Reklama

Chemia

Ruchy ekologiczne - zielone psy Kremla?

Fot. Wikipedia
Fot. Wikipedia

W ostatniej dekadzie działalność ekologów intensyfikuje się, z uwagi na kwestie walki z globalnym ociepleniem. Coraz więcej partii i organizacji o profilu „zielonym” zyskuje poparcie publiczne, ale także finansowanie swoich działań i inicjatyw. Dane w Unii Europejskiej potwierdzają ten trend – w 2015 roku z budżetu programu LIFE+ wypłacono prawie 22 mln euro wyłącznie na cele stworzenia projektów, opracowań i ekspertyz ekologicznych przez zajmujące się branżą organizacje pozarządowe. Żadna inna grupa interesu nie posiada w strukturach Unii Europejskiej specjalnie dedykowanego programu, który pozwala na finansowanie od podatników celów statutowych organizacji pozarządowych.

Zieloni lobbyści

Wywieranie wpływu na organy administracji państwowej w celu uzyskania korzystnej decyzji, zwane potocznie lobbingiem, obrosło na całym świecie do znamion mitycznego zajęcia złych czarnoksiężników, którzy wielkimi pieniędzmi i nieprzyzwoicie bliskimi relacjami z władzą ustawiają system w taki sposób, że zawsze działa na ich korzyść, chroniąc ich przed wszelkimi potencjalnymi szkodami. 

Tak przynajmniej starają się przedstawiać rzeczywistość lewicowi populiści, jak choćby popularny kandydat na prezydenta USA Bernie Sanders czy lider opozycji Jej Królewskiej Mości, Jeremy Corbyn w Wielkiej Brytanii. Tymczasem polityczna rzeczywistość państw Zachodu pokazuje coraz ściślejsze związki władzy ze skrajnie odmienną grupą politycznego nacisku – Zielonymi. Pozostaje zatem zadać sobie pytanie, czy ich rola w życiu publicznym nie jest za duża i komu tak naprawdę Zieloni przysługują się najbardziej. 

Środowiska ekologiczne szczególną wagę przywiązują do szeroko rozumianych branż transportowej, energetycznej i chemicznej, bo to właśnie te dziedziny światowej gospodarki mają największe interakcje ze środowiskiem naturalnym. Ekolog przywiązujący się do drzewa przeznaczonego do wycinki na rzecz budowy elementów infrastruktury stał się symbolem głośnych protestów w dolinie Rospudy, a podobne akcje na Zachodzie (chociażby protesty grupy „Plan Stupid” w Wielkiej Brytanii przeciwko rozbudowom lotnisk) stają się powoli nową normalnością w świecie politycznej presji. 

O ile jednak opozycja wobec działań degradujących środowisko na rzecz infrastruktury publicznej stanowi tylko pewien społeczny aspekt, który każdy decydent musi wziąć pod uwagę podejmując decyzję, o tyle wpływ ekologów na politykę energetyczną i chemiczną jest znacznie większy i bardziej niebezpieczny – myśląc tylko i wyłącznie o jednym aspekcie polityki, a zapominając o geopolityce czy strategicznych interesach państw, można doprowadzić do oddania walkowerem świetnego interesu państwom wrogim czy przeciwnym naszym wartościom. 

Jeśli dodać do tego rosnącą siłę polityczną w krajach zachodniej Europy (w Niemczech 8,9% głosów – 67 parlamentarzystów a w Szwecji Zieloni współrządzą krajem wraz z Socjalistami) powstaje silnie zorganizowany ruch skoncentrowany wokół silnej ingerencji państwa w gospodarkę i liberalizmu światopoglądowego, dążący do zachowania równowagi ekologicznej głównie poprzez międzynarodowe regulacje i szeroką gamę dotacji.

Niebezpieczne związki z Kremlem? 

O ile pozornie działania Zielonych mogą wydawać się chwalebne i pożyteczne, fakty czasem pokazują, że działanie tych grup nacisku nie tylko bywa szkodliwe, ale motywowane jest wpływem Rosji i innych wrogich dla Zachodu państw. Wstydliwym elementem historii Zielonych jest ich działanie na rzecz rozbrojenia atomowego i przeciwko zbrojeniem państw NATO w czasie Zimnej Wojny, które okazały się być w dużej części finansowane przez Związek Radziecki. Czasy się zmieniły, Zieloni dostosowali się do nowych problemów, jednak podejrzenia co do współpracy z Rosjanami nie ustają. 

Przykłady można mnożyć – jednym z nich jest zwalczanie wydobywania gazu z łupków, które dla takich państw jak Rumunia, Bułgaria czy Litwa są nadzieją na zwiększenie niezależności energetycznej od Kremla. W tej sprawie wypowiedział się nawet były szef NATO Anders Fogh Rasmussen: „Rosjanie, jako element swojej wyszukanej polityki dezinformacyjnej, aktywnie angażują się w działalność tzw. ekologicznych organizacji pozarządowych działających przeciwko gazowi odkrywkowemu, aby zachować energetyczną dominację Rosji”, powiedział Rasmussen, podpierając się informacjami wywiadów państw NATO.

Temat powrócił w 2017 roku, kiedy grupa amerykańskich kongresmenów zwróciła się z publicznym wnioskiem do sekretarza skarbu Stephena Mnuchina o przeprowadzenie śledztwa ws. doniesień medialnych dotyczących finansowania przez Kreml protestów organizacji ekologicznych w USA przeciwko rozwijaniu programu gazu łupkowego, który zwiększył prawdopodobieństwo niezależności energetycznej USA. Organizacja Sea Change Foundation miała być przez bermudzki bank finansowana przez rosyjskie państwowe spółki energetyczne w kwocie ok. 23 mln $.

Innym przykładem działań budzących znaki zapytania co do niebezpiecznych związków organizacji ekologicznych z Rosjanami, można odnaleźć w branży chemicznej w ostatnim czasie. Za przykład niech posłuży walka UE o wprowadzenie limitów zawartości kadmu w sprowadzanym do produkcji nawozów fosforanach. Po przegłosowaniu tych limitów w Europarlamencie, wśród ekologicznych NGOsów zapanowała euforia. Wieszczono znalezienie sposobu na uwolnienie europejskiej ludności od żywności skażonej tak toksyczną substancją, jak kadm. 

Tymczasem specjaliści przekonywali, że dla bezpieczeństwa upraw nie ma znaczenia poziom zawartości kadmu w nawozach, a jego stężenie, a to z roku na rok w unijnych glebach maleje. Specjaliści ds. geopolityki wskazywali jednak, że wcale nie o zdrowie konsumentów chodziło, a o zdobycie monopolu na europejski rynek tych nawozów – jedynym krajem, który zdolny jest sprostać wyśrubowanym limitom kadmowym jest nie kto inny jak Rosja, która, jeśli prawo zostanie wprowadzone w życie (ciągle nie ma decyzji Rady Unii Europejskiej), zdominuje rynek nawozów fosforanowych w UE, co zrujnuje gospodarkę Afryki Północnej (dotychczasowego dostawcy surowca na rynek unijny) i postawi pod znakiem zapytania los polskich czempionów gospodarczych – Grupy Azoty i Anwilu. 

Jeśli nie Rosja, to co?

Gdy aspekt ewentualnego działania na rzecz Rosji nie jest brany pod uwagę, postawa grup Zielonych w innych aspektach branży chemicznej zadziwia jeszcze bardziej – od organizacji zajmującej się środowiskiem naturalnym oczekuje się ekspertyzy w branży, tymczasem często nie ma to miejsca. Oczekuje się także propozycji rozwiązania problemów, a nie tylko postulatów wprowadzenia zakazów – to również często nie ma miejsca. Jednym z przykładów takiego zachowania jest lobbing za zakazaniem stosowania neonikotynoidów, czyli nawozów wykorzystywanych do ochrony upraw przed insektami.

Społeczności ekologiczne dążą do ich zakazania argumentując, że ich stosowanie jest bezpośrednią przyczyną masowego pomoru pszczół, który obserwowany jest na całym świecie. Tymczasem ponownie naukowa ocena tych też jest krytyczna – naukowcy z instytutów badawczych w całej Europie wymieniają całą listę czynników wpływających na dramatyczną sytuację pszczół, od importowania matek z całego świata po zanieczyszczenie środowiska, gdzie neonikotynoidy stanowią tylko jeden z elementów, ale tylko wtedy, kiedy są niewłaściwie stosowane. 

Ważne podkreślenia jest, że nie ma twardych dowodów na to, że aktywiści ekologiczni są bezpośrednio bądź pośrednio związani z Rosją bądź rosyjskimi państwowymi spółkami. Wątpliwości nie ma jednak co do dwóch kwestii. Po 1. brak przejrzystości i nieusprawiedliwione faworyzowanie organizacji pozarządowych zajmujących się kwestią środowiska naturalnego ponad wszelkie inne organizacje w strukturach Unii Europejskiej czy ONZ. Nie jest zdrowym swoiste „lobbowanie samego siebie”, a zatem finansowanie organizacji, których celem jest lobbowanie za konkretnymi rozwiązaniami w strukturach darczyńcy. 

Po drugie, pytanie o motywy szkodliwych dla bezpieczeństwa energetycznego czy geopolitycznego działań Zielonych pozostaje ciągle otwarte. Oprócz wpływów z zewnątrz i ekologicznej historii pozostaje tylko jedna sensowna odpowiedź – ignorancja i głupota, która szkodzi nie tylko państwom i organizacjom uginającym się pod ciężarem protestów, ale przede wszystkim samemu ruchowi na rzecz ochrony środowiska naturalnego, które przecież jest w interesie nas wszystkich. Nie znajdziemy wspólnego rozwiązania tak fundamentalnego problemu dla przyszłości całego ludzkiego gatunku, jeśli argumentem jednej ze stron będzie krzyk, szantaż i siłowe narzucanie „jedynego słusznego” rozwiązania.

Reklama

Komentarze

    Reklama