Reklama

Gaz

Dania na celowniku Rosji – podział Bieguna Północnego za porzucenie Korytarza Norweskiego [ANALIZA]

  • 1280px-Chinese_honor_guard_in_column_070322-F-0193C-014
    1280px-Chinese_honor_guard_in_column_070322-F-0193C-014

Rosja intensyfikuje swoje działania wobec projektu Korytarza Norweskiego, który może skutecznie osłabić Gazprom w Europie Środkowej. Składają się one z dwóch części. Oferta pozytywna to m.in. wystosowana wobec Danii propozycja podziału stref wpływów w Arktyce i uczestnictwa tego państwa w rozbudowie rosyjskiej Dalekiej Północny. Opcja negatywna zakłada natomiast dokonanie przejęć przez kapitał powiązany z Kremlem na szelfie norweskim, co uderzy w bezpieczeństwo energetyczne Kopenhagi.

Kluczowy moment dla Korytarza Norweskiego

Budowa Korytarza Norweskiego, którym gaz z Norwegii dotrze do Polski i dalej Europy Środkowej poprzez powstające łączniki, nabiera tempa. Jak informują krajowe media – jesteśmy w przededniu ogłoszenia procedury open season, a więc rezerwacji przepustowości przez firmy zainteresowane przesyłem surowca za pomocą planowanej infrastruktury rurociągowej.

Nie powinien w tym kontekście dziwić fakt nasilającej się rozgrywki politycznej pomiędzy państwami zaangażowanymi we wspomniany projekt i Rosją, której żywotnym interesom zagraża. Koncentruje się ona przede wszystkim na Danii, która stanowi kluczowy, a zarazem najsłabszy, element powstającego Korytarza Norweskiego. Kopenhaga nie ma bowiem de facto ani tak silnych interesów eksportowych/przesyłowych jak Norwegia, ani tak dużej determinacji by dywersyfikować dostawy gazu jak Polska.

Od początku roku Kreml używa całego asortymentu działań by wpłynąć na władze duńskie w odniesieniu do ich stanowiska wobec Korytarza Norweskiego i gazociągu Nord Stream 2. Co ciekawe są to inicjatywy konkurencyjne wobec siebie, ponadto postawa Danii ma dla nich duże implikacje (nowy rurociąg Gazpromu miałby przebiegać przez jej wody terytorialne, a na Bornholmie miałaby powstać baza logistyczna na potrzeby jego budowy). To właśnie dlatego niewielkie królestwo nad Skagerrakiem, Kateggatem, Sundem oraz wielkim i małym Bełtem stanowi jeden z istotniejszych elementów polityki prowadzonej przez Federację Rosyjską w regionie Europy Północnej.

Rosyjska „marchewka”

Władze w Kopenhadze są kuszone przez Moskwę m.in. ofertą pozytywną, która może stanowić impuls gospodarczy dla duńskiej gospodarki. Oczywiście pod warunkiem rezygnacji Danii z projektu Korytarza Norweskiego i zachowania neutralności wobec budowy Nord Stream 2. W ostatnich miesiącach widać to aż nadto dobrze. 

Na początku lutego relacje gospodarcze Danii i Rosji uległy wyraźnej aktywizacji. Doszło m.in. do spotkania grupy roboczej ds. rolnictwa Rosyjsko-Duńskiej Międzyrządowej Rady Współpracy Gospodarczej. To interesujące wydarzenie z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze produkcja żywności i jej eksport to jeden z filarów gospodarki duńskiej. Po drugie grupa robocza spotkała się po raz pierwszy od 2013 r. (strategiczna pauza była pochodną aneksji Krymu przez Federację Rosyjską). Uzgodniono na nim m.in. „koordynację wspólnych wysiłków w organizowaniu misji gospodarczych w regionach federalnych” oraz „utworzenie listy projektów z udziałem duńskiego biznesu”. Słowem – Kreml zaproponował swojemu partnerowi klasyczną „marchewkę”. Na tym jednak aktywizacja kontaktów się nie zakończyła.

Również na początku lutego odbyło się spotkanie robocze gubernatora Kamczatki Władimira Iljukina z przedstawicielami spółki Maersk Line. Dotyczyło ono stworzenia hubu logistycznego, który mógłby być kluczowym punktem tego typu w okolicach Morza Beringa (żeby było zabawniej Bering był Duńczykiem). Przedsięwzięcie może być niesłychanie zyskowne dla Grupy Maersk, która jest największym koncernem w Danii. 

Na początku kwietnia rosyjskie media zaczęły natomiast informować o konkretnej ofercie jaką Federacja Rosyjska złożyła władzom duńskim w kontekście Arktyki na marcowym szczycie w Murmańsku. Chodzi m.in. o „wspólne rozwijanie Przejścia Północno-Wschodniego” (szlak wodny wzdłuż północnych wybrzeży Rosji), które w wyniku zmian klimatycznych ma drastycznie skrócić drogę morską z Europy do Azji (widać tu wyraźną synergię z ofertą utworzenia hubu przez Maersk na Kamczatce). Taką propozycję miał złożyć specjalny przedstawiciel prezydenta Rosji ds. ochrony środowiska, ekologii i transportu, Siergiej Iwanow, w swojej rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Danii Andersem Samuelsenem. Na tym jednak rosyjskie zachęty się nie kończą.

Również na początku kwietnia Leopold Lobkowskij, koordynator Rosyjskiej Akademii Nauk ds. geologicznych poinformował w rządowej agencji Ria Novosti, że Rosja i Dania mogłyby dokonać „podziału” Grzbietu Łomonosowa, który przechodzi przez Biegun Północny. Ta formacja geologiczna stanowi podstawę roszczeń Rosji wobec szelfu kontynentalnego w Arktyce na forum ONZ. Realizacja słów Lobkowskija oznaczałaby de facto polubowne uregulowanie stref wpływów na Dalekiej Północy i to w momencie, gdy wszelkie takie działania stanowią źródło napięć w regionie.

Rosyjski „kij”

Moskwa nie wystosowuje jednak wyłącznie zachęt pod adresem Danii, która zdaje się obecnie usztywniać swoje stanowisko wobec Nord Stream 2 (chodzi o plany wprowadzenia przepisów, które uniemożliwią ze względów bezpieczeństwa budowę rurociągów na duńskich wodach terytorialnych) czy konfliktu politycznego w Donbasie (ostre deklaracje Kopenhagi podczas niedawnej wizyty ukraińskiego prezydenta w tym mieście). Równie chętnie co po „marchewkę” Kreml sięga bowiem po przysłowiowy „kij”.

Zobacz także: Dwutorowa polityka Danii wobec Nord Stream 2

Nie bez powodu na początku stycznia br. minister obrony Danii Claus Hjort Frederiksen ostrzegał przed próbą wpływania na proces wyborczy w swoim kraju przez Rosję. Polityk w swoim oświadczeniu wyszedł jednak daleko poza standardową retorykę i podkreślił, że „wspierane przez stronę rosyjską grupy hakerów są gotowe do ataku na duńskie szpitale i infrastrukturę krytyczną, by siać chaos”. W ustach ministra słowa te nabierają szczególnego znaczenia i mogą świadczyć o tym, że podobne zdarzenia miały już miejsce w ostatnim czasie na niewielką skalę (notabene warto tu odnotować niedawne ataki na Norwegię, Polskę i Czechy, a więc kraje uczestniczące w projekcie Korytarza Norweskiego).

Równie interesująco przedstawiają się informacje mediów o tym, że spółka DEA złożyła ofertę nabycia aktywów duńskiego koncernu DONG Energy na szelfie norweskim. Ma ona drastycznie przewyższać kontroferty konkurencji. Tymczasem DEA należy do funduszu inwestycyjnego LetterOne kontrolowanego przez rosyjskiego oligarchę Michaiła Fridmana. W całej sprawie nie ma mowy o przypadku.

Aktywa DONG Energy dotyczą pola Ormen Lange podłączonego poprzez podmorski gazociąg Langeled do hubu gazowego na Morzu Północnym zintegrowanego z Wielką Brytanią i Niemcami. To do niego ma zostać poprzez tzw. „spinkę” podłączony Korytarz Norweski.

Fot. DONG Energy

Co ciekawe aktywa DONG Energy miał pierwotnie wd. doniesień prasowych przejąć koncern Maersk. Transakcja skonsolidowałaby duński sektor wydobywczy w momencie, gdy przeżywa on problemy. Chodzi o konieczność zmaksymalizowania lokalnego wydobycia gazu ziemnego w tym modernizację 16 pól na Morzu Północnym (największe z nich to „Tyra”). Są one zarządzane przez Danish Underground Consortium, którego udziałowcem (31,2%) jest Maersk. Bez wdrożenia powyższych działań (konsolidacja, modernizacja) duńskie wydobycie błękitnego paliwa będzie bardzo szybko spadać. Kluczowe jest tu stwierdzenie „bardzo szybko” ponieważ mowa tu o horyzoncie 2018 r. co ze względu na harmonogramu projektów Korytarza Norweskiego i Nord Stream 2 będzie promować drugi z nich w zakresie zaspokojenia potrzeb importowych Danii.

Zobacz także: Budowa Nord Stream 2 rozpocznie się w II kwartale 2018 r.

Infrastruktura Ormen Lange. Fot. Wikipedia/CC3.0

Kij czy marchewka?

Jak więc widać Rosja stosuje dziś pełną paletę rozwiązań mających skutecznie modelować politykę energetyczną Danii na obszarze Europy Północnej. Wraz z uruchomieniem procedury open season należy spodziewać się kontynuacji tych działań ze wskazaniem na „kij”. Niewykluczone, że władze w Kopenhadze będą musiały w nadchodzących miesiącach zmagać się z nasilającymi się cyberatakami czy też klasycznymi prowokacjami wojskowymi jakie dotknęły w ostatnich latach np. Szwecję (chodzi np. o symulację ataku bombowców rosyjskich na Sztokholm). 

Zobacz także: "Arktyczna karta" - rosyjski Joker w rozgrywce o Baltic Pipe? [ANALIZA]

 

Reklama

Komentarze

    Reklama