Reklama

OZE

Złe, złe i jeszcze raz złe - czyli Ministerstwo Energii o zielonych certyfikatach [RELACJA]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

„Zielone certyfikaty- jako system- były z gruntu złe. Pomyślane są źle. Przyjęto je źle” – taką szczerą opinię tej metodzie wsparcia odnawialnych źródeł energii wystawił Andrzej Kaźmierski, dyrektor Departamentu Energii Odnawialnej Ministerstwa Energii.

Kaźmierski przemawiał podczas obrad parlamentarnego zespołu ds. górnictwa i energii, który zajmował się perspektywami rozwoju energetyki wiatrowej. ,,Jeśli chodzi o zielone certyfikaty nie zamierzam twierdzić, że jest to wina któregoś kolejnego rządu, ekipy czy osób, które to robiły. Taka była wówczas polityka Komisji Europejskiej, taka była koncepcja w Unii. Przyjęto je źle- to jest prawda, ale to post factum jest łatwo powiedzieć. Przyjęto je źle z takiego analitycznego, ale też i biznesowego punktu widzenia” – powiedział.

,,Wyjaśnijmy sobie kilka kwestii: po pierwsze, dopłatę do źródeł OZE generuje odbiorca energii, czyli obywatel. Obywatele płacą za OZE. To przyjęto jako zasadę. Na pewno celem rządu jest, by nie płacili za dużo. Celem rządu w ogóle nie jest maksymalne obciążanie obywatela. W związku z tym, jakoś to może powinno być limitowane. Z punktu widzenia czysto biznesowego, to jeśli mamy do czynienia z technologią gwałtownie się rozwijającą, zainwestowanie dużych pieniędzy na początku jej rozwoju w budowę, a nie w rozwój, owocuje tym, że stare wiatraki potrzebują dużych dopłat, są nieefektywne, mało generują, są też głośniejsze” – stwierdził Kaźmierski.

Zobacz także: Eksperci podzieleni w sprawie szkodliwości turbin wiatrowych

Zdaniem dyrektora, w pewnym momencie koszty wprowadzania OZE były zbyt wysokie, w dodatku, środkami dysponowano nieefektywnie. ,,Płaciliśmy za <<dużą wodę>> i współspalanie, które zatrzymane zostało w połowie 2016 roku” – dodał.

Jak stwierdził Kaźmierski, zielone certyfikaty- jako system- są pomyślane źle. ,,Wiele krajów w różny sposób swoje systemy wsparcia wcześniej zapowiedziane i w wdrożone modyfikuje, a nawet próbuje uruchamiać działanie prawa wstecz, co Hiszpanii się nie udało- i chyba słusznie. Te działania są chaotyczne, dlatego, że obszar jest szybkozmienny. Być może należałoby nie budować systemów wsparcia na <<full>> od razu, założyć ścieżkę wykładniczą, nie liniową, ale na to się zgodzono” – zauważył.

,,W certyfikatach nie ma żadnych mechanizmów samoregulujących. Opłata zastępcza miała spełniać taką rolę, w początkowej fazie spełniała, potem przestała. Obniżanie opłaty zastępczej- wbrew obawom środowiska- nie ma prowadzić do wykorzystania opłaty zastępczej zamiast zakupu certyfikatów, bo odpowiednie zmiany, ograniczające taką możliwość, w nowelizacji ustawy o OZE są przewidziane” – podkreślił Kaźmierski.

Dyrektor z Ministerstwa Energii odniósł się też do zmian cen tych papierów wartościowych. ,,Jeśli chodzi o wahania zielonych certyfikatów, jeden skok był przedmiotem kontroli KNF, ale nie dopatrzono się problemów zasadniczych. Obecny skok również był badany. To jest kwestia siły organów kontroli lub też wagi sprawy. Co do faktu, że można zwiększyć popyt na certyfikaty- tak, nawet były wyliczenia, przy jakim popycie odnowi się współspalanie, była taka opcja” – stwierdził.

Kaźmierski przedstawił również rządowe plany rozwoju tego mechanizmu wsparcia. ,,To, co rząd planuje, to podwyższenie obowiązku skupu w latach 2018-2019. Poza tym, aukcje migracyjne, które umożliwią przeniesienie technologii tych, które są pożądane przez system do systemu aukcyjnego. Dlaczego system certyfikatów był z gruntu zły? Bo nie rozróżniał technologii, nie dawał możliwości kształtowania miksu, czyli w efekcie powstała jedna technologia. Druga sprawa, system nie limitował ilości pomocy publicznej. Czy z zielonymi certyfikatami można będzie coś zrobić? W tej chwili wyliczenia wskazują, że 2021 rok to będzie tok, w którym zrównoważy się podaż z popytem” – podsumował.

Zobacz także: Prezes Energi: spółka poszkodowana w aferze wiatrowej. "Sprawa rozwojowa" [SKANER]

Reklama

Komentarze

    Reklama