Reklama

Wiadomości

Tobiszowski: szybsze zmniejszanie puli uprawnień do emisji CO2 zabójcze dla gospodarki

Fot. twitter/@tobiszowski
Fot. twitter/@tobiszowski

Zakładane w ramach reformy unijnego systemu ETS szybsze niż dotąd zmniejszanie puli uprawnień do emisji CO2 może być zabójcze dla gospodarki – ocenił europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski. Jego zdaniem reforma ETS w zakładanej formie grozi pogłębieniem kryzysu energetycznego.

Reklama

W końcu grudnia ub. roku Parlament Europejski i Rada osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie projektów ustawodawczych z pakietu „Fit for 55", wśród których jest m.in. rozszerzenie systemu handlu prawami do emisji dwutlenku węgla EU ETS. Debata na ten temat odbyła się niedawno w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) PE, w której pracuje europoseł Tobiszowski.

Reklama

Jego zdaniem Komisja Europejska oraz parlamentarna większość w PE zamierzają przyśpieszać dekarbonizację. Jedną z dróg do tego jest projekt przyspieszenia tempa zmniejszania pul uprawnień do emisji CO2, co – według Tobiszowskiego – przyczyni się do dalszego wzrostu cen zarówno uprawnień, jak i energii.

Czytaj też

„Do tej pory była mowa o rocznym zmniejszaniu puli praw do emisji o 2,2 proc. Wartość tę podniesiono do 4,3 proc., wycofywane będą też bezpłatne uprawnienia. To jest tempo zabójcze dla polskiej gospodarki i motor dla inflacji. Im mniej tych uprawnień, tym wyższa ich cena" – wskazał europoseł w przesłanym w czwartek PAP komentarzu.

Reklama

Tobiszowski przypomniał, iż już obecnie koszt uprawnień do emisji CO2 stanowi ok. 24 proc. kosztów energii. „Czekają nas więc ogromne podwyżki cen energii, które spowodują lawinowe podwyżki wszystkich dóbr i usług" – ocenił.

Parlamentarzysta przypomniał, że po reformie system EU ETS ma objąć kolejne sektory gospodarki. „Do tej pory była to energetyka, przemysł energochłonny, lotnictwo. Teraz ETS dotyczyć ma też budownictwa, żeglugi, a także np. spalania odpadów komunalnych. To znów wiąże się z dodatkowymi kosztami" – wyjaśnił.

W ocenie Tobiszowskiego założenia wprowadzonego w 2005 roku systemu EU ETS były szczytne i ważne – chodziło o pobudzanie do zmniejszania emisji. „Dziś jednak system działa jak giełda; uprawnienia są papierami wartościowymi, a przez to ETS ma wyraźny charakter spekulacyjny. Największą jego wadą jest funkcjonowanie w systemie instytucji finansowych" – ocenił.

Europoseł przywołał dane polskiego Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami, zgodnie z którymi instytucje finansowe odpowiadają za 35 proc. pozycji typu long na rynku uprawnień, zaś większość tych instytucji pochodzi spoza Unii Europejskiej.

„Przedsiębiorstwa energetyczne i energochłonne, jak huty czy cementownie, by prowadzić działalność muszą kupować prawa do emisji. Natomiast celem instytucji finansowych jest osiąganie zysku na handlu uprawnieniami - w ich interesie jest windowanie cen. O tych zagrożeniach mówi raport przygotowany na zlecenie komisji ITRE" powiedział Grzegorz Tobiszowski.

Podkreślił, że obecnie pozostające poza kontrolą instytucje finansowe, których celem jest zysk, a nie efekt środowiskowy, wpływają na ceny uprawnień, zaś unijne przedsiębiorstwa są zmuszone do kupowania uprawnień po zawyżonych cenach. W ocenie parlamentarzysty instytucje finansowe powinny być wykluczone z systemu ETS.

Czytaj też

Według sporządzonej na zlecenie Tobiszowskiego ekspertyzy obecnie na świecie jest 36 krajowych i 25 regionalnych systemów dotyczących handlu uprawnieniami do emisji. Dotyczą one 15 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych. Szacuje się, że Unia Europejska odpowiada za około 7 proc. światowej emisji.

System służący redukcji emisji dwutlenku węgla działa np. w Australii, która emituje najwięcej CO2 w przeliczeniu na jednego mieszkańca. „Australia ma system federalny; handel emisjami jest tam dostosowywany do potrzeb regionalnych, a władze na bieżąco reagują na zmiany w otoczeniu gospodarczym przez finansowe programy wsparcia" – wyjaśnił europoseł Tobiszowski.

Jego zdaniem unijny system ETS działa opresyjnie, „zmuszając przedsiębiorstwa energetyczne do wykupu praw do emisji po cenach giełdowych, które często są windowane w sztuczny, nawet spekulacyjny sposób".

„Zamiast pobudzać do prośrodowiskowych zmian technologicznych, odbiera to środki na inwestycje i powoduje znaczny wzrost kosztów, który odczuwamy, płacąc rachunki czy idąc na zakupy" – podsumował w komentarzu parlamentarzysta.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama