Reklama

Górnictwo

Górnicze porozumienie nie wyrwie kopalń ze spirali zadłużenia

Cały czas próbuję znaleźć pozytywy porozumienia w Kompanii Węglowej za wyjątkiem samego faktu, że udało się je podpisać. A skrajne komentarze na jego temat niezmiennie mnie zadziwiają – pisze Karolina Baca-Pogorzelska na swoim blogu w Energetyka24.com.

Przypomnę, że porozumienie otwierające drogę do powstania Polskiej Grupy Górniczej negocjowano wiele miesięcy. Efekt? Zawieszenie „czternastek” na dwa lata, łączenie kopalń oraz dobrowolne odejścia ok. 4 tys. ludzi, czyli ok. 12% załogi obecnej Kompanii Węglowej. The end.

Jeśli przez tyle miesięcy udało się ustalić takie „ustępstwa” strony społecznej, to lekko przeraża mnie przyszłość PGG. Nie wiem, jak negocjowany ma być nowy układ zbiorowy i czy uda się to przed założonym w porozumieniu 1 stycznia 2018 r.  Nie wiem także jak rozumieć w tej sytuacji zapis o rozmowach dotyczących uproszczenia i ujednolicenia wynagrodzeń w nowym tworze.

A na koniec powiem całkiem szczerze – zupełnie nie rozumiem, czemu powstaje nowy szyld pt. PGG, bo sama zmiana pieczątek, tabliczek i gadżetów firmowych będzie sporo kosztować.

Czy naprawdę nam wszystkim się wydaje, że jak zmienimy nazwę i zaangażujemy w przedsięwzięcie państwową energetykę, to Komisja Europejska nie zauważy, że – delikatnie rzecz ujmując – próbujemy ją robić w konia?

Bo ja nie rozumiem – powstaje nowa spółka, która przejmuje i majątek, i ludzi, i długi Kompanii. Przecież to jest jakiś teatr... Zrozumiałabym sytuację, w której do nowej spółki wnosimy mniej kopalń, bo część się likwiduje. Albo załoga przechodzi tam na nowych zasadach pracy i płacy (gdzie ten obiecywany system pracy 24/7?). A tak? Tak to jest naprawdę kiepska opera mydlana, która ciągnie się od miesięcy i końca nie widać. 

Bo jakoś nie mogę powiedzieć czytając to porozumienie – uff, plan ratunkowy dla Kompanii został dopięty na ostatni guzik i jest faktycznie szansa na to, że Polska Grupa Górnicza da radę. Otóż dla mnie radę da może na początku. Ale co potem?

1,5 mld zł z energetyki (Energa, PGE, PGNiG Termika) i Węglokoksu to jest kropla w morzu potrzeb zadłużonej na 7 mld zł Kompanii. Przypomnę tylko, że gdy za taką sumę Kompania sprzedała Jastrzębskiej Spółce Węglowej kopalnię Knurów-Szczygłowice, to pieniędzy starczyło jej na kilka miesięcy – i to na wypłaty. A gdzie inwestycje? A gdzie BHP? A gdzie spłata zadłużenia?

Według mnie PGG wpada na dzień dobry w spiralę zadłużenia, z której będzie jej bardzo trudno wyjść. Rynek cen węgla jest na dodatek bardzo słaby (do czego zresztą w kraju przyczyniła się sama Kompania Węglowa ze swoimi „promocjami” 5 zł/1 GJ z ubiegłego roku przy średniej cenie 10 zł/1 GJ wtedy...).

Faktycznie w porozumieniu zapisano także, że w wyniku łączenia kopalń część majątku trafi do Spółki Restrukturyzacji Kopalń – ale jaka część i kiedy? To pewnie znowu będzie negocjowane, bronione jak Częstochowa itp. 

Podnieś rękę na górnictwo, a zostanie Ci ona odrąbana tuż przy ramieniu – ta stara zasada związków zawodowych jest nieśmiertelna. I jeśli ktoś uważa to porozumienie za sukces, to serdecznie gratuluję mu optymizmu. Mnie już po prostu na niego nie stać. I żal mi jest górnictwa. I żal mi jest górników.

Ale gdy czytam, że „darmozjady będą żyć dalej za nasze pieniądze”, a z drugiej strony „może górnikom już wszystko zabrać, choć i tak już robią za głodowe pensje”, to szczerze się zastanawiam, ile jeszcze musi zostać napisane czy powiedziane o sektorze węgla kamiennego, by dotarło... I to jest ten moment, gdy nie mam ani siły, ani ochoty napisać kolejnego zdania o górnictwie. Smutne to. Przynajmniej dla mnie.

Zobacz także: Porozumienie w Kompanii Węglowej – optymizmu nadal nie widać

Reklama

Komentarze

    Reklama