Reklama

Górnictwo

Tobiszowski: nadwyżka węgla na rynku rzędu 6 mln ton

Fot.: Flickr
Fot.: Flickr

Spowodowana wzmożonym importem węgla nadwyżka tego surowca na krajowym rynku sięga ok. 6 mln ton - ocenia wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Przyznał, że pojawił się problem rosnących zwałów węgla w związku z nieodbieraniem przez energetykę całości zakontraktowanego surowca.

W ub. roku do Polski sprowadzono rekordową ilość 19,7 mln ton węgla, głównie z Rosji. Podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami w Katowicach wiceminister ocenił, że wzmożony import poskutkował nadwyżką węgla na rynku i kłopotami ze składowaniem takiej ilości surowca. Zdaniem Tobiszowskiego, w tym roku import powinien być znacząco mniejszy niż w 2018 r.

"Mamy na rynku zdecydowanie za dużo węgla - moim zdaniem jest to ok. 6 mln ton za dużo" - powiedział wiceszef resortu energii, przyznając, że powoduje to presję na cenę węgla, przede wszystkim w segmencie tzw. węgla grubego (o wysokiej kaloryczności i wyższych cenach - PAP) oraz węgla typu groszek.

"To jest dużym wyzwaniem, głównie dla Polskiej Grupy Górniczej, ale także dla spółki Węglokoks Kraj" - ocenił Tobiszowski. Jak mówił, choć w portfelu PGG tego typu węgiel stanowi jedynie 6-7 proc., w ujęciu finansowym oznacza to kilkaset milionów zł przychodów z rynku ciepłowniczego oraz rynku odbiorców indywidualnych, gdzie polski węgiel szczególnie konkuruje z importowanym.

"Grozi nam rzeczywiście drastyczne obniżenie ceny. Natomiast na pewno nie będzie to dotyczyło wprost węgla energetycznego (zakontraktowanego przez polską energetykę - PAP), bo tutaj PGG zbudowało swoje bezpieczeństwo poprzez wieloletnie umowy z odbiorcami" - wyjaśnił Tobiszowski.

Wiceminister przyznał, że obecnie przy kopalniach PGG znajduje się ok. 800 tys. ton węgla, zapłaconego już przez firmy energetyczne, ale nieodebranego. Jak powiedział, tej sprawie poświęcono niedawną naradę w Ministerstwie Energii, z udziałem przedstawicieli górniczych i energetycznych spółek. "Nie może być tak, że energetyka nie będzie tego węgla odbierać, bo spowodowałoby to, że kopalnie nie będą miały gdzie go sypać" - tłumaczył.

Według Tobiszowskiego, obecnie nie ma niebezpieczeństwa zablokowania wydobycia węgla z powodu surowca blokującego składowiska przy kopalniach, gdyby jednak nie udało się udrożnić odbioru węgla przez elektrownie, taka sytuacja mogłaby powstać w sierpniu lub jesienią, we wrześniu bądź październiku. Wiceminister podkreślił, że nie odbierając zakupionego i opłaconego już przez siebie węgla elektrownie narażają się na kary finansowe.

Wiceszef resortu energii podkreślił, że w wieloletnich umowach z producentami węgla energetyka ma zagwarantowane stabilne dostawy węgla po uśrednionej cenie, niższej od rynkowej. "To jest obopólny zysk, bo daje energetyce bezpieczeństwo dostaw, a górnictwu stabilność działania i inwestycji" - mówił Tobiszowski. Zapewnił, że kłopoty z systematycznym odbiorem węgla nie wpływają na wyniki finansowe PGG.

Przed kilkoma dniami górnicza Solidarność zwróciła się do zarządu PGG o wyjaśnienia w sprawie rosnących zwałów węgla przy kopalniach spółki. Związkowcy uważają, że zwały będą nadal rosnąć, bo energetyka nie odbiera całości zakontraktowanego surowca.

"Zakładowa Organizacja Koordynacyjna NSZZ Solidarność Polskiej Grupy Górniczej jest zaniepokojona rosnącymi zwałami przy kopalniach PGG. Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest nieodbieranie przez spółki energetyczne zakontraktowanego wcześniej węgla" - napisał w liście do zarządu PGG szef górniczej Solidarności, a zarazem przewodniczący związku w Grupie, Bogusław Hutek.

Z danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu wynika, iż w końcu lutego br. zapasy węgla w całym polskim górnictwie przekraczały 2 mln ton, wobec niespełna 1,6 mln ton rok wcześniej.

W ocenie związkowców z górniczej "S", do obecnej sytuacji przyczynił się rekordowy import węgla do Polski, który w ubiegłym roku wyniósł niemal 20 mln ton. "Spółki energetyczne +zapchały się+ węglem z importu, najprawdopodobniej po to, aby zmusić PGG do obniżenia cen. To do złudzenia przypomina sytuację z lat 2014-2015, gdy polskie górnictwo znalazło się na skraju bankructwa, a przez Śląsk przetoczyła się gigantyczna fala protestów" – mówił w miniony wtorek szef górniczej Solidarności.

W piśmie do zarządu PGG związkowcy poruszyli także sprawę sprzedaży - jak napisali - przez spółki Polskiej Grupy Energetycznej i Grupy Enea (PGE i Enea są akcjonariuszami PGG) pochodzących z importu paliw, takich jak np. ekogroszek czy kostka. Chodzi o węgiel sprzedawany w sektorze komunalno-bytowym, czyli rynku, na którym PGG uzyskuje znaczącą część przychodów. W ocenie Solidarności z PGG, jest to działanie na szkodę Grupy.(PAP)

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama