Reklama

Atom

Europejska koalicja antyatomowa uderzy w polską siłownię jądrową?

Austria i Luksemburg zamierzają zwalczać na drodze prawnej mechanizm wsparcia pomocy publicznej dla mającej powstać w Wielkiej Brytanii siłowni jądrowej Hinkley Point C. Do tworzącej się pod egidą Wiednia „koalicji antyatomowej” być może dołączą także Niemcy. Tymczasem realizowany w Polsce projekt budowy pierwszej elektrowni atomowej ma opierać się na brytyjskim modelu finansowania… 

W pierwszej połowie października 2014 r. Komisja Europejska zatwierdziła program pomocy publicznej dla elektrowni Hinkley Point C, której budowa jest planowana w południowo-zachodniej Anglii. Choć decyzji nie można traktować jako precedensu ponieważ każdy projekt jest rozpatrywany przez Brukselę oddzielnie to jednak wydarzenie to ma niezwykłe znaczenie dla Polski. Dotyczy bowiem mechanizmu tzw. kontraktu różnicowego, który może być wykorzystany również w programie budowy pierwszej siłowni jądrowej nad Wisłą.  

W dużym uproszczeniu oddanie do użytku nowych bloków energetycznych na obszarze UE jest dziś bardzo utrudnione. Inwestorzy nie są bowiem skłonni do wykładania na ten cel własnych pieniędzy z powodu nieprzewidywalności cen energii. To duży problem dla krajów Wspólnoty, które muszą zadbać o własne bezpieczeństwo energetyczne. Stąd pomysł na państwowe gwarancje stałej ceny kupna wyprodukowanego prądu w okresie obowiązywania zawartej umowy. Innymi słowy kontrakt różnicowy polega na sprzedaży przez wytwórcę energii po cenie rynkowej. Jednak gdy jest ona niższa od określonej w kontrakcie to państwo dopłaca różnicę, jeśli jest natomiast wyższa to wytwórca zwraca wypracowaną nadwyżkę.  

Jest to oczywiście pewna forma pomocy publicznej, stąd nie do końca było wiadomo, czy zostanie ona zaakceptowana przez KE. Tak się jednak stało, co dobrze wróży również polskiemu projektowi. Jak się jednak okazuje to niejedyny problem z jakim będą się musieli zmagać Brytyjczycy (a zapewne także polskie PGE EJ 1 odpowiedzialne za budowę siłowni jądrowej nad Wisłą). Austria postanowiła bowiem zwalczać na drodze prawnej wsparcie dla Hinkley Point C. Chodzi o pozew, który w najbliższym czasie zostanie skierowany do Trybunału Sprawiedliwości UE mimo groźby zastosowania retorsji wystosowanej przez Brytyjczyków pod adresem Wiednia. Miałyby one obejmować m.in. żądanie rozpoczęcia śledztwa w zakresie tego czy Austria nie złamała traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Energii Atomowej (Euroatom). Swoje poparcie dla inicjatywy austriackiej wyraził także Luksemburg. Rozpoczęły się również zabiegi zmierzające do wciągnięcia w obręb tworzącej się „koalicji antyatomowej” Niemiec. Elementem tych działań jest odezwa niemieckiego stowarzyszenia branży wiatrowej BWE, które wezwało rząd w Berlinie do wystąpienia na forum UE przeciwko mechanizmowi finansowania Hinkley Point C. Jak informują media z RFN – sprawa była dyskutowana 18 czerwca w Bundestagu. Debata miała burzliwy przebieg.

Powyższa sytuacja pokazuje, że Polska forsując własny program atomowy musi przygotować się na działania wykraczające daleko poza lobbowanie za własnymi rozwiązaniami prawnymi w KE (mam tu na myśli konstrukcję kontraktu różnicowego). Niewykluczone bowiem, że władze w Warszawie będą musiały w sposób asertywny zareagować na dążenia państw Wspólnoty zmierzające do zablokowania omawianej formy pomocy publicznej dla siłowni jądrowej mającej powstać nad Wisłą. Mam tu na myśli zastosowanie przez Polskę działań odwetowych na wzór brytyjski.

 

Reklama

Komentarze

    Reklama