Reklama

Atom

Koreański atom dla Polski, czyli strategiczna pomoc z nieoczekiwanego kierunku [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Sformułowanie „koreański program jądrowy” powszechnie kojarzy się z agresywnym zachowaniem reżimu Kimów i kolejnymi testami pocisków zdolnych do przenoszenia głowic atomowych. Jednakże, już wkrótce, może ono nabrać nad Wisłą bardzo pozytywnego wydźwięku. Wszystko za sprawą współpracy Korei Południowej i Polski na polu energetyki jądrowej. Może ona- w stosunkowo niedługim czasie- zaowocować projektem pierwszej polskiej elektrowni atomowej.

Kwestia zaangażowania południowokoreańskich podmiotów w rozwój sektora energetyki jądrowej w Polsce pojawiła się przy okazji wizyty wiceministra energii Andrzeja Piotrowskiego w Korei Południowej, która miała miejsce w dniach 10-14 kwietnia 2017 r. Celem tej podróży było zapoznanie się z możliwościami tamtejszego przemysłu jądrowego m.in. z funkcjonowaniem elektrowni jądrowej Shin Kori (z koreańskimi reaktorami jądrowymi Gen III+ APR1400) i ośrodka naukowego KAERI. Polska delegacja odwiedziła także zakład montażu zestawów kaset paliwowych w Daejon oraz fabrykę produkującą główne komponenty do elektrowni jądrowych Doosan w Changwon. Piotrowskiego przyjął m.in. koreański wiceminister ds. energetyki i zasobów naturalnych Hak-Do Kim.

Jak można było wyczytać z późniejszych wypowiedzi wiceszefa resortu energii, wizyta w Korei Południowej wywarła na nim duże wrażenie. "Polski program energetyki jądrowej powinien być równie racjonalny jak południowokoreański"- powiedział Piotrowski po powrocie z Azji. Odnosząc się do tamtejszych elektrowni atomowych, polityk stwierdził, że budowane są ,,bardzo szybko i dość tanio". Te dwie wartości mogą być kluczowe dla polskich planów dotyczących budowy jednostek jądrowych nad Wisłą.

Moment, w którym delegacja pod przewodnictwem wiceministra Piotrowskiego odwiedziła Koreę Południową nie wydaje się być przypadkowy. W marcu 2017 r. rozpoczęły się badania lokalizacyjne i środowiskowe związane z przygotowaniami do budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Prace prowadzone są w dwóch lokalizacjach „Lubiatowo-Kopalino” i „Żarnowiec” na terenach gmin Choczewo, Krokowa i Gniewino, w województwie pomorskim. Badania koncentrują się na działaniach niezbędnych do sporządzenia raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko oraz raportu lokalizacyjnego. Zakończenie prac, prowadzonych przez spółkę PGE EJ 1, planowane jest w pierwszym półroczu 2020 r. Można zatem wnioskować, że wizyta polskich polityków w Korei jest próbą znalezienia odpowiedniego wykonawcy dla polskiej elektrowni jądrowej.

Zobacz także: Rozpoczęto badania pod budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej

Dlaczego to właśnie Korea Południowa przyciągnęła uwagę Polski? Powodów jest kilka. Przede wszystkim, trzeba zauważyć, że kraj ten jest prawdziwym potentatem, jeśli chodzi o energetykę jądrową. Pracują tam obecnie 4 elektrownie jądrowe (łącznie 25 pracujących reaktorów), które wytwarzają ponad 30 proc. energii elektrycznej w kraju. Budowane są kolejne 3 reaktory. Tamtejsze eksperymenty z atomem sięgają 1962 roku, kiedy to uruchomiono pierwszy doświadczalny reaktor. Pierwsza jednostka energetyczna Kori-1 została uruchomiona w 1977 r.

Obecnie przemysł jądrowy Korei Południowej jest na tyle rozwinięty, że kraj ten buduje nowe reaktory z elementów produkcji wewnętrznej. W dość krótkim czasie odcięto się tam od importu zagranicznych technologii (głównie z USA, Francji i Kanady). W 2009 r. Korea Płd. rozpoczęła eksport swoich produktów związanych z energetyką jądrową. Dodatkowo, tamtejsze ośrodki naukowe są jednymi z wiodących na świecie. Rozwijają np. reaktory IV Generacji (chłodzone sodem), reaktor VHTR (bardzo wysokich temperatur), zastosowanie promieniowania jonizującego w przemyśle czy fuzję termojądrową. Zauważył to z pewnością wiceminister Piotrowski, który powiedział, że Korea Południowa dysponuje 90 proc. wiedzy koniecznej do zbudowania elektrowni jądrowej.

Zobacz także: Rozmowy nt. udziału Korei Południowej w polskim programie jądrowym

Za współpracą z tym krajem przemawia jeszcze jeden, bardzo ważny atut tamtejszego przemysłu atomowego. Wykonawcy z Korei Południowej odpowiadają za bodaj jedyną na świecie budowę elektrowni jądrowej, która nie notuje opóźnień. Chodzi o kompleks budowany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jak zauważył wiceminister Piotrowski, koreański koncern Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) bez żadnych opóźnień buduje w ZEA kolejne bloki jądrowe, w których 1 MW zainstalowanej mocy będzie kosztować nie więcej niż 3,2 mln euro. Moc ta pozostawać będzie do dyspozycji przez co najmniej 90 proc. czasu w roku, przez ponad pół wieku. Jak stwierdził polityk, przykład ten pokazuje, jak umiarkowane koszty ma sprawnie realizowana inwestycja w elektrownię jądrową.

Argument ten może okazać się jednym z najważniejszych aspektów, które będą brane pod uwagę przy rozmowach o przyszłości polskiego projektu atomowego. Nie jest tajemnicą, że największą przeszkodą do realizacji ambitnego celu zbudowania elektrowni jądrowej nad Wisłą są właśnie pieniądze, jakie pochłonąłby ten projekt. Koszty, oscylujące w granicach 20-30 mld zł, byłyby spotęgowane przez opóźnienia w realizacji projektu, które są w branży atomowej bardzo powszechne. Wydatki związane z opóźnieniami w budowie jednostek jądrowych doprowadziły wiele zachodnich firm z tej branży (m.in. amerykańską spółkę Westinghouse, będącą własnością Toshiby) do finansowej ruiny. Banki, które obserwują sytuację sektora jądrowego, raczej nie udzieliłyby kredytowania inwestycji tak niepewnej jak budowa siłowni atomowej- chyba, że prowadziłaby ją solidna firma, znana z dotrzymywania założeń pierwotnego harmonogramu i (co najważniejsze) budżetu.

Zobacz także: Południowokoreańskie wzorce dla polskiej energetyki jądrowej

Choć polski program jądrowy, ze względu na wiele zawirowań mu towarzyszących, uważany jest za projekt mało realistyczny, o tyle zwrot w dość nieoczekiwanym kierunku napawa nową nadzieją wszystkich entuzjastów atomu nad Wisłą. Konieczność poszukiwania niskoemisyjnych źródeł energii, jaka wisi nad rządem w Warszawie w związku z radykalizującą się polityką klimatyczną Unii Europejskiej może przyczynić się do zwiększenia intensyfikacji prac nad względnie ,,czystą” energią jądrową. Biorąc pod uwagę obecną sytuację w branży atomowej, można założyć, iż jeśli poszukiwania miejsca pod budowę jednostki wytwórczej tego typu są czymś więcej niż jedynie PR-owym zagraniem rządu, który chce uciąć zgryźliwe komentarze mediów pod adresem programu atomowego, to wykonawcy z Korei Południowej powinni być pierwszym wyborem przy realizacji tego ambitnego zamiaru.

Zobacz także:

Reklama

Komentarze

    Reklama