Reklama

Wywiady

Ten projekt zaważy na polskich SMR-ach. Znamy szczegóły finansowe [WYWIAD]

Autor. GE Hitachi

Ken Hartwick, prezes Ontario Power Generation, rozmawiał z red. Jakubem Wiechem o szczegółach kanadyjskiego projektu małych modułowych reaktorów jądrowych BWRX-300. To z tej technologii chcą korzystać Orlen i Synthos.

Reklama

Jakub Wiech: Dlaczego w Ontario w ogóle buduje się małe reaktory jądrowe? Przecież macie Państwo sporo sukcesów z tradycyjnymi jednostkami.

Reklama

Ken Hartwick, prezes Ontario Power Generation: Zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy więcej mocy jądrowych. Obecnie atom odpowiada za ok. 50% naszego zaopatrzenia w elektryczność – i faktycznie, uważamy to za sukces. Natomiast zaczęliśmy rozwijać technologie małych modułowych reaktorów jądrowych (SMR), bo widzimy w tym szansę biznesową. Duże bloki to duże koszty, a SMR-y pozwalają nam redukować wydatki. To konstrukcje seryjne, złożone z części, które można produkować hurtowo i montować na miejscu. Poza tym możemy też lokować te jednostki znacznie bliżej miejsc, które chcemy zasilić. To także droga do redukcji kosztów – chodzi mianowicie o koszty przesyłu.

Jak wygląda plan rozwoju SMR-ów w Ontario?

Reklama

Zamierzamy postawić cztery takie jednostki w jednej lokalizacji. Podobnie chce zrobić nasz partner, Tennessee Valley Authority, który buduje takie reaktory w Stanach Zjednoczonych. Inne prowincje Kanady zadeklarowały, że chcą postawić kolejne cztery. Szacujemy przy tym, że potrzeba około 20 projektów, by produkcja reaktorów osiągnęła wymiar masowy, co pozwoli obniżyć koszty, produkować części takie jak pompy czy zawory hurtowo.

Jaka redukcja kosztów jest zakładana?

Zakładamy, że spadek kosztów wyniesie 12% z jednostki na jednostkę. Innymi słowy mówiąc, każdy kolejny SMR będzie tańszy o 12% od poprzedniego.

A czy wyznaczono jakiś cel, jeśli chodzi o koszt produkcji energii z tej technologii?

Spodziewamy się, że LCOE (ang. Levelized Cost of Electricity, uśredniony koszt energii – przyp. JW.) dla naszych czterech reaktorów wyniesie 10-11 centów CAD (7,5-8 centów USD) za kilowatogodzinę. To wartość konkurencyjna względem dużych bloków jądrowych i niższa niż źródła odnawialne w połączeniu z magazynami energii. I podkreślę: takie jednostki można stawiać tuż przy miejscach zużycia energii, którą będą produkować. Redukujemy więc koszty przesyłu, czyli w skali projektu możemy oszczędzić jeszcze więcej.

Na jakim etapie jest projekt? Wszystko idzie zgodnie z planem?

Tak. Działamy teraz razem z kanadyjskim regulatorem, czyli Canadian Nuclear Safety Commission, mamy przed sobą m.in. dwa wysłuchania publiczne: pierwsze odbędzie się w styczniu 2024 roku i dotyczy technologii BWRX-300 w kontekście naszego pozwolenia na budowę elektrowni jądrowej w Darlington – OPG posiada tzw. site licence – pozwolenie regulatora na budowę obiektu energetyki jądrowej w danej lokalizacji w oderwaniu od technologii, uzyskane zostało jeszcze przed wyborem technologii BWRX-300. Drugie wysłuchanie publiczne zaplanowano na październik 2024 roku i dotyczyć będzie już stricte pozwolenia na budowę. Oczekujemy, że pozwolenie to dostaniemy najpóźniej do stycznia 2025 roku. Wtedy ruszymy pełną parą z budową, żeby ukończyć jednostkę na 2028 rok. Chcemy wpiąć ją do sieci w roku 2029. Przy okazji zaznaczę jedną ważną rzecz: w odróżnieniu od Polski, prawo Kanady pozwala na wykonanie pewnych prac przygotowawczych jeszcze przed wydaniem pozwolenia na budowę. Takie prace są właśnie wykonywane w naszej lokalizacji.

Czytaj też

Jakie dokładnie?

Chodzi o prace gruntowe zmierzające do uporządkowania lokalizacji w taki sposób, by była gotowa do wykopów pod wyspę reaktorową. Prowadzimy także testy sejsmiczne, przygotowujemy się do postawienia fundamentów. To wszystko możemy robić jeszcze przed wydaniem pozwolenia na budowę.

A co z zamawianiem komponentów?

Niektóre elementy już zamawiamy – np. obudowy reaktorów, dla wszystkich czterech budowanych jednostek. Formalnie dopniemy ten proces w październiku. Oczywiście wiele komponentów musimy jeszcze zamówić – sporo wydarzy się w tym zakresie pod koniec roku.  

Kto jest głównym dostawcą?

Trudno powiedzieć, podmioty, od których zamierzamy pozyskać komponenty są rozsiane po całym świecie. Na pewno dużą role odgrywa GE.

Nie było problemów z finansowaniem zamówień?

Nie, konstrukcja finansowa i zarządcza, na której się opieramy pozwala takich uniknąć. W jej ramach rada nadzorcza złożona z przedstawicieli Prowincji Ontario akceptuje nasze koszty – tak długo, jak wykazujemy, że są one wyważone oraz potrzebne do realizacji projektu. To daje pewność realizacyjną i spokój. A to bardzo ważne przy budowaniu pierwszej takiej jednostki na świecie.

Jak dokładnie wygląda ta konstrukcja?

Zarządzamy przedsięwzięciem według modelu Integrated Project Delivery (IPD). Naszymi partnerami są GEH oraz firma inżynieryjno-budowlana SNC Lavalin i firma budowlana Aecon. Model IPD sprawdza się w dużych projektach budowalnych. Metoda ta pomaga uniknąć popularnego problemu w takich projektach, czyli przekraczania budżetu. W przypadku IPD mamy do czynienia ze zintegrowanym modelem realizacji, w którym mamy pewność zwrotu poniesionych kosztów, ale zysk - jego wielkość i podział - zostaje ustalony i odroczony dopiero do momentu zakończenia całego przedsięwzięcia. To jest nasza zachęta - realizować projekt zgodnie z harmonogramem, bez nadmiarowych wydatków, bo wtedy zysk będzie jak największy i osiągniemy go jak najwcześniej. Powiem więcej: dzięki temu wydaliśmy obecnie nieco mniej niż zaplanowaliśmy.

Czy ktoś budował już elektrownię jądrową w oparciu o IPD?

Nie, jesteśmy pierwsi. Być może dzięki temu będzie to projekt jądrowy, który zostanie zrealizowany bez przekroczeń budżetu.

Wspomniał Pan, że pierwsza jednostka ma ruszyć w 2029 roku. W tym samym czasie planowane jest uruchomienie pierwszego BWRX-300 w Polsce. Czy to możliwe?

Nie wiem dokładnie, jak wygląda w Polsce proces licencjonowania oraz inne działania po stronie regulatora. Natomiast wiem, jak wygląda nasza współpraca ze spółką Orlen Synthos Green Energy. Dzięki niej niektóre prace formalne będą mogły zostać wykonane szybciej, bazując na naszych doświadczeniach i materiałach. Szybciej będzie też można uruchomić łańcuchy dostaw. Co najważniejsze: nasz polski partner będzie mógł uczyć się na naszych błędach. A te – jak to zazwyczaj bywa w innowacyjnych projektach – pewnie się pojawią. Rok 2029 jest jak najbardziej w zasięgu.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze

    Reklama