Reklama

Klimat

Chińczycy zakazali kopania Bitcoina. Decyzja wstrząsnęła energetyką [KOMENTARZ]

Jedna decyzja rządu prowincji Syczuan wywołała krach na kursie Bitcoina i… potężny spadek zapotrzebowania na energię elektryczną. Wzbudziła też pytania o klimatyczny aspekt kopania kryptowalut.

W niedzielę 20 czerwca ok. 21 czasu polskiego kurs Bitcoina rozpoczął ostre pikowanie. Wystarczyło kilkanaście godzin, by najpopularniejsza kryptowaluta straciła na wartości ok. 11%. W przeliczeniu na złotówki, w poniedziałek po południu płaciło się za Bitcoina mniej o ok. 16 tysięcy złotych w porównaniu do ceny z niedzieli. Sytuację tę powiązano z działaniami władz chińskiej prowincji Syczuan, które nakazały zaprzestanie produkcji Bitcoina.

Położona na południowym zachodzie Chin prowincja Syczuan znana jest jako zagłębie kopania kryptowalut. Jest to możliwe m.in. dzięki rozbudowanej energetyce wodnej. Jednakże najnowsza polityka chińskiego rządu przyniosła kres tej działalności. Pekin zamierza bowiem rozprawić się z kryptowalutami – widzi w nich zagrożenie dla stabilności finansowej państwa. Działania lokalnych władz w Syczuanie były narzędziem realizacji tejże strategii.

Decyzja syczuańskiego rządu nakazała zamknięcie wszystkich działających w prowincji farm Bitcoina dokładnie o północy 20 czerwca. Wywołało to spadek zapotrzebowania na moc w lokalnej sieci o ok. 8 GW. To równowartość dwóch elektrowni Turów pracujących pełną parą lub ekwiwalent całego polskiego projektu jądrowego.

image

 Reklama

Sytuacja ta wywołała – kolejną w historii kryptowalut – lawinę pytań o klimatyczny aspekt kopania tych środków. Temat ten został szeroko poruszony w tekście red. Daniela Czyżewskiego, który zauważył, że spodziewana energochłonność Bitcoina w 2021 roku wynosi 91 TWh. To mniej więcej dwukrotnie mniej energii elektrycznej niż w 2020 roku skonsumowała cała Polska. „Gdyby Bitcoin był państwem, zajmowałby 35. miejsce na świecie pod kątem zużycia energii” – pisał Czyżewski.

Co ważne, problem rośnie wraz ze wzrostem wartości Bitcoina. „Zdecentralizowana sieć Bitcoina polega na zwiększającej się liczbie komputerów do niej podłączonych. Bitcoin jest zatem tak naprawdę zaprojektowany, aby zachęcać do zwiększonego wysiłku obliczeniowego. Im więcej komputerów konkuruje o utrzymanie łańcucha blokowego, tym jest on bezpieczniejszy, ponieważ każdy, kto chce spróbować osłabić walutę, musi kontrolować i obsługiwać co najmniej taką moc obliczeniową, jak reszta górników razem wzięta. Gdy Bitcoin staje się bardziej wartościowy, wysiłek obliczeniowy poświęcony na jego utworzenie i utrzymanie - a tym samym zużyta energia - nieuchronnie wzrasta” – zaznaczano w kwietniu br. na Energetyka24.

Obecnie szacuje się, że kopalnie wykonują 160 trylionów obliczeń na sekundę - czyli 160 000 000 000 000 000 000. Większość energii potrzebnej na ten cel pochodzi z paliw kopalnych. Patrząc z tej perspektywy, działania chińskich władz można uznać nawet za korzystne dla klimatu.

Istnieje jednak sporo głosów, które podkreślają, że przemysł kryptowalut może pomóc np. w skonsumowaniu nadwyżek energii produkowanej przez źródla odnawialne. Kopalnie np. Bitcoinów mogłyby wtedy przejąć ten wolumen energii, który obecnie jest problemem dla sieci przesyłowych, przyjmujących w czasie zwiększonej generacji z OZE rolę wirtualnego magazynu energii. Takiego zdania jest np. Mike Coyler, dyrektor generalny firmy Foundry, który w wywiadzie dla Business Insidera stwierdził, że boom na zieloną energię doprowadził do nadpodaży w wielu obszarach, co sprawia, że ​​zarządzanie energią odnawialną jest kosztowne. Colyer mówi, że lokalizowanie kopalni bitcoinów w pobliżu projektów związanych z energią odnawialną może pomóc w skonsumowaniu tej nadwyżki mocy.

Reklama

Komentarze

    Reklama