że przy obecnym trendzie emisji, możemy przekroczyć 1,5 stopnia ocieplenia nawet w latach 30. Ten sam raport dowodzi, że istnieje bardzo duża różnica pod względem spodziewanych, negatywnych skutków zmiany klimatu pomiędzy półtora stopnia a dwoma stopniami ocieplenia. Zatrzymanie ocieplenia na 1,5 stopnia w stosunku do ery przedprzemysłowej - w porównaniu do ocieplenia o 2 stopnie - mogłoby np. zmniejszyć o połowę liczbę osób dotkniętych problemami z dostępem do słodkiej wody. Mówimy o setkach milionów ludzi. Musimy mieć świadomość, że kryzys klimatyczny ma też ogromny wpływ na świat przyrody i wiąże się wręcz z zamieraniem całych ekosystemów. To nie jest tylko kwestia bezpowrotnej straty dla świata związanej z utratą bioróżnorodności; straty w rozumieniu estetycznym czy etycznym – np. że nasze dzieci nie będą mogły zobaczyć konkretnych gatunków roślin czy zwierząt. Ekosystemy mają fundamentalne znaczenie dla trwania człowieka, stanowią swego rodzaju bufor bezpieczeństwa. Przykładem mogą być lodowce, które stanowią ważne źródło wody pitnej w wielu regionach świata, w szczególności w Azji” – mówi Marek Józefiak z Greenpeace Polska.

W zachowawczym tonie wypowiedział się też prof. Mirosław Miętus, oceanograf i klimatolog, pracownik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej PIB. „Do 2050 roku <<zagłada>> nie nastąpi. Ścieżki (RCP, representative concentration pathways, scenariusze zmian koncentracji dwutlenku węgla – przyp. JW) wyraźnie się rozejdą, co spowoduje, że w przypadku RCP 8,5 będziemy już jednoznacznie zmierzać do przegrzania, do silnego podniesienia się poziomu morza” – mówi profesor.

Prawdopodobieństwo wystąpienia klimatycznej apokalipsy zakłada jednak prof. Szymon Malinowski, polski klimatolog. „Sam powiedziałem w jednym z wywiadów, że grozi nam wyginięcie. Widzę to jako realną możliwość, której nie należy demonizować ani lekceważyć” - twierdzi.

Profesor Malinowski uważa, że przestrzeganie przed klimatyczną apokalipsą może być sposobem zainteresowania ludzi kwestią konsekwencji zmiany klimatu. „Patrzę na deklaracje organizacji typu Extinction Rebellion jako na próbę zaszczepienia świadomości, że to zagrożenie jest realne. Teraz zmiana klimatu jest etapie, na którym powinniśmy prowadzić szerokie rzeczywiste działania zapobiegawczo-dostosowawcze. My jednak jesteśmy na etapie rozmowy. Nie możemy szukać rozwiązań na podstawie starego paradygmatu, że nie wpływamy znacząco na to, co dzieje się na świecie, że ważniejszy jest wzrost gospodarczy niż podstawy naszego bytu. Rozumiem, że deklaracje Extinction Rebelion to wyraz pewnej frustracji, że tak właśnie się dzieje, bo musimy zacząć poważnie traktować możliwość szybkiego upadku” – twierdzi.

„Zagłada klimatyczna może nastąpić szybko, z tym, że to nie będzie tak, że zmiana klimatu nasz zabije, ale my ignorując ją, nie ograniczając jej i nie przystosowując się do niej przestaniemy mieć możliwość funkcjonowania w obecnych ramach. Mamy przykład wojny w Syrii i uchodźców - to jest oczywiście kwestia polityczno-ekonomiczna, ale też klimatyczna. Wskutek zmieniających się warunków klimatycznych takich konfliktów będzie więcej niż obecnie, problem uchodźców i braku rozsądnych rozwiązań będzie narastał. Przykładem może być Azja i konflikty o wodę, chociażby tę z Mekongu, którą zagarniają i w pełni kontrolują Chiny. Można też wskazać na takie problemy jak wycinanie Amazonii i wpływ tego procesu na redystrybucję wody w skali globalnej, spadek przepływów w rzekach Europy wskutek zmniejszanie się ilości śniegu w górach Te wydarzenia powodują nacisk na nasze systemy społeczne i gospodarce, które są bardzo wrażliwe, co widać na przykładzie koronawirusa” – dodaje prof. Malinowski.

„Świat zglobalizowany z jednej strony jest światem, gdzie mamy mnóstwo rzeczy tanich i łatwo dostępnych, a z drugiej strony jest światem bardzo podatnym na perturbacje. Spróbujmy sobie wyobrazić, nawet w Polsce, coraz częstsze awarie zasilania z powodu przegrzania czy braku wody. Albo wybuch malarii w Europie czy nieurodzaj na skale kontynentalną. Zagrożenie takimi zjawiskami gwałtownie narasta wraz z wrastającą temperaturą i innymi zmianami” – podkreśla klimatolog.

W dobie nowoczesnych mediów warto zachować wstrzemięźliwość, zwłaszcza gdy mówi się o sprawach tak poważnych, jak zmiany klimatu. Alarmistyczne zapowiedzi i prognozy mogą w tym przypadku spowodować potężną reakcję społeczną. Jednym z argumentów osób negujących antropogeniczny charakter zmian klimatu są bowiem wszystkie zapowiedziane przez media apokalipsy – tematy te, angażując silne emocje, przebijały się na nagłówki gazet i portali, a po przekroczeniu spodziewanego terminu zagłady dziennikarze po prostu o nich zapominali. Niestety, w oczach społeczeństwa takie zachowanie podkopało zaufanie zarówno do środków masowego przekazu, jak i naukowców (wielokrotnie bowiem dziennikarze starali się nadać swym alarmistycznym materiałom naukowy wydźwięk). Dlatego też do tematu globalnego ocieplenia warto podejść z należytą powagą – zwłaszcza, że jak słusznie zauważył Michael Shellenberger, między przepowiadaniem klimatycznej apokalipsy a klimatycznym denializmem jest spore pole do popisu.

Reklama

Komentarze

    Reklama