Reklama

Gaz

,,W pułapce Tukidydesa"? Polska energetyka i handlowy spór Chin z USA [KOMENTARZ]

Fot. Energetyka24
Fot. Energetyka24

Ekonomiści całego świata alarmują, że ostatnie działania Waszyngtonu i Pekinu to niechybne zwiastuny wybuchu wojny handlowej między tymi dwoma mocarstwami. Wiele wskazuje na to, że konflikt ten będzie wyraźnie odczuwalny w Polsce, która znajduje się w obrębie szczególnego zainteresowania Chin i USA. Sektorem narażonym na intensywne działania obu tych krajów jest energetyka. Jednakże, starcie dwóch handlowych gigantów nie musi oznaczać narażenia Polski na straty.

Pierwszymi zapowiedziami wojny handlowej między Ameryką a Państwem Środka były zarzuty stawiane Chinom przez Donalda Trumpa już na początku jego walki o fotel prezydencki. Stwierdził on wtedy, że ,,Chińczycy manipulują walutą w taki sposób, że spółki amerykańskie nie są w stanie być dla nich konkurencją”. Już po wygranych wyborach, nowy prezydent USA starał się ,,grać pressingiem na chińskiej połowie” i zmusić Pekin do otwarcia swojego rynku na amerykańskie firmy. Nie jest bowiem tajemnicą, że wizja gospodarczej globalizacji, którą głosi Państwo Środka jest selektywna, tj. nie uwzględnia udziału Stanów Zjednoczonych i Japonii w chińskim przemyśle.

Presja spoczywająca na barkach Trumpa była ogromna- analitycy straszyli go bowiem rosnącym deficytem w handlu z Chinami, które dla USA są drugim (po Unii Europejskiej) partnerem handlowym). Efektem tych działań były umowy handlowe, na mocy których Pekin otworzył się na zachodnie spółki z branży spożywczej (konkretnie: handlujące wołowiną i drobiem). Porozumienie to nie usatysfakcjonowało jednak podmiotów z USA, które zarzucały mu znaczną selektywność. Rozczarowanie efektami działań Stanów Zjednoczonych wyraziły też władze Europejskiej Izby Handlowej w Chinach.

Najnowszym akcentem w pogarszających się relacjach między Waszyngtonem a Pekinem są amerykańskie oskarżenia względem Chin o naruszenie praw własności intelektualnej (poparte możliwością nałożenia sankcji), które spotkały się z ostrą relacją chińskiego MSZ.

Czynniki te wywołują szereg spekulacji odnośnie bliskiego wybuchu wojny handlowej między Chinami a USA. Niektórzy eksperci twierdzą, iż sytuacja geopolityczna wskazuje na to, że państwa te znalazły się (na razie tylko na płaszczyźnie handlowej) w tzw. Pułapce Tukidydesa, czyli sytuacji, w której dwie strony muszą prędzej czy później zmierzyć się ze sobą w walce o te same obszary lub zasoby. Jedynym z takich obszarów jest Polska.

Zobacz także: Davos: Chińsko-amerykańska wojna handlowa może uderzyć w Polskę

Analizując ostatnie kilkanaście miesięcy działań chińskich i amerykańskich, można dojść do wniosku, że Polska jest miejscem w Europie, gdzie interesy tych dwóch mocarstw spotykają się i splatają, zwłaszcza na płaszczyźnie energetycznej. Chiny widzą w Polsce swoją bramę do UE, która ma duży potencjał, jeśli chodzi o transport produktów z Państwa Środka. Potwierdzają to plany utworzenia Nowego Jedwabnego Szlaku i polskie projekty pokroju Centralnego Portu Komunikacyjnego. Dodatkowo, ChRL ma szanse zostać wykonawcą pierwszej elektrowni jądrowej nad Wisłą. Pekin potwierdził swoje zainteresowanie tym tematem poprzez ofertę offsetu wartą 250 mld dolarów. Z kolei Stany Zjednoczone zainteresowane są sprzedażą do Polski swojej broni i gazu. USA jest także silnym wsparciem w lansowanym przez Warszawę projekcie Trójmorza oraz pośrednim koalicjantem w sporze o Nord Stream 2. Według nieoficjalnych doniesień, Stany Zjednoczone również interesują się polskimi planami jądrowymi.

Jeśli między USA a Chinami wybuchnie wojna handlowa, mocarstwa te będą dążyć do wypierania przeciwnika z rynków peryferyjnych, na które mają wpływ. Dla Polski oznaczać to będzie intensyfikację działań lobbingowych mających na celu przeforsowanie pewnych projektów. Kluczowa wydaje się tu kwestia budowy elektrowni jądrowej, jednak równie istotna jest sprawa realizowanych przez rząd w Warszawie projektów gazowych (rozbudowy terminala LNG, budowy gazociągu Baltic Pipe, blokowania projektu Nord Stream 2).

Zobacz także: Chińsko-rosyjski sojusz wyzwaniem dla polskiego kontrwywiadu [ANALIZA] 

Starcie dwóch potęg nie musi oznaczać strat dla Polski, zwłaszcza, że sytuacja międzynarodowa pozwala polskim władzom na symultaniczną realizację- do pewnego stopnia- interesów USA i Chin. Problem polega jednak na widocznej proamerykańskości Warszawy. Można spodziewać się, że w razie konfliktu handlowego, rząd Prawa i Sprawiedliwości natychmiast opowie się po stronie Waszyngtonu, czym zniechęci Chiny do składania intratnych kontrofert, z których- choćby częściowo- można skorzystać. Takie zerojedynkowe postrzeganie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi uniemożliwi Polsce minimalizowanie negatywnych efektów wojny handlowej między gigantami. Dlatego też, Warszawa powinna starać się jak najdłużej zachować ,,życzliwą neutralność" dla obu tych państw i podjąć zdecydowane kroki na rzecz któregoś z nich dopiero wtedy, gdy będzie to konieczne.

Reklama

Komentarze

    Reklama