Reklama

Klimat

Chłopski rozum w natarciu, czyli red. Ziemkiewicz o klimacie [ANALIZA]

Orka - uprawka odwracająca wykonywana pługami lemieszowymi lub talerzowymi, mająca na celu odwrócenie i pokruszenie uprawianej warstwy roli.. Fot. Pixabay
Orka - uprawka odwracająca wykonywana pługami lemieszowymi lub talerzowymi, mająca na celu odwrócenie i pokruszenie uprawianej warstwy roli.. Fot. Pixabay

Film redaktora Rafała Ziemkiewicza miał obnażyć kulisy „największego szwindlu w dziejach”, jakim jego zdaniem jest globalne ocieplenie. Pokazał jednak coś innego – mianowicie to, że „chłopski rozum” nie jest najlepszym narzędziem do analizowania zmiany klimatu.

„Klimatyzm w świetle Zdrowego Rozsądku” – taki tytuł nosi film red. Rafała Ziemkiewicza, popularnego prawicowego publicysty, w którym autor stara się przedstawić swoje poglądy na kwestię globalnego ocieplenia. Film zaczyna się od mocnej tezy, tj. od stwierdzenia, że globalne ocieplenie to „największy szwindel, jaki w dziejach zrobiono”. Red. Ziemkiewicz zaznacza, że jest „sceptyczny” i mówi, że obecnie… „nauka jest kwestią wiary”.

„Zawsze mamy takich naukowców, którzy mówią <<tak>> i takich naukowców, którzy mówią <<owak>>” – wskazuje publicysta. Niestety, tak może powiedzieć tylko człowiek, który z nauką i jej metodą nigdy nie miał nic wspólnego. Nauka to prawdziwa autorytarna dyktatura - dyktatura dowodów. Jeżeli naukowiec mówi „tak”, to albo poprze to swoje „tak” dowodami (pomiarami, badaniami, analizami), które potem są weryfikowane przez innych naukowców (np. w procesie peer review), albo tę jego opinię można od razu wrzucić na półkę z poglądami jakiegokolwiek innego człowieka.

„Jest tylko kwestią zaangażowania odpowiednich pieniędzy w wylansowanie tych naukowców, którzy mówią to, co nam potrzeba (…) Są takie filmy o tym, jak duże koncerny zakładały naukowe konferencje, tylko po to, by suto opłaceni profesorowie (…) mówili, że obżeranie się cukrem jest zdrowe” – mówi Ziemkiewicz. Ale ten pogląd nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. Przykładem może tu być historia firmy naftowej Exxon, która w latach 70. zatrudniła i opłacała specjalną komórkę klimatologów, mających zbadać, jak emisje gazów cieplarnianych wpłyną na klimat. Badacze ci – opłacani, podkreślmy, przez koncern naftowy - stwierdzili to samo, co dziś mówią inni klimatolodzy: klimat będzie się ocieplał w miarę przyrostu emisji. Gdyby świat nauki rządzony był tak, jak mówi red. Ziemkiewicz, to co chwila dałoby się słyszeć o naukowym artykule, publikowanym w kluczowym czasopiśmie, który kwestionowałby teorię antropogenicznego globalnego ocieplenia. Przecież przemysł wydobywczy czy energetyczny to jeden z najbardziej zasobnych w środki segmentów gospodarki, mógłby zatem z łatwością „kupić” dowolną ilość badań naukowych głoszących dowolne tezy.

Tymczasem dzieje się nieco inaczej, choć po części tak, jak mówi Ziemkiewicz. Mianowicie, próby „kupowania” przez przemysł faktycznie istnieją, ale ich wektor jest przeciwny względem tego, na jaki wskazuje publicysta. Otóż istnieje mnóstwo dowodów na to, że koncerny, które ucierpią wskutek walki z globalnym ociepleniem dotują komentatorów, think tanki czy polityków (czyli ludzi nie mających nic wspólnego z nauką) podważających w pozamerytoryczny sposób zdanie nauki na temat klimatu. Przykłady te – pochodzące głównie z USA – jasno wskazują na próby zaburzenia świadomości społecznej w kwestii globalnego ocieplenia.

image

 Reklama

„Kiedy słyszę o tym, że naukowcy udowodnili, że dwutlenek węgla produkowany przez człowieka zabija klimat (…), to ja przypuszczam, że wątpię” – wskazuje jeszcze a propos nauki Ziemkiewicz. Każdy może wątpić, ale warto te wątpliwości osadzić na konkretnych dowodach. Bo inaczej sceptycyzm zmienia się w fobię lub ignorancję.

Następnie red. Ziemkiewicz wylicza, jakie kraje mają największe emisje i… strzela sobie w stopę, bo mówi, że Chiny produkują „10 gigaton, czyli 10 milionów ton dwutlenku węgla”. 10 gigaton to 10 miliardów ton CO2. I tyle właśnie produkują Chiny. Po przedstawieniu danych dot. emisji, publicysta pyta retorycznie, gdzie trzeba szukać rozwiązania problemów emisji. Szkoda, że red. Ziemkiewiczowi umknęło, iż Chiny i USA zadeklarowały już cel neutralności klimatycznej (odpowiednio: 2060 i najpóźniej 2050 r.). Jeśli zaś chodzi o wysiłki na ten cel, to warto podkreślić, że ChRL tylko w 2021 r. ma uruchomić 140 GW w OZE – to ok. 3 razy więcej mocy niż w ogóle posiada Polska. „Chiny nie są zainteresowane żadnymi porozumieniami klimatycznymi (…). Ostatnio obiecali, że tak, zaczną zmniejszać swoją emisję, ale dopiero ok. roku 2060” – twierdzi Ziemkiewicz, dając kolejny przykład kompletnego braku wiedzy. W 2060 roku ChRL chce być neutralna klimatycznie. Jej emisje netto mają wynosić zero.

Publicysta mówi też o Stanach Zjednoczonych. „Co USA robią w tym kierunku, by zmniejszać ten swój dwutlenek węgla, to ja szczerze mówiąc za bardzo nie wiem” – to akurat prawdziwe słowa red. Ziemkiewicza. Bo amerykańskie emisje CO2 spadają, m. in. ze względu na wypieranie węgla w energetyce, kraj ten zadeklarował również cel neutralności klimatycznej osiągany najpóźniej w 2050 roku.

Ziemkiewicz mówi również o Unii Europejskiej. „Teraz Unia Europejska postawiła cel 2038 i my się do niego musimy dostosować” - o jaki cel chodzi publicyście? Trudno powiedzieć. Może redaktor miał na myśli niemiecki cel wyjścia z węgla, który został przez rząd RFN ogłoszony w 2019 roku?

W dalszej kolejności Ziemkiewicz pochyla się nad źródłami emisji. „Z jakiegoś powodu właśnie ten węgiel stał się główną obsesją walki o klimat. Walka z katastrofą klimatyczną równa się wycofywanie się ze spalania węgla (…)”. Ten „jakiś powód” to produkt reakcji spalania węgla, czyli dwutlenek węgla. Węgiel jest po prostu szalenie emisyjny. Ziemkiewicz myli się też szacując źródła emisji – znacząco zaniża udział węgla. Następnie RAZ mówi - całkiem słusznie - że walka z globalnym ociepleniem powinna polegać na zaprzestaniu spalania i budowie elektrowni jądrowych, które „nie produkują żadnych zanieczyszczeń”. Ma rację, ale to jest ocena polityk klimatycznych, a nie fizycznego zjawiska, jakim jest globalne ocieplenie. W podobny sposób można skwitować ziemkiewiczowską (trafną) krytykę niemieckiej Energiewende.

Red. Ziemkiewicz próbuje też uderzyć w systemy handlu emisjami. „Limity dwutlenku węgla (…). Człowiek, który to wymyślił powinien w nagrodę dostać jak Syzyf skałę do wtaczania pod górę albo coś równie wrednego” – publicysta mógłby być zaskoczony tym, że życzył takiego losu konserwatywnemu prezydentowi USA Ronaldowi Reaganowi, bo to jego administracja wpadła na pomysł systemu handlu emisjami. Generalnie red. Ziemkiewicz pokazuje, że chyba nie wie, jak działa np. Europejski System Handlu Emisjami (EU ETS), bo na sprzedaży certyfikatów emisyjnych zarabia np. Polska i jej budżet.

Następnie Ziemkiewicz pozamerytorycznie krytykuje technologie odnawialne. „Okazuje się, że te nowe technologie są takie, że ludzie ich nie chcą kupować” - publicystę najwyraźniej ominął trwający od ok. dwóch lat polski boom na fotowoltaikę. „Wiatraczki to jest największe badziewie, jakie sobie można wyobrazić” - mówi red. Ziemkiewicz przytaczając cytat fizyka z filmu Big Wind, który mówi, że im więcej wiatraków… tym większa emisja w tradycyjnych elektrowniach, co nie znajduje potwierdzenia w faktach. Red. Ziemkiewicz przekonuje też, że jest presja na redukcję emisji gazów cieplarnianych w rolnictwie ze względu na… rośliny genetycznie modyfikowane.

„Uwierzcie mi państwo na chwilę, tak jak ja na chwilę uwierzyłem w ten dwutlenek węgla” – mówi Ziemkiewicz i sprowadza globalne ocieplenie do kwestii wiary. Co ciekawe, ludzie, którzy uznają spowodowaną przez człowieka zmianę klimatu mają na poparcie swych poglądów tony materiału dowodowego od fizyków i chemików. Natomiast Ziemkiewicz osadza całą debatę od początku w kategoriach wiary. Na koniec podważa autorytet nauki i sugeruje „podretuszowywanie statystyk”.

Podsumowując: red. Ziemkiewicz nie tylko nie wyjaśnia, dlaczego globalne ocieplenie to szwindel, ale też pokazuje, że nie wie o czym mówi, myląc podstawowe dane. Całość materiału to klasyka taktyki FUD (Fear, Uncertainity, Doubt), która polega na tym, żeby wprawiać odbiorcę w wątpliwość w danej materii, prezentując rzekomo wiarygodne dane i naukowe fakty, które dla większości są trudne do zweryfikowania.

Reklama

Komentarze

    Reklama